"Ronaldo. Obsesja doskonałości" - pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów Realu

"Słów kilka o samej książce, która moim zdaniem udała się Luce Caiolemu lepiej niż biografia Messiego. Powinna być lekturą obowiązkową nie tylko dla fanów Realu Madryt, ale wszystkich, którzy chcieliby zrozumieć fenomen Ronaldo" - pisze na swoim blogu Michał Pol. Biografię Portugalczyka, którą można kupić od 22 lutego, poleca Sport.pl

"Pamiętam to bardzo dobrze, bo zdarzało się wielokrotnie przed meczami Realu. Cristiano i kilku innych zawodników, najczęściej Marcelo i Pepe, rozgrywali ciekawą gierkę, dość swobodną odmianę siatkonogi: wykonywali jakąś skomplikowaną sztuczkę techniczną i podawali do kolegi, który miał tę sztuczkę powtórzyć tak, żeby piłka nie dotknęła ziemi. Patrzyłem na te zawody i często nie mogłem wyjść z wrażenia, co też ci ludzie potrafią - szatnia na Bernabeu pełna jest wybitnych piłkarzy, gwiazd i specjalistów w swoim fachu. Ale tego, co z piłką wyrabiał Ronaldo, nie potrafił powtórzyć nikt" - pisze Jerzy Dudek we wstępie do wydanej właśnie na polskim rynku biografii CR7 "Ronaldo - obsesja doskonałości". Zwabiony tym opisem wybrałem się w poniedziałek na trening reprezentacji Portugalii z nadzieją obejrzenia tej magii z bliska. Zawidołem się, bo choć Cristiano grał w 'dziada' z Pepe , Fabio Coentrao i Nanim , z zimna piłka nie kleiła mu się do nogi, nie był w stanie dryblować, pierwszy skończył trening, podbiegł na ławkę i okutał się kurtką, rozdał parę autografów i zbiegł do szatni, podczas gdy koledzy jeszcze trenowali dobre 10 minut. Winne są temu oczywiście okoliczności przyrody - temperatura, a też i obiekt przy Konwiktorskiej nieco odbiega od tego, gdzie CR7 trenuje na co dzień. Nie pamiętam jednak, żebym widział w Polsce podobne tłumy na treningu jakiegoś obcego klubu czy reprezentacji.

Bez dwóch zdań gościmy w Polsce najlepszego piłkarza naszych czasów obok Leo Messiego . Nie waham się użyć tego stwierdzenia, choć wiem, że wielu się z nim nie zgadza, wyliczając ile trofeów więcej zdobył Argentyńczyk, czy zarzucając Portugalczykowi, że gaśnie w meczach z Barceloną i meczach z wielkimi rywalami, choć ciężko obronić tę teorię. Pod względem umiejętności, techniki, sprawności, bramkostrzelności, znaczenia dla zespołu, a także ciężaru marketingowego są siebie warci i sobie równi.

Słów kilka o samej książce, która moim zdaniem udała się Luce Caiolemu lepiej niż biografia Messiego. Powinna być lekturą obowiązkową nie tylko dla fanów Realu Madryt, ale wszystkich, którzy chcieliby zrozumieć fenomen Ronaldo, prześledzić jak doszedł do miejsca, w którym jest, czyli statusu najdroższego piłkarza świata, za którego klub nie wahał się zapłacić niemal 100 mln euro, zawodnika bardzo często nie do zatrzymania. Już na wstępie próbuje nam w tym pomóc Dudek w swym świetnie napisanym wstępie, a warto posłuchać opinii kogoś kogo się zna i wie, że czerpie z własnych, uważnych obserwacji, a jednocześnie nie jest już zawodnikiem Realu i nie ma obowiązku wypisywania laurki? Nasz bramkarz opisuje m.in. jak wiele czasu CR7 poświęca doskonaleniu swych wybitnych umiejętności na treningach i dzieli się teorią na temat perfekcyjnych rzutów wolnych Cristiano.

"(...) Ronaldo, tak jak każdy zawodnik, ma swoje rytuały - zawsze dzień przed meczem, po treningu, prosił mnie lub innego z bramkarzy, i ćwiczyliśmy rzuty wolne. Jeśli był to mecz pucharowy - dodatkowo rzuty karne. Zawsze schodziliśmy z przedmeczowych treningów jako ostatni i teraz, kiedy poznałem jego umiejętności niejako od kuchni, mam na ten temat swoją teorię - pisze Dudek. - Znałem wielu zawodników, którzy świetnie wykonywali stałe fragmenty gry, ale żaden nie robił tego tak mocno i tak precyzyjnie. Pewnie wynika to z jego budowy ciała - ma niesłychanie silne nogi, a przy wzroście 188 cm, nosi buty o rozmiarze zaledwie 41. Kręciłem z nim niedawno reklamowkę dla firmy Castrol, gdzie mierzono możliwości Cristiano, często znacznie przekraczające przyjęte limity. Kiedy on uderza prostym podbiciem, tą swoją małą stopką, z tak ogromną siłą, to piłka wyczynia dziwne rzeczy. Naturalnie szuka jak najmniejszej linii oporu i leci jak balon - nie jest w stanie utrzymać tej samej linii lotu. Świetnie widać to potem w telewizji, kiedy bramkarz porusza się zgodnie z początkowym kierunkiem strzału, ale potem musi korygować swoją pozycję. A sekundy później - wyjmować piłkę z siatki(...)"

Fajnie jest prześledzić z Cristiano jego najsłynniejsze mecze w barwach Manchesteru United w drodze po triumf w Lidze Mistrzów czy reprezentacji Portugalii na Euro 2004 we własnym kraju czy na mundialu w Niemczech, choć wszyscy doskonale je pamiętamy. Dlatego jak zwykle w podobnych (auto)biografiach najciekawsze są dla mnie pierwsze rozdziały o dzieciństwie przyszłego gwiazdora, dorastaniu, rodzinie, środowisku, pierwszych kontaktach z piłką. Widzę tu wiele podobieństw do historii Wayne Rooney'a , którego autobiografię przetłumaczyłem niedawno - premiera zdaje się 7 marca). Mały Cristiano wyrwał w wielki świat z wyspy na końcu świata, na środku Atlantyku, Rooney z wyspy biedy i przestępczości w środku Liverpoolu - Croxteth. Obaj już jako maluchy obdarzeni byli wielką ambicją - 10-letni Cristiano potrafił rozpłakać się na boisku, bo kolega nie podał mu piłki (ale pseudonim 'Płaczek" szybko zresztą zastąpiła 'Pszczółka'). I chudy, niedożywiony Cristiano i mający nieco lepsze warunki Rooney niemal od początku musieli grać z dużo starszymi i silniejszymi od siebie dziećmi, bo byli zbyt dobrzy dla rówieśników. Miało to olbrzymi wpływ nie tylko na ich charakter ale i umiejętności dryblingu (musieli nieźle się uwijać, żeby nie zostać skopanym). U obu trwało to niezwykle długo nim zrozumieli, że futbol to sport drużynowy. Cristiano miał o tyle trudniej, że wieku 12 lat odłączono go od rodziny (Wayne miał cały czas potężne wsparcie zwariowanego klanu Rooney'ów) i wysłano na Kontynent do internatu Sportingu Lizbona (pierwszy raz w życiu leciał wtedy samolotem). Z Rooney'a nikt w szkole nie odważył się śmiać (jak trzeba było potrafił dać w zęby starszym od siebie), Cristiano musiał cierpieć szyderę ze swego wyspiarskiego, madreskiego akcentu. Ale obaj mają problemy dyscyplinarne. Szybko zdają sobie sprawę ze swego talentu i przeginają, np. kwestionując zdanie trenerów, odmawiają wykonania poleceń 'niegodnych ich osoby - sprzątania szatni (CR7) czy szlifowania gry w defensywie (Roo). Obaj nie kończą szkół, bo futbol staje się zbyt ważny... Można by mnożyć ale nie chce streszczać wam książki, sięgnijcie po nią sami.

Odwiedź także blog autora - POLSPORT ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.