Siatkówka. Zwolnić Castellaniego czy nie zwolnić? Rozwiązanie pośrednie najgorsze

Po klęsce siatkarzy na mistrzostwach świata. Zwolnić trenera reprezentacji Polski Daniela Castellaniego czy nie zwolnić? Najbardziej niebezpieczne byłoby rozwiązanie pośrednie, które szefowie siatkówki rozważają całkiem serio - pisze komentator "Gazety Wyborczej" i Sport.pl Rafał Stec.

Argentyński selekcjoner oddał swój los w ręce szefów PZPS i ci stoją przed niesłychanie trudną decyzją. Też tkwią w szoku, najbardziej bolesna reprezentacyjna klęska dekady spadła na nich w momencie, w którym najmniej się jej spodziewali. Na zeszłoroczne, zakończone fantastycznym sukcesem mistrzostwa Europy siatkarze lecieli zdziesiątkowani, zatem wówczas łatwiej byłoby ją zaakceptować. Ale teraz, gdy niemal wszystko grało!? Gdy drużyna przygotowywała się w doskonałych warunkach i bez zakłóceń, nie poturbowały jej kontuzje ani wewnętrzne konflikty?

W identycznych tarapatach znaleźliśmy się przed trzema laty - siatkarze Raula Lozano wypadli wtedy beznadziejnie na ME, choć również jechali na turniej w medalowej glorii, sezon po srebrze mundialu. Ówczesny argentyński trener posadę zachował, ale wyniki, czyli nadrzędne kryterium oceny dokonań trenera, miał zupełnie inne niż jego następca Daniel Castellani.

Obaj osiągnęli po jednym niepodważalnym sukcesie - poprowadzili siatkarzy do medalu imprezy rangi mistrzowskiej. Nikomu innemu w minionym ćwierćwieczu się to nie udało.

Inne turnieje? W trzech próbach Lozano dwukrotnie zaciągnął Polskę do półfinału Ligi Światowej, osiągając najlepsze wyniki w historii naszych występów w tych rozgrywkach . Przeżyliśmy w nich też fenomenalną, rekordową passę 14 kolejnych zwycięstw.

Drużyna Castellaniego w dwóch próbach zajmowała miejsca 9. oraz 10., czyli osiągnęła najgorsze wyniki w historii naszych występów w tych rozgrywkach .

Pod Lozano siatkarze wygrali - do dnia zakończenia feralnych ME, gdy zapadała decyzja w sprawie selekcjonera - 72 proc. meczów. Pod Castellanim wygrali 60 proc. meczów.

Bilans poprzednika wypada wyraźnie okazalej, ale w cyferkach nie widać fundamentalnej różnicy w strategii obu selekcjonerów. Otóż Lozano rozbijał się po LŚ wraz z jedynym siatkarzem, bez którego współczesna reprezentacja nie umiała zwyciężać nigdy - rozgrywającym Pawłem Zagumnym. Jak bezcenny i niezastąpiony to zawodnik, przekonamy się, gdy pewnego dnia odejdzie.

Castellani przyjął inną perspektywę, sięgającą jeszcze poza cykl olimpijski. Myśli już o mistrzostwach świata w 2014 r., dla nas specjalnie ważnych, bo organizowanych w Polsce. 33-letni Zagumny zapewne dotrwa do igrzysk, ale potem może być już różnie, w jego wieku planuje się ostrożnie. Dlatego trener promował 23-letniego Grzegorza Łomacza, dlatego wolał go od 31-letniego Łukasza Żygadły i z żółtodziobem wystawiającym w LŚ przegrywał. Osiągnięć obu selekcjonerów na podstawie czystych statystyk porównać więc nie sposób.

Zanim za dwa tygodnie działacze postanowią, co zrobić z Castellanim, muszą przeanalizować mnóstwo niuansów, zapewne wezmą też pod uwagę opinię dających Argentyńczykowi silne wsparcie kadrowiczów, a także zlustrują trenerski rynek. I możemy być raczej spokojni - co w naszym sporcie wciąż rzadkie - że będą kierować się względami merytorycznymi. W przeciwieństwie do piłki nożnej, w której toczy się nieustająca wojna polskiej myśli szkoleniowej z resztą świata, nie mamy powodów podejrzewać, iż zmierzają do celu innego niż znalezienie rozwiązania maksymalnie korzystnego dla reprezentacji.

Mamy za to powody sądzić, że szefowie PZPS zamierzają ograniczyć władzę (oni powiedzieliby raczej: samowolę) selekcjonera. "Nawet jeśli Daniel zostanie, to pod pewnymi warunkami. Dotychczas zbyt często robił inaczej, niż się z nami umawiał" - to cytat z działaczowskiej wypowiedzi dla "Gazety". "Czy to nie dziwne, że w najgorszej formie byli we Włoszech ci zawodnicy, którzy dostali od trenera najwięcej wolnego?" - a to retoryczne pytanie rzucone w "Przeglądzie Sportowym" przez prezesa Mirosława Przedpełskiego, któremu przestały się podobać partnerskie relacje selekcjonera z kadrowiczami. Relacje jeszcze przed chwilą chwalone jako zbawienna przeciwwaga dla zamordyzmu Raula Lozano.

Nie zamierzam rozstrząsać, czy długość wakacji zrujnowała czyjąkolwiek formę. Raczej nie widzę związku, przygotowywania do MŚ i tak trwały znacznie dłużej niż przygotowywania do zeszłorocznych - złotych - ME. Zastanawiam się też, czy niektórzy kluczowi gracze całkiem nie zrezygnują w przyszłym sezonie z występów dla Polski. Siatkarski kalendarz jest horrendalnie przerośnięty, ostatnio działacze jeszcze rozciągnęli naszą ligę, a we Włoszech już zdążyłem usłyszeć od jednego z kadrowiczów, że ten nie wyobraża sobie, jak podoła fizycznie kolejnemu sezonowi grania przez okrągły rok.

Co do jednego nie ma wątpliwości - to trener musi decydować, kto potrzebuje odpoczynku, a kto nie, i w ogóle kierować całym projektem pt. "Reprezentacja Polski". Albo uznajemy, że Castellani się na szefa nie nadaje i go zwalniamy. Albo uznajemy, że się nadaje i zostawiamy mu pełną autonomię. O ile nigdy nie wiadomo, kto jest kandydatem na selekcjonera idealnym, o tyle doskonale znamy najgorszego: to trener niesamodzielny.

Podyskutuj o felietonie na blogu Rafała Steca

Czy Castellani powinien odejść?
Więcej o:
Copyright © Agora SA