Korona Grzesika lepsza niż Korona Wilmana? Pierwsza próba z mistrzem Polski

Pięć kolejnych porażek. Bilans bramkowy 2:18. Co może nastrajać optymistycznie kibiców kieleckiego zespołu przed piątkowym starciem z Legią Warszawa?

Poza, oczekiwaną przez nich zmianą szkoleniowca, niewiele. Piłkarze Korony są bowiem krytykowani nie tylko za postawę na boisku, ale także poza nim. Jak informuje "Przegląd Sportowy", niektórzy z nich mają tkankę tłuszczową na poziomie 20 procent, kilku oblało także test na wysokość skoku dosiężnego. - Niektórzy po prostu mnie zawiedli. Ja mogę spokojnie spojrzeć w lustro. Ciężko pracowałem i myślę, że z drużyną wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Pytanie, czy nie udało mi się do nich dotrzeć, czy po prostu Ekstraklasa ich przerosła - zastanawia się Tomasz Wilman, były szkoleniowiec żółto-czerwonych.

Jego następcę Sławomira Grzesika od razu czeka duże wyzwanie. I bynajmniej nie jest nim czysto sportowy rezultat. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że w drużynie brakuje walki. Ale przecież ci sami ludzie pokonali 4:1 Lecha. Czyli są w stanie zwyciężać, ale problem leży tylko i wyłącznie w ich głowach. Cały sztab musi porozmawiać z zawodnikami. Muszą udźwignąć ten kryzys, który nas teraz dopadł - podkreśla 46-letni trener.

Na sferę mentalną, jako przyczynę ostatnich porażek Korony, wskazuje także Zbigniew Małkowski. Wie co mówi, bo w kieleckiej drużynie gra już od ponad sześciu lat. - Z jednej strony trochę niezręcznie mi oceniać kolegów. Ale przecież każdy powtarza, że na mecze z takimi zespołami jak Legia, Wisła, czy Lech nawet nie potrzeba dodatkowo mobilizować piłkarzy. Na nie się po prostu czeka - podkreśla doświadczony golkiper. Nie jest wykluczone, że powróci do bramki żółto-czerwonych, zwłaszcza, że Maciej Gostomski w ostatnich meczach nie może się pochwalić skutecznością. - Od momentu, gdy dostałem zgodę na grę od lekarzy, moja forma z treningu na trening rośnie. Decyzja należy tylko do trenerów - dodaje.

Sztab szkoleniowy będzie sobie także musiał poradzić z problemami kadrowymi. Do kontuzjowanych Djibrila Diawa i Łukasza Sekulskiego dołączył pauzujący za kartki Nabil Aankour, na domiar złego na urazy narzekają Dani Abalo (stłuczony mięsień czworoglowy uda) i Sergij Pilipczuk. - Jest szansa, że na mecz się wykurują, ale ostateczną decyzję podejmą specjaliści - pociesza Grzesik. A ku pokrzepieniu serc historię przywołuje Małkowski. - Legia, prowadzona przez Macieja Skorżę, przyjechała tu naszpikowana gwiazdami (2011 - przyp.red.) i przegrała 0:1. A potem po przerwie zimowej pokonaliśmy ją 3:2. Jestem przekonany, że do któregoś z tych meczów nawiążemy w piątek - zapowiada Małkowski. - Legia jest faworytem i nikt temu nie zaprzecza. Ale bramki są dwie, a piłka jedna.. Zobaczymy, być może znowu zakończy się wynikiem bezbramkowym - zastanawia się golkiper. A tymczasowy szkoleniowiec Korony zapowiada: - Traktuję powierzenie mi obowiązków pierwszego trenera jako swoje przywiązanie do klubu. Jeśli pojawi się ktoś, kto przejmie moją rolę i zagwarantuję mi trzy punkty w kolejnym meczu, to będę się bardzo cieszył - dodaje. 38-letni bramkarz wskazuje przy tym przyczynę drastycznego spadku formy kieleckiego zespołu. - Wielokrotnie mówiono, że brakuje nam przywódcy. Być może jest w tym dużo prawdy, ale jego kreują szatnia i wyniki. Jak mieliśmy dobre rezultaty, nikt nie wspominał o braku lidera - zauważa. A po ostatnim, przegranym 0:4 spotkaniu w Chorzowie, Jacek Kiełb mówił: - Po takiej serii zazwyczaj pierwszy obrywa trener. Każdemu jest bardzo głupio, bo nie ułatwiliśmy pracy trenerowi, z którym dobrze się nam pracuje. Musimy zmienić nastawienie i wtedy nasza gra na pewno będzie wyglądała dużo lepiej.

Rozdajemy bilety na Legię

Mamy dla Państwa 10 biletów na mecz. Trzeba zadzwonić dziś do naszej redakcji pod numer telefonu 412498213 w godz. 10-10.15 i podać swoje imię oraz nazwisko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.