Biało-czerwoni wracają do Kielc

Piłka nożna. To już oficjalnie potwierdzone. Pierwsza reprezentacja Polski znów zagra na Ściegiennego. W sobotę 29 maja biało-czerwoni zmierzą się w Kielcach w towarzyskim starciu z Finlandią.

Tę decyzję, o którą od dawna zabiegali świętokrzyscy działacze zatwierdził ostatecznie zarząd Polskiego Związku Piłki Nożnej. Kielce wyścig o goszczenie kadry Franciszka Smudy wygrały z Płockiem, Szczecinem i Bydgoszczą. - Można powiedzieć, że do trzech razy sztuka - cieszy się Mirosław Malinowski, prezes ŚZPN.

Jesienią ubiegłego roku Kielce były bliskie zorganizowania meczu z Rumunią, a w marcu z Bułgarią. W obu przypadkach goście wybierali jednak Warszawę, bo bezpośrednio po spotkaniu chcieli być już na lotnisku. Prezes Malinowski zapewnia, że teraz taka sytuacja na pewno już się nie powtórzy. - Poinformowaliśmy Finów, że będę musieli dojechać autokarem z Krakowa i nie zgłaszali zastrzeżeń. Zresztą Skandynawowie podobnie jak Polacy chcieliby przeprowadzić u nas minizgrupowanie - mówi. Reprezentacja "Suomi" miałaby przebywać w Kielcach od 26 do 30 maja. - Zastanawiamy się, jak najlepiej zaplanować im pobyt. Nie tylko od strony czysto sportowej, zorganizowania bazy, ale także turystycznej, poznania naszego miasta i regionu - podkreśla prezes Malinowski.

Ekipa Franciszka Smudy spędzi w Kielcach tyle samo czasu. Prosto od nas wyruszy na tygodniowy obóz do Austrii, w trakcie którego zagra z Serbią. - Rozgrywki ligowe będą już zakończone. "Franz" dopilnuje więc, żeby kadra przyjechała do nas w możliwie najsilniejszym składzie - uważa prezes ŚZPN.

Dopiero pod koniec miesiąca - po spotkaniach z przedstawicielami urzędu miasta i MOSiR - zostaną ustalone ceny wejściówek. - Ale nie będą one wygórowane - zaznacza Malinowski. Godzina rozpoczęcia meczu też nie jest jeszcze ustalona. Tu decyduje stanowisko telewizji, która pokaże mecz biało-czerwonych. Prawdopodobnie odbędzie się jednak w godzinach popołudniowych (ok. 17), bo wieczorem w TVP planowana jest transmisja w finału konkursu Eurowizji.

Od ostatniego występu biało-czerwonych w Kielcach upłynął dokładnie rok - 1 kwietnia 2009 w rekordowych rozmiarach zespół pod wodzą Leo Beenhakkera rozbił San Marino (10:0).

Nie mniej ciekawie zapowiada się pojedynek w sobotę 19 czerwca w Sandomierzu, gdzie na niedawno wyremontowany stadion przy ul. Koseły wybiegną kobiece reprezentacje Polski i Węgier. Stawką meczu będą eliminacyjne punkty do mistrzostw świata w Niemczech w 2011 roku. Podopieczne Roberta Góralczyka w dotychczasowych spotkaniach spisują się bardzo dobrze. Wczoraj pokonały w wyjazdowym pojedynku Rumunię 4:1 i po pięciu meczach z 12 punktami na koncie liderują w grupie 4. - Pojedynek z Węgrami może dać nam awans do barażów, więc emocji ani kibiców w Sandomierzu nie powinno zabraknąć. W najbliższych dniach delegacja z PZPN będzie wizytować obiekt, bo na meczach o taką stawkę musi spełniać wymagania jakie stawia FIFA. Ale jestem pewien, że gospodarze sobie poradzą - mówi Malinowski.

Copyright © Agora SA