Sir Alex mógł przegrać wszystko

Arsene Wenger spytany, czy widzi u Fergusona jak±¶ słabo¶ć, rzucił: ?Jedn±. On wierzy, że nie ma żadnej?. Nieprawda!
Przychodz±c 22 lat temu na Old Trafford, trener Alex Ferguson postanowił rozprawić się z pijackimi obyczajami rozpowszechnionymi w całej lidze angielskiej. Nieuleczalnych moczymordów usuwał z klubu, innych reformował. Piłkarzy nadzorował osobi¶cie. Prasa, wspominaj±ca po finale Ligi Mistrzów każd± godzinę panowania szkockiego szkoleniowca, relacjonuje np. wieczór w domu nastoletniego Ryana Giggsa, podczas którego do drzwi zapukał Ferguson podejrzewaj±cy, że jego wychowanek schodzi na zł± drogę. Za progiem trener zobaczył grupkę młodych obu płci, otwart± puszkę piwa i na wpół roznegliżowanego Giggsa prasuj±cego koszulę. Towarzystwo szykowało się do wieczornego wypadu. Wyszli wszyscy - wyrzuceni przez niezaproszonego go¶cia - z wyj±tkiem walijskiego skrzydłowego. Giggsa czekała słynna ponad granicami "suszarka", czyli oryginalny fergusonowy sposób przywoływania do porz±dku: Szkot zbliża swoj± twarz do twarzy ofiary na minimaln± odległo¶ć i dopiero wtedy zaczyna go w¶ciekle rugać.

Nigdy się nie dowiemy, czy gdyby tamta impreza się udała, Giggs rozegrałby w ¶rodę 759. mecz w Manchesterze, bij±c rekord Bobby'ego Charltona i staj±c się najczę¶ciej dekorowanym graczem w angielskim futbolu. (Najczę¶ciej obok Phila Neala. Spór, kto wygrał więcej, pewnie potrwa). Niełatwo też ustalić, na ile Ferguson zmienił metody, czy "suszark±" częstuje pilkarzy rzadziej, czy dryl w drużynie generalnie zelżał. Trzeba by konfrontacji kilku pokoleń zawodników, którzy donie¶liby, jak w szatni było, a jak jest. Zwolniony wła¶nie z Chelsea trener Avram Grant upiera się jednak, że jego rywal musiał złagodnieć, bo zmieniły się czasy - gwiazdorzy zarabiaj± więcej niż kiedykolwiek, przyzwyczaili się do uwielbienia całej planety, a po transferze do najlepszych klubów przeważnie sami dbaj± o siebie. Zachowuj± się profesjonalnie, nie chc± stracić tego, co maj±. "Styl na suszarkę przestał działać. Poznałem Fergusona 20 lat temu i widzę, że teraz jest inny. Przyjacielski w stosunku do graczy".



Przywołuję refleksje Granta, bo nieuniknion± debatę o miejscu w historii i współczesno¶ci futbolu Fergusona - czy jest największy, czy jednak ciut mniejszy niż największy etc. - często sprowadza się do prostego wymachiwania trofeami. Owszem, nie ma się tutaj Szkot czego wstydzić, bo uzbierał ich kilkadziesi±t i doprowadził dwa kluby - wcze¶niej Aberdeen - do największych sukcesów w historii. Ale puchary przysłaniaj± nam wyczyn równie imponuj±cy. Otóż utrzymał się Szkot na szczycie przez kilka piłkarskich epok, wychodził nietknięty z najcięższych opresji, zdumiewał umiejętno¶ci± adaptacji do zmieniaj±cych się warunków, taktyczn± elastyczno¶ci±, ¶wiadomo¶ci± swoich ograniczeń, chęci± uczenia się. Słowem - zdolno¶ci± przetrwania. A przecież zanim trener zacznie seryjnie wygrywać lub przegrywać, musi przede wszystkim przetrwać. W tym fachu rzadko odchodzisz z własnej woli, zazwyczaj to ciebie wyrzucaj±.

Fergusona nie wyrzucili. I to nie wyrzucili z Manchesteru. Kiedy ocenia się dorobek trenerów, z wysokiego budżetu na transfery i kadry bogatej w ¶wietnych piłkarzy czyni im się często wyrzut. Słyszymy, że skutecznie sterowałby nimi i autopilot, że i te¶ciowa prezesa by wygrywała. Bzdura. Owszem, można odziedziczyć po poprzedniku mocn± grupę i skorzystać z jego wysiłku. Ale to działa krótko. W klubach o najwyższych aspiracjach - Manchester lubi się reklamować jako numer jeden na ¶wiecie - komfort ogranicza niebywała presja, konieczno¶ć wygrywania zawsze i wszędzie, ¶cieranie się trudnych osobowo¶ci, nierzadko napędzanych przekonaniem o własnej nieomylno¶ci i pragnieniem władzy.

Szkocki szkoleniowiec przeżył wszystko. Kto jeszcze pamięta, że już w 1990 roku na Old Trafford kibice wywieszali transparent: "Trzy lata wymówek i wci±ż gówno z tego wynika. Żegnamy, Fergie". Kto pamięta, że skończony wydawał się ledwie dwa lata temu, gdy Manchester zaj±ł w Lidze Mistrzów ostatnie miejsce w słabej grupie - z Villarrealem, Benfic±, Lille - i nie pocieszał się nawet walk± w Pucharze UEFA?



Ferguson popełniał błędy. Zarzucano mu, że niepotrzebnie podsycał konflikty z gwiazdami jak Stam czy van Nistelrooy i zbyt łatwo pozbywał się ich z drużyny, kpiono, że wina Beckhama - przed transferem do Realu dostał w twarz kopniętymi przez trenera butem - polegała głównie na tym, że ożenił się z popularn± piosenkark±. Miał też chwile słabo¶ci. W 2001 roku niepotrzebnie ogłosił w trakcie sezonu, że po jego zakończeniu odejdzie na emeryturę, i drużyna mu się rozlazła. Zawsze się jednak podnosił i wracał na szczyt, choć futbol zmieniał się dynamiczniej niż kiedykolwiek wcze¶niej.

Ze wszystkich liczb opisuj±cych jego karierę na mnie największe wrażenie robi 25 lat dziel±ce jego inauguracyjne trofeum międzynarodowe (Puchar Zdobywców Pucharów wywalczony z Aberdeen) od zdobytego w ¶rodę. Tym ćwierćwieczem można zmierzyć klasę i nie¶miertelno¶ć Fergusona - żaden jego kolega po fachu, który sięgał po europejskie zaszczyty, nie dokonał tego na zbliżonym choćby dystansie czasowym (tytuły dotychczasowego rekordzisty, Svena Gorana Erikssona, dzieliło 17 lat). Mało kto bowiem potrafi się dostosować i wci±ż przykrawać swoje upodobania do wymogów szaleńczo zmieniaj±cego się futbolu, który ożywcz± nowoczesno¶ć z sezonu na sezon zmienia w muzealny rupieć. Ostatnie dwie i pół dekady na boiskach to wieczno¶ć, więc trenerzy dziel± się, z grubsza bior±c, na młodych geniuszy, którzy dopiero będ± musieli potwierdzić klasę, oraz przebrzmiałe sławy, które wygrywaj± na niższym poziomie lub zmieniły fach. Czy 65-letni Leo Beenhakker rzeczywi¶cie szukałby wyzwań w Trynidadzie i Tobago lub Polsce, gdyby zamęczano go ofertami posad bliższych elity? Dlaczego nie pracuje 62-letni zaledwie Arrigo Sacchi? Nawet 69-letni Giovanni Trappattoni, też przecież bliski nie¶miertelno¶ci, z pułapów Ligi Mistrzów zsun±ł się na ławki Salzburga i kadry Irlandii...



Ferguson w grudniu skończy 67 lat, lecz wci±ż ewoluuje. Potrafi manipulować temperamentem zespołu i zmieniać styl gry w zależnie od potrzeb, po przyj¶ciu do Premier League obsesyjnie dbaj±cych o defensywę trenerskich jajogłowych w typie Beniteza i Mourinho nauczył piłkarzy skrupulatnie bronić. Trener Arsene Wenger spytany kiedy¶, czy widzi u Szkota jak±¶ słabo¶ć, rzucił: "Jedn±. On wierzy, że nie ma żadnej". Nieprawda. Ferguson mówi o swoich brakach publicznie, ostatnio przyznał, że potrzebuje asystenta Carlosa Queiroza, bo sam jest - to jego okre¶lenie - "dinozaurem" w sprawach przygotowania fizycznego. I zachwycał się wynalazkami współpracownika, który sprowadził do klubu pięciu fizjoterapeutów, dietetyka, trenera fitness, a nawet ortoptystę (według słownika optycznego to spec "wad widzenia obuocznego").

Efekty ol¶niewaj±, Manchester AD 2008 wydaje się drużyn± bardziej kompletn± niż Manchester AD 1999, który również wygrał LM. Okoliczno¶ci obu tych triumfów u¶wiadamiaj±, jak wiele szczę¶cia potrzebuj± nawet najwybitniejsi trenerzy. Gdyby nie fenomenalny zryw z finału przeciw Bayernowi, który ocalił "Czerwone Diabły" w doliczonym czasie gry, gdyby nie pech Johna Terry'ego, który po¶lizn±ł się w ¶rodę, Ferguson mógłby dzi¶ nie mieć w dorobku ani jednego Pucharu Europy. Żółtodziób Mourinho ob¶miałby go pewnie jako "losera".





Zobacz także
  • FC Porto wykluczone z Ligi Mistrzów
  • Ferguson chce trzech piłkarzy za 50 milionów funtów
  • Real odpowiada Fergusonowi: Jeste¶my zdziwieni
Terminarz
  • Mistrzostwa ¦wiata 2019