Hiszpania - Włochy: Czy żółw doskoczy do tr±by słonia?

Je¶li istnieje obraz podsumowuj±cy historię futbolowej rywalizacji hiszpańsko-włoskiej, to jest nim zakrwawiona koszulka i twarz płacz±cego Luisa Enrique, który otrzymał cios łokciem, ale sędzia Sandor Puhl go nie widział albo nie chciał widzieć - przypomniała ?Marca?. Chuligańskiego wybryku dopu¶cił się Mauro Tassotti. Uderzył rywala w polu karnym, na sekundy przed końcem ćwierćfinału mistrzostw ¶wiata w 1994 roku. Złamał mu nos. To był ostatni mecz - ostatni ważny, pomijam sparingi - między tymi drużynami. Wygrali jak zwykle Włosi.
Co tym razem stanie na przeszkodzie Hiszpanii

Madrycki dziennik j±ł epatować zdjęciem Luisa Enrique natychmiast, gdy stało się jasne, na kogo okrutny los skazał Hiszpanów w ćwierćfinale Euro 2008. Lektura iberyjskiej prasy nie pozwala w±tpić: piłkarze trafili na barbarzyńców, oszustów, zbrodniarzy. "Italio, nie zapomnieli¶my". "Nalewam benzynę do baku i widzę za dystrybutorem wymiotuj±cego Luisa Enrique. Idę się wysikać, w pisuarze siedzi dwóch Luisów Enrique, każdy wyciera krew z rozbitej twarzy. Kładę się do łóżka, a obok żony kto¶ leży - to Mauro Tassotti". "Jako naród zawsze demonstrowali¶my pogardę dla włoskiego futbolu". "Zagramy z Itali±. Z t± sam± star± Itali±, która nigdy nie gra w piłkę, ale zawsze wygrywa". To wszystko cytaty z fachowców i dziennikarzy. Luis Enrique też się wypowiedział: "Tym razem mamy przewagę, bo nie zagra Tassotti". I wezwał piłkarzy do wendety.

A teraz spytajcie Włocha, co s±dzi o Hiszpanach i jak przeżywa rywalizację z nimi. Rywalizację? Jak± rywalizację? - usłyszycie. Na poważnie bijemy się z Niemcami albo Francuzami, to oni s± groĽni. Hiszpanów uważamy wła¶ciwie za sympatycznych. Tak, wiemy, czasami się wyzło¶liwiaj±, nie przepadaj± za calcio, ale wrogo¶ci do nich nie czujemy, bo wła¶ciwie dlaczego? Zawsze z nimi wygrywamy, nigdy nam nie sprawiaj± poważniejszych kłopotów. Nie, słowo, tutaj naprawdę trudno doszukać się jakiej¶ ognistej rywalizacji.

Im dłużej będziesz rozmawiał, tym silniejsze odniesiesz wrażenie, że rozmawiasz ze słoniem, któremu chce dać w mordę w¶ciekły żółw. Ale hiszpański żółw ma problem. Słabo skacze i ma krótkie łapy. Nie dosięgnie nawet tr±by. A słoń go w ogóle nie zauważa.

Najbardziej symptomatyczny madrycki komentarz po awansie Włochów do ćwierćfinału brzmiał: "Ja się ich nie boję. Oni mnie wpędzaj± w przerażenie i panikę". Bo gehenna Hiszpanów trwa 88 lat. Owszem, sparingi wygrywaj± - np. ten ostatni, z marca. Ale meczu o stawkę - w mistrzostwach Europy lub ¶wiata, w eliminacjach lub turnieju finałowym - nie wygrali nigdy. Nawet jak Hiszpanie na Włochów nie trafi±, to szybciej odpadaj±.

Tassotti - złoczyńca sprzed półtorej dekady - dziwi się zapiekło¶ci rywali, mówi, że za brutalno¶ć słono zapłacił, że został zdyskwalifikowany na osiem meczów, że nie wyst±pił w finale tamtych mistrzostw, ba, już nigdy nie zagrał w reprezentacji. I dzi¶ wci±ż pyta: Czego oni jeszcze ode mnie chc±? Wyroku ¶mierci?

OdpowiedĽ jest prosta. Chc± wygrać. Choć raz. Przypomnijcie sobie, co polscy kibice czuj± na my¶l o Anglikach i Niemcach, a póĽniej przemnóżcie to przez milion. Bez mnożenia ani rusz, nie pojmiecie niczego. Nam wyższo¶ć najbardziej nielubianych przeciwników zdaje się do¶ć naturalna, przeważnie wysyłamy słabszych piłkarzy, więc porażek się w głębi duszy spodziewamy. Hiszpanów nie gnębi± żadne kompleksy poza kompleksem wyniku. Oni też zaliczaj± się do futbolowych potęg, wychowuj± niemal wył±cznie pokolenia graczy wybitnych b±dĽ znakomitych, opiewaj± spektakle uwielbianych na całej planecie Barcelony i Realu. Tymczasem reprezentacja kraju uciułała, podobnie jak Polacy, ledwie dwa medale - złoto i srebro mistrzostw Europy (odpowiednio w 1964 i 1984 roku). Na podium mundialu nie wdrapała się nigdy. Pozostała czempionem sparingów, nawet przez własnych rodaków traktowanym półserio, a przez prasę wręcz pogardliwie.

Włosi też traktuj± Hiszpanów - w najlepszym razie, je¶li ich nie ignoruj± - z lekceważeniem. Przed dwoma laty ogl±dałem mecz 1/8 finału mundialu z pewnym turyńczykiem, który szczerze i z zapałem dopingował ¶ródziemnomorskich s±siadów, by wyeliminowali nielubianych przez niego Francuzów. Skończyło się jak zwykle, a mój znajomy po drugim golu trójkolorowych tylko prychn±ł z niesmakiem, że Hiszpanie zgodnie z tradycj± byli mocni tylko w gębie, że po kilku udanych akcjach w grupie uznali się za mistrzów ¶wiata, choć mistrzami zostan± dopiero wtedy, gdy poprosz± o wsparcie Włochów. Najlepiej jedenastu.

Hiszpanie s± nałogowymi przegrywaczami, Włosi - nałogowymi wygrywaczami. Czterokrotni mistrzowie ¶wiata, dwukrotni wicemistrzowie, dwukrotnie porażki ponosili dopiero w półfinale.

Dlaczego im się udaje? Hiszpanie dawno wredny proceder zdiagnozowali. Włosi oszukuj±. Stosuj± brudne chwyty. S± wirtuozami opóĽniania gry, by zyskać na czasie, oraz zabijania gry, by obezwładnić przeciwnika. Maj± farta. O tak, nikomu tak nie pomaga fart jak Włochom, s± mistrzami ¶wiata w¶ród farciarzy! Maj± siedem żyć, zawsze podnosz± łby. Obrońca Fabio Cannavaro dostał Złot± Piłkę dla najlepszego gracza roku 2006?! Naprawdę?! Skandal! Całe szczę¶cie, że nie wszedł na scenę w¶lizgiem i nie wykosił tego, który mu j± wręczał!

Hiszpanie odwołuj± się stale do tego samego - kwestii smaku i etyki. Oni chc± zachwycać, dawać publice estetyczn± rozkosz i grać fair, Włosi zanudzaj± i babraj± się w moralnej zgniliĽnie. Kiedy w finale Ligi Mistrzów Milan zmierzył się z Juventusem, Madryt i Barcelona zawarły tymczasowy sojusz i dołowały się wzajemnie apokaliptycznymi wizjami ¶wiata futbolu opanowanego przez siły ciemno¶ci. Nigdy nie przejdzie im przez gardło, że rywale po prostu lepiej graj± w piłkę. Nie, oni wła¶ciwie uprawiaj± zupełnie inny sport. Czytałem kiedy¶ u wieloletniego zagranicznego korespondenta z Madrytu, że kiedy obrońca Realu Ivan Helguera b±kn±ł, iż chciałby wreszcie przestać słuchać o strasznym calcio i nauczyć się od Włochów wygrywać, nazajutrz nie zacytowała go żadna gazeta.

Niełatwo os±dzić, na ile w iberyjskiej psyche dominuje autentyczny wstręt do stylu calcio, a na ile rz±dzi ni± frustracja i gorycz. Kiedy kilka dni temu los zagrożonych odpadnięciem Włochów zależał od determinacji w ostatnim meczu grupowym Holendrów, komentator "Marki" błagał: "Zrób nam przysługę, Holandio! Przegraj z Rumuni±!". Nagle zapomniał o fair play, pragn±ł tylko unikn±ć przeznaczenia. A kiedy go nie unikn±ł - on i cały kraj - niektóre prasowe nagłówki uderzały po oczach prostym: "Nieeee!".

Zapytałem w Bazylei włoskiego znajomego, czy nie dostrzega jakich¶ atutów i powodów, dla których "Azzurri" mog± wreszcie z Hiszpani± przegrać. Okazało się, że dostrzega! Odpowiedział bez zastanowienia: "Ależ oni tym razem s± naprawdę groĽni! Grałe¶ kiedy¶ w ruletkę? Je¶li obstawisz jedn± cyfrę, istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że trafisz. Ale je¶li będziesz j± obstawiał konsekwentnie, raz za razem, w końcu musi ci się udać. Hiszpanie nie wygrali jeszcze nigdy. Serio się boję. Przecież to się musi kiedy¶ jakim¶ cudem zdarzyć".

Hit ćwierćfinałów: Hiszpania - Włochy

Zobacz także
  • Donadoni: Mam odej¶ć? Nie zamierzam
  • Hiszpańska prasa: Casillas odczarował kl±twę
  • Hit ćwierćfinałów: Hiszpania - Włochy. Będzie jak zwykle?
Terminarz
  • Mistrzostwa ¦wiata 2019