W najbliższym czasie Polski Związek Piłki Siatkowej czeka spore wyzwanie, czyli organizacja mistrzostw Europy. Będzie to kolejne po siatkarskim mundialu impreza rangi mistrzowskiej, w której Polska będzie gospodarzem. Jednocześnie władze Związku muszą mierzyć się z licznymi zarzutami, które padły w sprawie naturalizacji i przejścia do polskiej kadry Wilfredo Leona.
Jacek Kasprzyk: Zarówno prestiż siatkówki, jak i kibice wymagają tego, by raz na jakiś czas mieć w Polsce dużą imprezę sportową. Widzowie chcą zobaczyć reprezentantów kraju walczących jak równy z równym z każdym rywalem na świecie, a organizacja podobnych imprez i poziom siatkówki nad Wisłą im to umożliwia.
- Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że jako Związek bardzo cieszymy się, że siatkówki jest dużo, ponieważ dzięki temu wszystkim łatwiej jest pozyskać sponsorów. Rozgrywki są tak skonstruowane, że poza sezonem ligowym pokazywania dyscypliny jest mniej, ponieważ reprezentacje grają tylko w Lidze Światowej, World Grand Prix, imprezach rangi mistrzowskiej czy igrzyskach olimpijskich, a są to turnieje krótsze i mniej absorbujące czasowo.
Nie zmienia to faktu, że często się zazębiają i ostatecznie okazuje się, że niemalże przez cały rok siatkówka gości w domach Polaków. Niektórzy uważają, że jest jej za dużo, ale wydaje mi się, że naprawdę zakochani mają inne zdanie – chcieliby jeszcze więcej transmisji. W mojej ocenie jesteśmy jednak na granicy dopuszczalnej ilości. Mimo to chcemy organizować kolejne wydarzenia, ponieważ inaczej ogląda się turnieje w telewizji, a inaczej na żywo.
- Przede wszystkim zmieniliśmy trenera! A na poważnie, robimy wszystko, by poziom sportowy, który jest kluczowym, był jak najwyższy. Cały cykl treningowy został zaplanowany w stu procentach, nie będzie zmian. Reprezentacja otrzymała wszystko, o co prosiła – począwszy od sztabu na sprzęcie skończywszy. To wszystko ma przekuć się na późniejszy sukces sportowy, a w konsekwencji i medialny.
Naszą porażką w poprzedniej Lidze Światowej było to, że zespół nie awansował do najlepszej czwórki – ludzie właśnie dlatego nie przyszli na finały. Poza tym w tym roku zdecydowaliśmy się na istotne obniżenie cen biletów. Można je nabyć już za 30 złotych, co jest sporą zmianą w stosunku do przeszłości. Rzecz jasna najlepsze miejsca są droższe, ale jest to najzupełniej normalne na wydarzeniach rangi mistrzostw Europy. Mogę zdradzić, że kiedy podpisywaliśmy umowę z władzami Stadionu Narodowego, to te dziwiły się, że ceny biletów są tak niskie! Wyliczyliśmy, że tak będzie najlepiej i przy tym zostaliśmy.
Poza tym chcemy, by sierpniowo-wrześniowa impreza była fajnym eventem, więc organizujemy jej otwarcie na jednej z najważniejszych aren w kraju. Mam nadzieję, że pomysł ten się spodoba i widownia dopisze. Jej frekwencja będzie dla nas sygnałem, czy zainteresowanie siatkówką w Polsce maleje czy też nie.
- Na pewno jest to bardzo ważne. Zorganizujemy kongres CEV, przyjedzie 55 prezydentów krajowych federacji i przez kilka dni będziemy debatować. Świat wie, że w Polsce siatkówkę robi się dobrze i są tu naprawdę świetne imprezy sportowe, więc musimy to podtrzymać. Dlatego też dostajemy możliwość organizacji podobnych eventów, a warto zobaczyć, że są to najważniejsze turnieje w Europie i na świecie. Poza tym co roku jesteśmy również gospodarzami imprez młodzieżowych czy też kwalifikacji do mistrzostw, co potwierdza naszą pozycję.
- Muszę przyznać, że czujemy się mocno eksploatowani przez światowe władze, ale zobaczymy, jak będzie wyglądać przyszłość. Na pewno chcemy mieć kontakt z zagranicą, choć wydaje mi się, że nadal bylibyśmy w nim bez organizacji, a nawet uczestnictwa w Lidze Światowej. Jesteśmy tam, ponieważ za tą imprezą idą pieniądze, które zawodnicy mogą dla siebie wygrać.
Nie mamy problemów z kontrahentami. Potwierdzeniem tego jest coroczna obsada Memoriału Huberta Jerzego Wagnera, który jest turniejem czysto sportowym, nie generującym zysków finansowych. To nie jest więc tak, że pchamy się do organizacji lub mamy ją zlecaną przez światowe władze, ale reprezentacje same z siebie chcą występować w Polsce.
- Myślę, że jesteśmy postrzegani jako bardzo silna federacja. W Zarządzie FIVB i CEV mamy swoich przedstawicieli, a także dysponujemy kilkoma Polakami w znaczących komisjach europejskiej i światowej siatkówki. Ludzie, którzy tam pracują mają duży wpływ na to, co dzieje się na sportowej arenie międzynarodowej.
- Sprawa jest mocno złożona, ale mogę już teraz powiedzieć, że będzie w niej za niedługo przyjemna niespodzianka. W ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni ogłosimy, jak się sprawa ma.
- Na początku wysłaliśmy kilka listów z zapytaniami o rozwój sprawy. Następnie przyjechała do nas kubańska delegacja, jednak nie było w niej prezydenta federacji, a jedynie pani, która go reprezentowała. Nie chciała jednak z nami rozmawiać, ponieważ nie miała plenipotencji.
Przez ostatni rok od kongresu w Argentynie cały czas byliśmy w kontakcie z FIVB i dzięki temu został określony pełny status Wilfredo Leona. Do tamtej pory mieliśmy jednak problem z managerem. Należało wykazać, że Kubańczyk jest rezydentem Polski, by dostał zgodę na grę w reprezentacji. Kiedy to zostało wyjaśnione, sprawa była czysta.
Równolegle w FIVB zmieniło się prawo. Wszystko nie zależy już od strony kubańskiej, ale od władz NORCECA. Tydzień temu odbyliśmy rozmowy z prezydentem Cristobalem Marte Hoffizem, podczas których określono warunki, na których Leon będzie mógł grać dla Polski. Teraz czekamy. Krokiem milowym jest zatwierdzenie zmiany reprezentacji dla Leala, ale on również będzie musiał odczekać dwa lata karencji. Jeśli w tym miesiącu NORCECA przybije w dokumentach pieczątkę ze zgodą na występy Leona w polskiej kadrze, to równo za dwa lata pojawi się on w szeregach biało-czerwonych.
- Nie, nie ma takich szans. Najwcześniej zagra w maju 2019 roku.
- To absolutnie nie ma znaczenia. Osoby, które tak mówiły, nie znały realiów. Proszę mi wierzyć, że w umowie, którą chcieliśmy zawrzeć z federacją kubańską, miał być wpis o zaproszeniu grup do szkoleń juniorskich i seniorskich. Druga strona jednak tego nie chciała, ponieważ w przypadku wyjazdów jej siatkarze skorzystaliby z możliwości ucieczki. My z kolei nie chcieliśmy tam jeździć, ponieważ w kraju mamy lepsze warunki do trenowania.
Przed igrzyskami olimpijskimi w Rio nie było mowy o jakichkolwiek roszadach i rozmowach. Dopiero po nich wniosek FIVB o zmianie decydenta z macierzystej federacji na „kontynentalną” pozwolił mieć nadzieję na pozytywne zakończenie sprawy.
- Wiem, czyje są to słowa. Manager Wilfredo Leona tak załatwiał sprawę, że przez niego szereg kwestii się opóźnił; przykładowo – nie chciał, ociągał się, by wykazać że nasz nowy rodak rozlicza się z podatków poprzez PIT w Polsce. Takie jest to załatwianie – ktoś coś powie, nie do końca przemyśli lub wszystkiego nie wie.
Kongres FIVB w Argentynie, na którym byłem w październiku 2016 roku, był zebraniem wyłącznie wyborczym, na którym nie było żadnych zmian w konstytucji FIVB. Dopiero nowy zarząd zaczął wprowadzać nowe rozwiązania, które sukcesywnie wchodzą w życie.
- Nie wiem, skąd wzięły się doniesienia o konieczności zapłaty kubańskiej federacji, które pojawiły się w polskich mediach. My nie dostarczymy jej dużych pieniędzy. Jeśli jednak Leon przejdzie do kadry i będzie grał, to na pewno na zasadzie certyfikatu, czyli jak każdy zawodnik w jego sytuacji.
- Mnie to nie przeszkadza, o ile dana osoba naprawdę jest związana z krajem. Jeśli ktoś rzeczywiście chce być Polakiem, to dla mnie nie stanowi to problemu i powinien nim zostać. Przepisy muszą być jednak podobne, jak w piłce nożnej – mam tu na myśli karencje, które moim zdaniem należy znieść. Zawodnik chce grać, dostaje obywatelstwo i wchodzi do kadry. Tyle.