Korona - Bełchatów 3:1. Miał być hit i był

Ekstraklasa. Piłkarze Korony i Bełchatowa, czyli drugiego i trzeciego zespołu ekstraklasy, stanęli na wysokości zadania i zagrali tak jak na hit kolejki przystało. Górą kielczanie. Choć to nie o ich zwycięstwie 3:1 po końcowym gwizdku mówiło się najwięcej.

Na pierwszy plan, pewnie wcale sobie tego przed rozpoczęciem meczu nie życząc, wysunął się sędzia Sebastian Jarzębak. Arbiter z Bytomia nie miał w sobotni wieczór najlepszego dnia. Bilans dziesięciu żółtych kartek i jednej czerwonej wcale bowiem nie świadczył o brutalności gry obu zespołu. Jarzębak zdecydowanie zbyt impulsywnie oceniał boiskowe wydarzenia. I o ile uderzenie łokciem Mate Lacicia (choć za identyczne przewinienie wcześniej powinien zostać ukarany Vlastimir Jovanović), czy niekontrolowany wybuch złości Jacka Popka nie mogły ujść na sucho, to kilka razy mógł się powstrzymać zanim sięgnął do kieszeni po kolejny kartonik. Choćby wtedy, gdy obdarował nim Aleksandara Vukovicia, tyleż boleśnie w skutkach, bo eliminując go z meczu z "jego" Legią.

Apogeum nieporadności miało miejsce w 80 minucie. Ku zaskoczeniu wszystkich odgwizdał... koniec meczu. Szybko wprawdzie się zreflektował, zachęcony sugestiami zawodników porównał czas swojego zegarka ze stadionowym, ale zamieszanie trudno było już odkręcić. Do szatni zaczęli nawet schodzić piłkarze GKS-u. - Powiedział nam, że u niego jest już 94 minuta, więc nie chcieliśmy się już dalej kłócić - wyjaśniał potem stoper gości Marcin Drzymont. - Różne błędy się zdarzają, ale ten to jakiś fenomen na skalę europejską. Coś mu się z zegarkiem chyba stało... - zastanawiał się obrońca Paweł Golański.

Kielczanom dopisywały humory, bo właśnie wygrali swój szósty mecz w sezonie. Podopieczni Marcina Sasala w lidze są niepokonani od siedmiu kolejek, mają już 20 punktów na koncie, a w dodatku w trzynastym kolejnym spotkaniu trafili do siatki rywala. Strzelanie z Bełchatowem rozpoczęli w 19 minucie, choć wtedy Koronie pomógł jeszcze obrońca gości Zlatko Tanevski. Ładną akcję kielczan zainicjował z głębi pola Sobolewski, wypatrzył na skrzydle Ediego, Brazylijczyk w pełnym biegu dośrodkował w pole karne, w powietrzu o piłkę powalczył Andrzej Niedzielan, ale wyręczył go Tanevski.

Kielczanie mogli też sami dopisać się do listy strzelców. W 34. min. indywidualny rajd Jovanovicia (w pełnym biegu minął czterech rywali) i długi przerzut do Macieja Korzyma, którego wolej z trudem odbił Sapela. Dziesięć minut później z rzutu wolnego bliski zaskoczenia golkipera gości był Vuković. Ale i GKS mógł pokusić się o gola. W doliczonym czasie z siedmiu metrów w poprzeczkę trafił Dawid Nowak.

Skutecznie bełchatowianie zaatakowali jednak już sześć minut po przerwie. Szybko wyszli z własnej połowy, trzema podaniami rozmontowali kielecką defensywę, Marcus Da Silva zagrał do Macieja Małkowskiego, a ten wykorzystując błąd w kryciu kieleckich obrońców pokonał Zbigniewa Małkowskiego. 60 sekund później goście musieli już radzić sobie w dziesiątkę. Za wspomniane uderzeniem łokciem Macieja Tataja (31-letni napastnik jeszcze przed przerwą zmienił Niedzielana, który naderwał torebkę stawową) z boiska wyleciał Lacić.

Korona grę w przewadze wykorzystała już w kolejnej akcji. W pole karne dośrodkował Golański, piłka spadła pod nogi Tataja, który strzałem po koźle przywrócił kielczan na prowadzenie. Gra w przewadze paradoksalnie nie wyszła jednak piłkarzom Sasala na dobre. Czekając okazji do kontrataków, za głęboko cofnęli się na własną połowę. A te długo nie nadchodziły, bo Bełchatów choć osłabiony, radził sobie jak w jedenastu. Kieleccy obrońcy mnóstwo pracy mieli z aktywnym Małkowskim i wracającym do wysokiej formy Nowakiem. Korona przetrwała trudne chwilę i w 77 min. wreszcie po mistrzowsku wyprowadziła kontratak. Tataj tak zatańczył w polu karnym przed Popkiem, że obrońca GKS-u musiał ratować się faulem. Rzut karny pewnie wykorzystał najlepszy na boisku Edi i umocnił kielczan na pozycji wicelidera ekstraklasy.

A już w piątek (godz. 20) Koronę czeka kolejny hit. Na Ściegiennego przyjeżdża Legia.

Korona Kielce - GKS Bełchatów 3:1 (1:0)

Bramka: Tanevski (19. samobójcza), Tataj (56.), Edi (77.) - Małkowski (51.)

Korona: Małkowski - Golański Ż , Hernani, Stano, Markiewicz Ż - Sobolewski, Vuković Ż, Jovanović, Korzym (71. Kaczmarek Ż ) - Edi (90.+2 T. Nowak), Niedzielan (41. Tataj).

GKS: Sapela - Tanevski, Lacić Ż Cz , Drzymont Ż , Popek Ż - Gol Ż , Bocian (38. Fonfara), Da Silva, Poźniak (40. D. Nowak) - Małkowski Ż, Żewłakow Ż (60. Kuświk).

Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów: 10251.

Zdaniem trenerów:

Maciej Bartoszek, trener GKS-u

Długo zastanawiałem się, co mam państwu powiedzieć po tym spotkaniu. Powiem tak: kibice i obie drużyny stworzyły dziś świetne widowisko. Szkoda, że inne osoby nie przyłączyły się do tego. I to na tyle

Marcin Sasal, trener Korony

To było to bardzo dobre spotkanie, obie drużyny pokazały ciekawy futbol. Zobaczyliśmy sporo sytuacji i wynik spotkania mógł być jeszcze wyższy. Szkoda tylko, że nie można było obejrzeć tego meczu bezpośrednio w telewizji. Ale widocznie inne widowiska były lepsze... Niech jednak żałują ci, którzy nie transmitują takich spotkań. Cieszymy się z wyniku, który teraz jest realny, a przed meczem był w sferze marzeń.

Rozmowy pod szatnią

Maciej Tataj, napastnik Korony

Pech Andrzeja Niedzielana spowodował, że pojawiłem się na boisku. Cieszę się, że nic nie zepsułem, a dodałem jeszcze coś od siebie. Mam nadzieję, że w tym sezonie będzie podobnie jak w poprzednim, gdy po pierwszym strzelonym golu się odblokowałem. W samym meczu było mnóstwo sytuacji z jednej i z drugiej strony. Spotkanie mogło podobać się kibicom. Gdy sędzia odgwizdał 80 minutę, to strasznie się zdziwiłem... Było trochę śmiechu.

Edi Andradina, kapitan Korony

Na początku graliśmy bardzo aktywnie. Po zejściu Niedzielana było nam ciężko, bo jesteśmy przyzwyczajeni do gry z nim. Mam nadzieję, że jego kontuzja nie jest poważna. Muszę pochwalić Maćka Tataja, bo zagrał bardzo dobrze i nam pomógł. Cieszę się z gola, bo Sapeli ciężko jest strzelić karnego. On mnie już dobrze zna (śmiech)... Na szczęście w ostatniej chwili zauważyłem jego ruch i zmieniłem kierunek strzału.

Dawid Nowak, napastnik GKS-u

W pierwszej połowie gra nam się nie kleiła. Korona zepchnęła nas do defensywy, dopiero pod koniec ocknęliśmy się i zaczęliśmy atakować. Drugą połowę zaczęliśmy bardzo dobrze. Mieliśmy przewagę, stwarzaliśmy sytuacje i wyrównaliśmy. Wydawało się, że będziemy kontrolować mecz. Niestety jedna dziwna decyzja sędziego i losy spotkania się odwróciły. A sytuacja z 80 minuty wystarczy za cały komentarz jego pracy.

Copyright © Agora SA