Michała Jelińskiego podwójna walka o medal: Wioślarz i 2000 zastrzyków

- Kiedy się dowiedziałem o diagnozie, nie wiedziałem, co ze mną będzie. Byłem oszołomiony, załamany - wspomina Michał Jeliński o swoim pierwszym dniu z cukrzycą. W niedzielę wraz z kolegami z wioślarskiej czwórki podwójnej ruszył do walki o złoto

Czwórka podwójna mężczyzn w półfinale

Rozluźniony, rozmawiający na trawie przed olimpijską wioską Jeliński jest wzorcowym obrazem siły sportowca. Niemal dwa metry wzrostu, budzące respekt mięśnie ramion i ud. Dzięki niemu znów wiem, jak musi czuć się dziecko przy przywitaniu z dorosłym - w jego wioślarskiej dłoni moja (a przecież 10 lat trenowałem kajakarstwo) zatopiła się i znikła.

Sport daje mi szczęście, ale czasem mam dość

W niedzielę Jeliński wstał rano, aby zdążyć na swój pierwszy start w olimpijskich eliminacjach. Wziął do ręki urządzenie do sprawdzania poziomu cukru, nakłuł sobie opuszki, pamiętając, aby nie był to ten sam palec co wieczorem. Po tygodniu nakłuwania w jedno miejsce palec wyglądałby jak babcina czerwona poduszeczka do trzymania igieł.

Potem przygotował sobie zastrzyk z insuliny - odpowiednią dawkę według wskazań znacznika poziomu cukru we krwi - zmarszczył skórę na brzuchu i wbił igłę. Potem w ciągu kilkunastu minut musiał znaleźć się na śniadaniu. Podczas jednego ze zgrupowań dowcip trenera Wojciecha Jankowskiego, że posiłek będzie pół godziny wcześniej, omal nie zakończył się omdleniem. Kolacji jeszcze nie było, insulina zaczęła trawić cukier, a Jeliński zapomniał, że ją wstrzyknął. Przypomniał sobie, kiedy w głowie zakręciło mu się jak w młynie. Ratunek był tylko w panicznym biegu na stołówkę i natychmiastowej misce deserów, najszybszym źródle cukru.

Złożona procedura pomiarów i zastrzyków powtarzała się przed zejściem czwórki na wodę i pierwszym startem na podpekińskim torze Shunyi. A także przed obiadem, przed kolacją - na posiłkach musi oszacować ilość węglowodanów, aby wiedzieć, na ile czasu zastrzyk powinien działać - i przed snem. Na zgrupowaniach dochodzi jeszcze seria przed popołudniowym treningiem. Zwykle jest to pięć zastrzyków dziennie z insuliną działająca natychmiastowo i dwa wstrzykiwane w udo o działaniu długoterminowym.

Siedem zastrzyków, dzień w dzień. Około 2000-2400 w roku. - Już dawno zapomniałem o tym, że igły są jednorazowe. Ile ich musiałbym wziąć na trzymiesięczny wyjazd? - mówi Jeliński.

Australijki ochrzciły łódkę nazwiskiem koleżanki

Oprócz tego wszystkiego trzy, cztery razy w roku powinien meldować się w szpitalu na kilkudniowe szkolenie połączone z leczeniem.

O tej chorobie nie można przestać myśleć, bo inaczej powoli, niezauważalnie zniszczy organizm. Na trening Jeliński zabiera ze sobą do łódki energetyczne batony, odżywki z glukozą, aby w krytycznym momencie móc zareagować. Koledzy są przygotowani, choć jeszcze ani razu nie zdarzyło się, aby na treningu Jeliński omdlał z powodu obniżenia poziomu cukru.

Czasami treningi polegają na tym, że osada płynie 45 sekund szalonym tempem, potem ma 15 sekund przerwy i znów przedłużony sprint, jak mawiają wioślarze: "w trupa". I jeszcze raz. Takie morderstwo na własnym organizmie, cięższe niż sam wyścig na 2000 m, powoduje, że organizm wyrzuca nadmiary cukru do krwi. Wtedy niemiłosiernie zaczynają szczypać oczy. I na to nie ma rady, trzeba dotrwać do końca mordęgi. Po niej organizm sam się reguluje.

- Obowiązkowość mnie męczy. Czasem mam dość. Trudno jest żyć cukrzykowi, a co dopiero mnie, sportowcowi - mówi Jeliński. - Nie mogę się od tego uwolnić nawet na jeden dzień. Ta świadomość też jest dołująca. Mimo to jestem szczęśliwy, że mogę trenować, bo wcale nie musiało tak być.

Przeszkoda wzięta

- Najpierw zauważyłem, że czasem czuję się nieswojo, często jestem zmęczony. Potem zacząłem gwałtownie chudnąć, ale jeszcze czekałem. Pojawiały się wyniki poza normą, ale lekceważyłem je. Wreszcie, kiedy właśnie walczyłem o start w Atenach, sportowy lekarz mi na to nie pozwolił [potem dał warunkową zgodę]. Kazał dokładnie się przebadać. Wtedy wyszło, że cierpię na cukrzycę, że trzustka jest już tak zniszczona, że przez całe życie będę musiał sobie wstrzykiwać insulinę.

Byłem oszołomiony. Nie wiedziałem, co ze mną będzie. Wioślarstwo było moim życiem i nie wyobrażałem sobie, jak to będzie bez niego. Pierwszy lekarz był zdziwiony, że w ogóle pytam, czy mogę trenować z cukrzycą. Zrobił taką dziwną minę i powiedział zniechęcająco: odradzałbym. Teraz wiem, że cukrzykiem był też mój idol Steven Redgrave, mistrz olimpijski w wioślarstwie na pięciu igrzyskach.

Czwórka bez sternika w półfinale

Od rozmowy z lekarzem w 2003 roku Jeliński trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata w jednej z najbardziej wyczerpujących dyscyplin sportowych. Jego czwórka podwójna pobiła nieoficjalny rekord świata i przez trzy lata była niepokonana. W niedzielę 17 sierpnia - jak wszystko będzie dobrze - Jeliński popłynie walczyć o medal w olimpijskim finale. Na razie on i jego czwórka pokonali pierwszą przeszkodę, czyli wygrali wyścig eliminacyjny. Wygrali bezdyskusyjnie...

Polski walec zmiażdżył Chiny

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.