Klęska BKS-u: Blamaż mistrzyń z wicemistrzyniami

Demolka, blamaż, sromotna porażka - tylko takich słów używano po nadspodziewanie łatwym zwycięstwie Muszynianki w Bielsku-Białej.

Pierwszy ligowy mecz siatkarek BKS-u Aluprofu w hali pod Szyndzielnią był jednocześnie spotkaniem mistrzyń z wicemistrzyniami. Wiosną w wielkim finale ligi bielszczanki pokonały po pięciu meczach Muszyniankę i zdobyły złote medale mistrzyń kraju.

Kibic, który kilka lat nie chodził na mecze miejscowych siatkarek, miałby w niedzielę problemy ze zidentyfikowaniem swojej drużyny. W zespole z Muszyny na parkiet w pierwszej szóstce wyszły aż trzy zawodniczki, które wcześniej odgrywały ważną rolę w ekipie z Podbeskidzia. Katarzyna Gajgał, Aleksandra Jagieło i Milena Sadurek w sumie pod Klimczokiem grały przez 20 lat, zdobyły kilkanaście trofeów i medali. Te zawodniczki dały wczoraj srogą lekcję gospodyniom, a kibice mogli tylko żałować, że wyborowe trio nie gra już w Bielsku.

Pojedynek reprezentacyjnych rozgrywających Katarzyny Skorupy i Sadurek zdecydowanie wypadł na korzyść tej drugiej. Do niedawna to były dwie równorzędne zawodniczki na swojej pozycji, obecnie przewaga liderki Muszyny jest ogromna. Trener Grzegorz Wagner Skorupę zmienił już po ośmiu minutach meczu, młoda Anna Kaczmar radziła sobie jednak niewiele lepiej.

Pod siatką Gajgał kilka razy pokazała Jolancie Studziennej, kto dziś będzie rządził. W blokach różnica na korzyść gości była wielka, podobnie jak w przyjęciu.

Pierwszego seta mistrzynie kraju przegrały 11 punktami, drugiego - dziewięcioma. W siatkówce to kosmiczna różnica. Dla mistrzyń kraju to blamaż. Trzecia część była nieco bardziej wyrównana. W decydujących momentach punkty zdobywała Jagieło i to ona uznana została za MVP meczu. - Spodziewałyśmy się ciężkiego meczu, tymczasem Bielsko w dwóch pierwszych setach specjalnie nam się nie postawiło - komentowała Jagieło. - Wygrana pierwszego seta do 14 to było zaskoczenie także dla nas - potwierdzała Gajgał.

Bielszczanki kończyły mecz z opuszczonymi głowami. - To sromotna porażka. Nie było takiego elementu siatkarskiego rzemiosła, który wykonałybyśmy poprawnie - z pokorą przyznała Skorupa. - Wypadałoby przeprosić kibiców - dodał trener Wagner.

Z boku spotkanie oglądała Anna Werblińska. Liderka BKS-u nadal jest w trakcie rehabilitacji po zabiegu artroskopii kolana i w tym roku na parkiecie już się nie pojawi. - Przyszłam na ten mecz w dobrym humorze, tymczasem teraz halę opuszczam w nastroju bardzo złym - rzuciła tylko.

Po raz kolejny rozgorzała dyskusja na temat gry w hali pod Szyndzielnią. Przeciętna jak na tak duży obiekt frekwencja, tragiczny dojazd w śnieżnej zadymce, trybuny mocno oddalone od parkietu, co zupełnie pozbawia mecz atmosfery, która jest w starej hali przy ul. Rychlińskiego. - Ja wolałam stary obiekt, tam gra się dużo lepiej. Śmiem twierdzić, że gdyby dziś mecz odbywał się na tamtym obiekcie, grałoby nam się znacznie trudniej - przekonywała Gajgał. W Bielsku spora grupa kibiców odlicza czas do powrotu na poprzedni obiekt. Pod Szyndzielnią trzeba jeszcze rozegrać dwa mecze ligowe i jeden pucharowy...

Po meczu po korytarzach hali długo błądził Andrzej Niemczyk. Były szkoleniowiec reprezentacji Polski chciał zdążyć na konferencję prasową, jednak... zgubił się i dotarł na miejsce długo po zakończeniu wywiadów. Był zaskoczony nowym obiektem, ale przede wszystkim grą gospodyń. - Co się stało z BKS-em? Gdyby zagrały tak jak w czwartek przeciw Azerkom, wynik byłby całkiem inny. Grzegorz Wagner jeszcze musi umocnić stabilność tej drużyny - kręcił głową utytułowany szkoleniowiec.

BKS Aluprof Bielsko-Bielsko - Muszynianka Muszyna 0:3 (14:25, 16:25, 20:25)

BKS: Skorupa, Ciaszkiewicz, Bamber, Frąckowiak, Okuniewska, Studzienna, Sawicka (libero) oraz Kaczmar, Matusiak, Waligóra, Wojtowicz.

Muszynianka: Sadurek, Jagieło, Stam-Pilon, Kaczor, Bednarek-Kasza, Gajgał, Zenik (libero) oraz Wensink, Śrutowska, Kasprzak.

Widzów: 1000.

Copyright © Agora SA