Znów trzy punkty. Podbeskidzie nie zwalnia tempa

W ostatnich latach żadna z drużyn w pierwszej lidze nie miała po 15 kolejkach tyle punktów co w tym sezonie ekipy z Łodzi i Bielska-Białej.

Tempo duetu liderów w obecnym sezonie pierwszej ligi jest niesamowite. ŁKS i Podbeskidzie gromadzą seryjnie punkty, odnoszą jedno zwycięstwo za drugim i stopniowo powiększają przewagę nad resztą stawki. Łodzianie i bielszczanie po piętnastu kolejkach mają lepszy dorobek punktowy niż Widzew i Górnik Zabrze przed rokiem, Zagłębie Lubin przed dwoma laty czy Arka Gdynia i Śląsk Wrocław trzy sezony wcześniej.

Tempo jest tak mocne, że Górale najwyraźniej w sobotę sami odczuli jego skutki. W meczu z MKS Kluczbork wystąpili w roli zdecydowanego faworyta, jednak długo nie mieli pomysłu na mądrze grających rywali. Bielszczanie nie stwarzali zagrożenia pod bramką ekipy z Kluczborka, co gorsza kilkakrotnie pozwalali ekipie z kluczborka rozwijać groźne kontrataki.

Na trybunach pojawili się tym razem dwaj główni pretendenci do fotela prezydenta miasta. Grażyna Staniszewska, która obiecała mieszkańcom pobliskich budynków zainteresować się ich protestem w sprawie budowy nowego stadionu oglądała spotkanie z trzeciego rzędu. Jacek Krywult, urzędujący prezydent, który ostatnio zwykle kończył kibicowanie po pierwszej połowie, tym razem wytrwał do końca. Dzięki temu oboje kandydaci mieli okazję obejrzeć bramkę, która padła po przerwie.

Trener Robert Kasperczyk widząc, że w ataku jego zespół nie potrafi zagrozić bramce Krzysztofa Stodoły, w 58 minucie dokonał podwójnej zmiany: wpuścił ofensywnie grającego Piotra Malinowskiego oraz swego najlepszego strzelca Adama Cieślińskiego, który z powodu kontuzji ostatnio grywał niewiele.

Ten duet potrzebował ledwie 120 sekund, by zdobyć gola: Malinowski wrzucił piłkę w pole karne, a Cieśliński lekko trącił futbolówkę i ta wpadła do siatki obok bramkarza! - Zespołowi nie szło. Wyszedłem, żeby pomóc i udało się. Mamy już 35 punktów i oby tak dalej - mówił strzelec jedynej bramki. - To był ciężki mecz. Wiedzieliśmy, że Kluczbork się tu nie otworzy. Na całe szczęście jest u nas taki zawodnik jak Adam, który wchodzi i pięknie wykonuje swoją robotę - dodawał Sławomir Cienciała, kapitan Górali.

Trener gości był niepocieszony. - Nie do końca udało mi się przekonać zawodników, że z tym Podbeskidziem można grać - kręcił głową Grzegorz Kowalski.

Szkoleniowiec gospodarzy miał pewne pretensje do siebie. - Człowiek zawsze mądry po fakcie, ale wydaje mi się, że może trzeba było dać ze 2-3 świeże ogniwa. W pierwszych 15 minutach animusz był, potem gra siadła - stwierdził Robert Kasperczyk. Jego podopieczni mają na koncie już 11 zwycięstw i pięć punktów przewagi nad trzecim w tabeli Piastem. W dwóch końcowych kolejkach tego roku zagrają na wyjeździe w Gorzowie oraz u siebie z rewelacyjnie ostatnio spisującym sie Ruchem Radzionków. - Chcielibyśmy ten rok zakończyć dwoma zwycięstwami - zapowiada Cienciała.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - MKS Kluczbork 1:0

Bramka: 1:0 Cieśliński (60.)

Podbeskidzie: Zajac - Cienciała, Broniewicz, Konieczny, Osiński - Rogalski, Koman, Ziajka (58. Malinowski), Łatka - Demjan (90. Chmiel), Patejuk (58. Cieśliński).

MKS: Stodoła Ż - Orłowicz, Odrzywolski, Wilusz, Stawowy (32. Góral) - Niziołek, Glanowski (83. Nowacki), Kazimierowicz, Nitkiewicz - Tuszyński, Półchłopek (78. Hober).

Sędziował: Marek Karkut (Warszawa). Widzów: 2800.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.