Po dziesięciu latach klęsk Indie odwróciły się od hokeja na trawie. To tak jakby Brazylijczycy porzucili piłkę nożną. Hindusi zachwycali od 1928 r., gdy zdobyli pierwsze złoto na igrzyskach. Wtedy w Amsterdamie holenderski sędzia złamał kij jednemu z Hindusów, by zobaczyć, czy ten nie ma jakiegoś magnesu w środku. Zachodził bowiem w głowę, skąd wzięła się bajeczna technika gości z Azji.
Potem Indie złoty sukces na igrzyskach powtórzyły siedem razy. W 1936 r., gdy goście z subkontynentu rozgromili Niemców 8:1 w finale w Berlinie, Adolf Hitler zaproponował zdobywcy sześciu goli Dhyanowi Chandowi, że mianuje go feldmarszałkiem (to taka gra słów: po niemiecku hokej na trawie to Feldhockey, a feldmarszałek - Feldmarschall). Chand grzecznie odmówił.
Sukcesy to już jednak odległa przeszłość. Po klęsce w igrzyskach azjatyckich (dopiero piąte miejsce) hokej na trawie został usunięty z listy sportów narodowych. Ma to swoje wymierne konsekwencje, czyli obcięcie wszystkich rządowych dotacji o połowę. Teraz Hindusi mogą nawet nie zakwalifikować się po raz pierwszy w historii do igrzysk olimpijskich. Został im jedynie turniej ostatniej szansy, który muszą wygrać.
Czy jest szansa odrodzenia? Dzięki Bollywood wszystko jest możliwe. Światełko w tunelu zaświeciło dzięki najświeższej produkcji. "Chak De! India" wypełnił kina i sprawił, że Hindusi przypomnieli sobie o hokeju na trawie. Nieprzypadkowo debiut filmu przypadł tuż przed świętem niepodległości Indii (15 sierpnia), bo pełno w nim podniosłych momentów z flagą narodową powiewającą na wietrze.
Co ciekawe, akcja oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, nieco tylko podkoloryzowanych (jak to w Bollywood). Pierwowzorem głównego bohatera (gra go jedna z największych gwiazd w Indiach Shahrukh Khan) był Mir Ranjan Negi, były bramkarz reprezentacji, a potem trener. W 1982 r., w finale igrzysk azjatyckich w New Delhi, puścił on siedem goli i w ciągu 70 minut (tyle trwa mecz hokeja) został zdrajcą narodowym. Rywalem Hindusów byli bowiem Pakistańczycy. Od uzyskania niepodległości oba kraje są w nieustannym konflikcie o Kaszmir.
Negi wrócił potem w glorii, gdy jako trener zdobył z męską reprezentacją mistrzostwo igrzysk azjatyckich (1998), a z kobiecą złoto Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej w 2002 r. Ten ostatni medal był szczególnie ceniony, bo była to sensacja.
I właśnie o reprezentacji kobiet opowiada film (Igrzyska Commonwealthu zostały w nim zastąpione mistrzostwami świata), co w Indiach stało się wydarzeniem społecznym. Dziewczyny z filmu są bowiem wyemancypowane wbrew hinduskim zwyczajom. Jedna z nich - o zgrozo - zrywa nawet zaręczyny, by grać w mistrzostwach świata.
Konsultantem filmu był sam Negi. 16 dziewczyn spędziło z nim pół roku na treningach. Zaczęły grubo przed początkiem zdjęć, bo producenci nie chcieli fuszerki. Dziewczyny musiały grać jak prawdziwe hokeistki. - Pod koniec naszej pracy osiągnęły już taki poziom, że mogłyby grać na poziomie reprezentacji - żartował Negi.
Film obejrzał holenderski trener Herman Kruis, który przyjechał gościnie popracować z hokeistkami reprezentacji Indii. - Nie rozumiałem ani słowa, ale to nie miało znaczenia. Każdy miłośnik hokeja zrozumie emocje dziewczyn i ich trenera - stwierdził.
- Jeśli choć jeden młody człowiek zainspirowany tym filmem zacznie uprawiać hokej na trawie, to nasza ciężka praca opłaciła się - podsumował Negi.