W piątek ten 25-letni zawodnik po raz pierwszy będzie trenował w barwach Vive Targi Kielce. Popularny "Kopara" na początku tego roku podpisał trzyletnią umowę z wicemistrzami Polski.
Bartłomiej Tomczak, skrzydłowy Vive Targi Kielce i reprezentacji Polski: Niedawno wróciłem z wakacji z Egiptu i na dobry początek dowiedziałem się, że będziemy organizatorem turnieju o dziką kartę do Ligi Mistrzów. Wtedy dopiero wróciłem myślami do piłki ręcznej. Teraz trenuję indywidualnie, ćwiczę na siłowni, biegam, tak by na pierwsze zajęcia mieć odpowiednio naładowany akumulator. Mam nadzieję, że wykorzystam swoją szansę.
- Staram się tak do tego nie podchodzić, bo wpadłbym w depresję. Mogę tylko zapewnić kibiców, że wyleję hektolitry potu na treningach, by jak najlepiej zaprezentować się w Kielcach. Wiadomo, że tak do końca to nikt nie radzi sobie świetnie z presją, która w Vive jest zawsze, ale będę walczył, by ustabilizować formę. Zresztą, jak podpisywałem umowę, to konkretnego celu nie dostałem. Mam grać, jak najlepiej potrafię - za to będę dostawał wynagrodzenie.
- Jasne, że tak (śmiech). To było 4 września ubiegłego roku z Vive. Zagrałem wtedy naprawdę super i to mając naprzeciwko siebie takiego klasowego zawodnika jak Mirza Dzomba. Ale nie zamierzam na tym poprzestać, to już jest historia. Teraz chcę tworzyć w Kielcach nową.
- I bardzo się za tym stęskniłem. Bo po to się wychodzi na parkiet, by wygrywać, zdobywać medale, a nie zajmować piąte-szóste miejsce. Miło jednak wspominam okres spędzony w Lubinie. Wiele się w tym klubie nauczyłem, bardzo się rozwinąłem. Przez cztery lata walczyliśmy w czubie ligi, zdobyliśmy nawet mistrzostwo Polski. Potem się wszystko posypało... Dlatego jak tylko pojawiła się oferta od kieleckiego klubu, to się nie zastanawiałem.
- Z działaczami Wisły rozmawiałem regularnie przez trzy lata. Dwa razy byliśmy bliscy porozumienia, ale jakoś z Łukaszem Szczuckim [były menedżer - przyp. red.] nie mogłem się dogadać i nasze rozmowy zakończyły się fiaskiem. Prezes Servaas też się ze mną kontaktował w 2008 roku. Dostałem konkretną ofertę, ale wtedy odmówiłem.
- Bo obiecałem prezesowi Zagłębia, że jak odejdę, to tylko do klubu zagranicznego. Tak szczerze, to potem myślałem, czy nie popełniłem błędu, ale cóż... Co się odwlecze, to nie uciecze...
- Mieliśmy dżentelmeńską umowę i tyle.
- W tym roku ofert nie miałem. Z drugiej strony w Kielcach tworzy się czołowy klub Europy, dlatego nie ma potrzeby wyjeżdżać z Polski. Może po wypełnieniu kontraktu spróbuję swoich sił w Bundeslidze? Właśnie w niej grali moi ulubieni zawodnicy: Stefan Kretzschmar [były lewoskrzydłowy reprezentacji Niemiec, obecnie dyrektor sportowy Magdeburga - przyp. red.] i Duńczyk Lars Christiansen. To wirtuozi, ich wyczyny na lewym skrzydle mnie inspirowały.
- Mam nadzieję, że mocny konkurent Mateusz Jachlewski dobrze na mnie wpłynie. W Lubinie było podobnie, kiedy grał Adrian Niedośpiał. Często występowaliśmy po pół meczu i świetnie się uzupełnialiśmy. Może w Kielcach będzie identycznie? Nie muszę grać całych meczów.
- Byłem zdumiony, że Płock zdobył mistrzostwo. Nie stawiałem na nich kompletnie! Nie pozostaje nam nic innego, jak awansować do Ligi Mistrzów i odzyskać tytuł. To właśnie są moje cele.
pawel.matys@kielce.agora.pl