Ekstraklasa. Cracovia - Ruch. Antoni Piechniczek: Czy Ruch pokaże, że nie jest gorszy? Mogę pomarzyć

To co się dzieje w ostatnich tygodniach, przekracza już wszelkie ramy logicznego myślenia, zwłaszcza kiedy się walczy o egzystencję klubu. Nie rozumiem, jak można było nie dogadać się z Lipskim, ale też jak można było znów narobić tyle zamieszania wokół licencji. To wszystko musi wpływać na piłkarzy negatywnie, oni się z klubem nie utożsamiają, nie chcą za Ruch umierać, tylko czekają, żeby to się jak najszybciej skończyło i żeby mogli odejść - mówi o sytuacji Ruchu Chorzów jedna z jego legend, Antoni Piechniczek. W piątek Ruch zagra na wyjeździe z Cracovią, relacja na żywo w Sport.pl o godz. 20.30

Na trzy kolejki przed końcem sezonu Ruch zamyka tabelę ekstraklasy. Zespół prowadzony przez Krzysztofa Warzychę ma 17 punktów, traci trzy do przedostatniej Arki Gdynia i również trzy do Śląska Wrocław, który zajmuje 14. miejsce, pierwsze bezpieczne, dające utrzymanie w lidze. Cracovia jest 12., ma 21 punktów.

Łukasz Jachimiak: Jak się Pan czuje, patrząc na to co się dzieje z Ruchem? Ma Pan jeszcze nadzieję, że zespół z Chorzowa utrzyma się w ekstraklasie?

Antoni Piechniczek: Ruch to temat rzeka, ale skoro zostały mu jeszcze trzy mecze, to wolę się wstrzymać, nie chcę dokonywać na Ruchu wyroku. Utrzymanie jest jeszcze możliwe, aczkolwiek realnie patrząc, szanse są mniej niż minimalne.

Potrafi Pan wytłumaczyć, dlaczego Ruch jest w tak trudnej sytuacji?

- Nie da się nie powiedzieć, że jest to reperkusja nie tyle trwającego sezonu, co paru ostatnich lat i fatalnie prowadzonej przez ten czas polityki finansowej, organizacyjnej, ale i sportowej, polegającej na tym, że najlepszych, wypromowanych przez klub piłkarzy sprzedawano lekką ręką.

Albo wręcz tracono bez żadnego zysku, jak ostatnio Patryka Lipskiego.

- To co się dzieje w ostatnich tygodniach, przekracza już wszelkie ramy logicznego myślenia, zwłaszcza kiedy się walczy o egzystencję klubu. Nie rozumiem, jak można było nie dogadać się z Lipskim, ale też jak można było znów narobić tyle zamieszania wokół licencji. To wszystko musi wpływać na piłkarzy negatywnie, w tym sensie, że oni się z klubem nie utożsamiają, że nie chcą za Ruch umierać, nie walczą do końca, tylko czekają, żeby to się jak najszybciej skończyło i żeby mogli odejść. W tej sytuacji żaden trener, żaden sztab szkoleniowy nie pomoże.

Trudno obwiniać Krzysztofa Warzychę, ale czy Waldemar Fornalik nie dawał jednak większych nadziei? W momencie, w którym zdecydował się odejść, pomyślałem, że coś w Ruchu pękło ostatecznie, że skoro nie wytrzymał nawet człowiek tak mocno związany z klubem, to będzie źle i chyba jednak będzie spadek. Pan nie miał takich obaw?

- Oczywiście, że miałem. Nazywając rzeczy po imieniu, trzeba powiedzieć, że Krzyśka Warzychę wsadzono na konia. Chłopak podjął się strasznie trudnego zadania, bo kierował się takim samym motywem, jaki długo przyświecał Fornalikowi. Waldkowi nikt nie odbierze tego, że czuł się ruchowcem, że wszystko co osiągnął jako piłkarz i jako trener, zawdzięcza Ruchowi, a Ruch wiele rzeczy zawdzięcza jemu. To samo dotyczy Warzychy – był utożsamiany z tym klubem, jest jego legendą, tak jak jest legendą Panathinaikosu, w Grecji jego popularność jest nawet jeszcze większa.

Jest Pan w kontakcie z Warzychą? Radził się Pana w jakiejkolwiek kwestii związanej z Ruchem?

- Wolę tę sprawę zostawić dla siebie, bo z Warzychą zawarliśmy dżentelmeńską umowę, że nie będziemy o tym opowiadać.

Proszę chociaż powiedzieć czy będzie potrafił dotrzeć do swoich zawodników po porażkach 0:6 ze Śląskiem i 0:3 z Piastem, czy w meczu ostatniej szansy z Cracovią gracze Ruchu mogliby walczyć jak o życie tylko wtedy, gdyby wcześniej na ich konta wpłynęły przelewy regulujące zaległości?

- Sądzę, że można się tu odwołać jedynie do piłkarskiej przyzwoitości. Gdybym mógł rozmawiać z Łukaszem Surmą, a takiej możliwości nie mam, to powiedziałbym mu tak: „słuchaj, jesteś rekordzistą ligi jeśli chodzi o liczbę rozegranych meczów, wystąpiłeś ponad 500 razy, być może na Cracovii zagrasz po raz ostatni, bo różnie się wszystko może poukładać. Ja na twoim miejscu potraktowałbym ten mecz tak, jakby był moim pierwszym, chciałbym się wykazać, udowodnić, jak wiele jestem wart. Pamiętaj, że to nie dożynki, my tu nie mamy przyjechać, zagrać jakkolwiek, powiedzieć cześć, do widzenia i odjechać. Pociągnij zespół, bo ty masz najwięcej do powiedzenia. Powiedzmy sobie szczerze: przeżyłeś sporo w kilku klubach, ale w Ruchu najwięcej, na pewno to ten klub najmocniej pomógł ci pobić rekord”. Gdyby tak każdy do tego meczu podszedł, to Cracovia na pewno byłaby w zasięgu. Bo czysto sportowo ona nie jest lepsza, przecież Ruch nie tylko przegrywał 0:6 ze Śląskiem, ale też w pierwszych kolejkach po podziale na grupy remisował z Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin, a pod koniec rundy zasadniczej potrafił wygrać w Warszawie z Legią. Ale czy Ruch pokaże, że nie jest gorszy od Cracovii? Mogę pomarzyć.

Czyli Ruch spadnie?

- Piłka jeszcze jest w grze, nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale Ruch jako klub jest prowadzony bez żadnej myśli przewodniej i zasługuje na to, co ma. Wielka szkoda.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.