Memoriał Wagnera. Prezes Kasprzyk: na następnych ME dla Polski zagra Wilfredo Leon

Za dwa lata, na mistrzostwach Europy 2019, siatkarskiej reprezentacji Polski walczyć o medal pomoże pochodzący z Kuby, a mający już polskiego obywatelstwo Wilfredo Leon - zapewnia Jacek Kasprzyk w rozmowie ze Sport.pl. Prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej jest przekonany, że na sukcesy kadry będziemy czekać o wiele krócej. - Rozmawiałem z chłopakami i wiem, że chcą wygrać i Memoriał Wagnera, i mistrzostwa Europy - mówi. W piątek mecz Polska - Francja, relacja na żywo w Sport.pl od godz. 20.30

vOd piątku do niedzieli Polska rozegra w Krakowie swoje ostatnie mecze przed mistrzostwami Europy. Nasz zespół zmierzy się kolejno z Francją (piątek, godz. 20.30), Kanadą (sobota, 15.00) i Rosją (18.00). A już 24 sierpnia na Stadionie Narodowym w Warszawie w meczu otwarcia ME Polska podejmie Serbię.

Łukasz Jachimiak: Na początek Memoriału Wagnera Polska zagra z Francją, czyli głównym faworytem rozpoczynających się 24 sierpnia mistrzostw Europy. Marzy się Panu, że za trzy tygodnie w Krakowie te zespoły zmierzą się ponownie w meczu o złoty medal, czy po ostatnich słabszych występach naszej drużyny brałby Pan w ciemno nawet brąz?

Jacek Kasprzyk: Zawsze jestem optymistą i jako były sportowiec zawsze chcę wygrywać, Nawet jak jadę na turniej oldbojów, to zawsze po mistrzostwo Polski. Sport jest taki, że musisz myśleć o zwycięstwie, a jeżeli masz wahania, to nie powinieneś go uprawiać. Rozmawiałem z chłopakami i wiem, że chcą wygrać i Memoriał Wagnera, i mistrzostwa Europy. Oni chcą być tacy jak nasza grupa juniorów, która niedawno zdobyła mistrzostwo świata, mając serię 48 zwycięstw z rzędu budowaną przez trzy lata. Polska mentalność to jest mentalność zwycięzcy.

Skoro nawiązał Pan do naszej juniorskiej kadry, to proszę powiedzieć czy nie uważa Pan, że dobrze by było, gdyby już teraz większa liczba zawodników z tej drużyny weszła do pierwszej reprezentacji?

- W tym roku jeszcze nie, bo mieli swoją imprezę docelową, na nią pracowali, a teraz potrzebują odpocząć. Ale Jakuba Kochanowskiego już w pierwszej kadrze mamy, a na pozostałych przyjdzie czas. Nie musimy na siłę odmładzać kadry, bo proszę popatrzeć w metryki naszych zawodników i zauważyć, że tylko jeden z nich ma 30 lat [Rafał Buszek, a Grzegorz Łomacz 30 lat skończy w październiku], a przecież w innych drużynach są gracze, którzy mają po 35 czy nawet po 37 lat. Rok temu na igrzyskach w Rio po Kubie byliśmy drugą najmłodszą reprezentacją. A że ci młodzi zawodnicy z pierwszego składu mają konkurencję w postaci jeszcze młodszych graczy? Bardzo się z tego cieszę, rywalizacja o miejsce w kadrze się zaostrzy, zespół na tym skorzysta.

Wróćmy do szacowania możliwości naszej drużyny na ten moment. Uważa Pan, że Memoriał Wagnera pokaże, że na niespełna dwa tygodnie przed mistrzostwami Europy Polska jest w formie?

- Tak, byłem w Spale, widziałem niedawne mecze sparingowe ze Słowenią i jestem zadowolony, bo były bardzo dobre. Szczególnie ten drugi i trzeci, wygrane przez nas 3:0 i 3:1. Pierwszy przegraliśmy 2:3, ale wtedy nie wszyscy nasi zawodnicy grali.

Chyba grali wszyscy poza Michałem Kubiakiem?

- Tak, ale to jest ta osoba, która szczególnie potrafi wlać w serca zawodników trochę więcej emocji. Później, już z nim na boisku, mecze były naprawdę bardzo dobre. Może jeszcze to nie była ta szybkość, na pewno wyskok dosiężny był przytępiony ciężkimi treningami, ale było już sporo bardzo dobrych akcji, a po każdym zawodniku było widać, że błyskawicznie idzie do góry. Mam nadzieję, że jeśli teraz treningi zostaną odpuszczone w sensie intensywności, to gracze będą bardzo dobrze przygotowani do mistrzostw.

Pracowali tak mocno, jak przed Ligą Światową, gdy opowiadali, że niektóre treningi trwały po cztery godziny?

- Tak, przez sześć tygodni w Spale codziennie były dwa treningi po cztery godziny. Oczywiście nie było tak, że wszyscy zawodnicy byli na treningach dwa razy po cztery godziny, ale trenerzy tak. A gracze się zmieniali, np. ci co trenowali przyjęcie przychodzili najpierw, 20 minut później wchodzili za nich następni, były zmiany. Ale ogólnie praca była bardzo ciężka.

Czyli teraz nasi siatkarze są na etapie schodzenia z obciążeń i łapania świeżości, czego kulminacja ma przyjść na przełom sierpnia i września?

- Trener Ferdinando De Giorgi właśnie tak wszystko zaplanował. W Krakowie zawodnicy mają już lżej. Przyjechali w środę, w czwartek mieli tylko jeden trening, a po Memoriale Wagnera dostaną cztery dni odpoczynku. Później będzie już tylko przygotowanie taktyczne, analiza rywali i technika. Wszystko tak pomyślane, żeby mieć szybkość, świeżość. Siła będzie robiona raz, może dwa razy w tygodniu.

Rozumiem, że wynik w Memoriale Wagnera nie będzie najważniejszy, ale to chyba nie znaczy, że nie będzie ważny, bo trzeba odbudować morale po przegranej w słabym stylu Lidze Światowej?

- Nie wiem czy ta Liga Światowa była aż taka zła. Zabrakło nam jednego zwycięstwa, by awansować do Final Six.

Była nieudana, bo dobrze zagraliśmy tylko dwa pierwsze ze wszystkich dziewięciu meczów, a później się męczyliśmy i przegrywaliśmy nawet z rywalami wystawiającymi rezerwy.

- No dobrze, trochę nas przegrane zabolały, ale też nie przesadzajmy.

A fakt, że już z kilku kolejnych imprez wracamy pokonani na tę grupę ludzi nie wpływa źle? Przecież przed Ligą Światową były przegrane igrzyska, a wcześniej przegrane mistrzostwa Europy.

- Na igrzyskach zdobyć piąte miejsce to jest sukces.

Cieszył się Pan takim sukcesem?

- Nie, oczywiście dla mnie to była porażka. Ale władze polskiego sportu oceniły to jako sukces, bo jednak piątych miejsc na igrzyskach mieliśmy mało. Ja się nie cieszyłem, zawodnicy też nie. Oczywiście, że jesteśmy mistrzami świata i czas do tamtego sukcesu nawiązać, a nie tylko ciągle chwalić się pieczątką z 2014 roku. Ale z drugiej strony pamiętajmy, że polska siatkówka nie jest w żadnym kryzysie. Przeciwnie, my ciągle przeżywamy świetny czas. Przez ostatnich 12 lat polska siatkówka zdobyła 13 medali na imprezach najwyższej rangi – mistrzostwach świata, Europy, w Pucharze Świata, w Lidze Światowej. Praktycznie co rok, a już co dwa lata na pewno zdobywamy jakiś medal. Oczywiście jesteśmy przyzwyczajeni do dobrego i chcielibyśmy zawsze wygrywać, ale to jest sport, inni też nie śpią i walczą.

Za chwilę miną dwa lata od medalu z buraka, jak Michał Kubiak nazwał brąz Pucharu Świata. Od tamtego momentu były: ME 2015, Liga Światowa 2016, igrzyska w Rio i Liga Światowa 2017, czyli imprezy bez medali dla Polski. Nie chcę na siłę szukać problemu, ale zastanawiam się, na ile dużą czujecie presję, żeby wrócić na podium.

- Bardzo nam na tym zależy, ale patrząc na tę niedawną przeszłość muszę powiedzieć jedno: najważniejsze, że myśmy byli na igrzyskach, że wywalczyliśmy awans, bo to się najbardziej liczy w czteroleciu. Jak popatrzymy na inne reprezentacje, to też nie bardzo widać taką, która regularnie wchodzi na podium. Dobrze, jest Francja. I tyle. Mówię: 12 lat i 13 medali, to nas bardzo cieszy.

Kiedy o medal w barwach Polski zagra Wilfredo Leon, który ma być gościem podczas Memoriału Wagnera?

- Już niedługo.

Jest szansa, że już na przyszłorocznych mistrzostwach świata?

- Nie, za rok jeszcze nie, bo musi mieć dwa lata karencji za to, że zmienia reprezentację.

Te dwa lata już Leonowi płyną?

- Tak.

Czyli w następnych mistrzostwach Europy, w 2019 roku, Polska zagra z Leonem w składzie?

- Myślę, że tak. Na 100 procent.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.