Rafał Stec: Zawodowiec

Synu, myślałem, myślałem i wreszcie wiem, jak wyjdziesz na ludzi. Na ambitnego mi nie wyglądasz, pracować nie lubisz, nie ma wyjścia, trzeba pokombinować, życie sobie jakoś ułożyć i kasę trzepać. Zostaniesz piłkarzem. Polskim piłkarzem.

Nie zagranicznym, bo zagraniczny to wcale tak fajnie nie ma, o nie. Nawet w Realu Madryt. Niby to raj, flota płynie, roleksy, ferrari, hugobossa gajery, modelki cycate, a widziałeś ich miny we wtorek, jak Roma im drugiego gola strzeliła? Gęby sponiewierane kompletnie. Przerażeni byli, czarna rozpacz, normalnie ból istnienia ich dopadł. Klęską się, frajerstwo, przejęli. Na końcu wygrali nawet, ale przez co przeszli najpierw! Nieee - to, synu, nie dla ciebie, ojciec chce dla ciebie życia lekkiego, godnego i bez zmartwień.

Te wszystkie Reale i inne włoskie ligi będziemy sobie oglądać w kanaleplus, ale wzoruj to ty się, synu, na Wisłach i Legiach. Nie wyjeżdżaj mi tu z ambicją i podobnymi pierdołami. Da się bez tego żyć i to da się żyć całkiem nieźle. Widziałeś, wisełkę pogoniły jakieś Gruziny, 277. miejsce w rankingu UEFA, niżej już się nie da, nikt z niższych tak zwanych rejonów tabeli dalej nie awansował. Jak na te ich męczarnie patrzyłem, aż się przestraszyłem, a nuż sobie te Szymkowiaki krzywdę zrobią, toż to okropna tragedia dla nich, prawie jak dla Realu porażki z Espanyolem czy Leverkusenem. Ale nie, to twarde chłopy, "nie załamujemy się", "gra się tak jak przeciwnik pozwala", "po prostu strzeliliśmy bramkę mniej", "byli od nas lepsi", "trzeba zakasać rękawy i o lidze myśleć". Żadnego płaczu i zgrzytania korkami, przecież świat się nie zawalił, rok temu przyjechała Valaerenga, też gleba i jakoś poleciało potem. A jeszcze bardziej to mi się ten legii bramkarz boruc podobał. "Trzeba zapomnieć, ja to właściwie już nie pamiętam", mówi 5 min po łomocie od Austrii z Wiednia, Austriaki to też nie ułomki, 153. miejsce, niżej od nich w rankingu tylko te Gruziny z Tbilisi. Ma jaja ten boruc! Zero deprechy, raz się wygrywa, raz się przegrywa, taki jest sport, i tego i takie tam.

Ja ci, synu, powiem, jako kibic teraz, nie ojciec, że żałoba to powinna być. To znaczy, podkreślam, z punktu widzenia kibica piłki nożnej. Reprezentacja reprezentacją, łomot za łomotem, ale tam chaos, tandeta i partyzantka, a tu Wisła latami budowana, kasy w cholerę, piłkarze najlepsi i też łomot. Teraz dopiero mamy pogrzeb naszej piłki.

Jednak mniejsza z tym, teraz już mówię jako kochający ojciec, to dla ciebie nawet lepiej, nikt cudów nie będzie wymagał. Mi się zresztą ci piłkarze podobają, oni sobie sportem łba nie zawracają, oni nie są w ogóle sportowcami, tylko, synu, profesjonalistami. Zapamiętaj sobie, synu, to słowo, PROFESJONALISTAMI, bo to słowo klucz w naszych czasach. Są profesjonalistami, ich profesja to zarabianie pieniędzy i z obowiązków wywiązują się bez zarzutu. A nawet lepiej, bo przyznam ci się, synu, że kompletnie nie rozumiem, skąd ta polska piłka kasę ciągnie. Wiem, Rooneye zarabiają więcej, ale oni zabawiają miliardy ludzi, a u nas przyjeżdżają Włochy, nie ma kompletu, przyjeżdża Barcelona, nie ma kompletu, przyjeżdża Anglia, też nie ma, liga tylko kodowana, jak to się może opłacać? Ale ty się, synu, nie bój, to działa, każdy średni słaby ligowy kopacz zarabia grubo więcej niż średnia krajowa, ty w ogóle się nie zastanawiaj, lepsze to niż fedrowanie, szpachlowanie, montowanie, nawet bycie przedstawicielem handlowym, sales representative znaczy, a i zarobisz więcej. No i presji żadnej, w niższych ligach to się przecież awans wygrywa szmalem to znaczy kupuje się, przygotowania do sezonu to tego szmalu znajdowanie, mam nadzieję, że tyle to już o życiu wiesz.

No więc, synu, piłkę sobie kop, nie wysilaj się za bardzo, nie bujaj w obłokach o Barcelonach i Manchesterach, może na stare lata przepcha cię jakiś agent do drugiej bundesligi, coś jeszcze skapnie, potem wrócisz jako czterdziestolatek, na pewno cię do ekstraklasy wezmą, oni biorą doświadczonych po zagranicy, jakiegoś juniora ze składu wymiksujesz i będzie git. A jak się zmęczysz, to zostaniesz trenerem, może nawet reprezentacji, nie musisz się specjalnie piłką nożną interesować, no chyba że bardzo chcesz. Słyszałem tego naszego Janasa po meczu w Irlandii Północnej, zdziwił się radośnie, jak mu dziennikarz powiedział, że Polska historyczny pierwszy raz z tego ciężkiego terenu zwycięstwo wywiozła. Kibice wiedzą, dziennikarze wiedzą, on nie wie, no, powiedz, to on chyba się za bardzo piłką nie interesuje?

Sam widzisz, kibic się wścieka, dziennikarz gorzknieje, bo tylko pisze, jak jest źle, wszyscy cierpią, nie ma co, najlepiej być piłkarzem, a potem trenerem. Strategia długoterminowa to się teraz nazywa, bez planowania ani rusz, no więc twoją strategią długoterminową powinno być selekcjonerowanie, to już fucha nad fuchami, raz na miesiąc jakiś mecz, zgrupowanko, poza tym laba, bo niby trzeba na mecze jeździć, obserwować - tych, co są w orbicie zainteresowań zwłaszcza - ale bez przesady z tym. Ja to się od dawna zastanawiam, co ten selekcjoner robi przez 45 tygodni w roku, kiedy nic nie robi. W taki przykładowy poniedziałek, wiadomo, ciężko, początek tygodnia, jak on wtedy selekcjonoruje? Siada i myśli, czy Krzynówek na lewą czy na prawą? Kto w ataku, może Włodar, każdy zasługuje na szansę? Zamartwia się, że Głowa mu wypadł? Jak długo można się zamartwiać? Eee, nieważne, nawet jak się pomartwi w niepełnym wymiarze godzin, to płacą za cały etat. Nie ma co, synku, w tej naszej piłce to se umią życie ułożyć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.