Dawna gwiazda widzi Ruch na podium ekstraklasy

Zwycięstwa i gra o trofea to naturalne środowisko Ruchu - podkreśla czołowy przed laty napastnik ?niebieskich?.

"Asiu" Marx od ponad 30 lat mieszka i zarabia na życie we Francji. O swoim byłym klubie jednak nie zapomina - ściska kciuki przed telewizorem, a nawet planuje transfery.

Wojciech Todur: Czy do Francji docierają wieści o dobrej grze Ruchu?

Joachim Marx, dawny piłkarz Ruchu: Oczywiście! Specjalnie zamówiłem sobie Canal +, żeby śledzić mecze "niebieskich". Cztery kilometry dalej mieszka Gienek Faber [przed laty znakomity skrzydłowy Ruchu - przyp. red.]. Nie ma dnia, żebyśmy ze sobą nie rozmawiali. Analizujmy, oceniamy, wspólnie przeżywamy spotkania naszej drużyny. Oglądałem ostatni mecz Ruchu z Legią i uważam, że to było przełomowe spotkanie. Ruch będzie na podium!

Zaskakuje Pana skuteczna gra "niebieskich"?

- I tak, i nie. Ostatnie lata były naprawdę ciężkie. Odwykliśmy od sukcesów, a przecież zwycięstwa i gra o trofea to naturalne środowisko Ruchu. Myślę, że Ruch potrzebował czasu. Okrzepł jak chorzowska młodzież. Znam dobrze ojca Maćka Sadloka i dzięki niemu zacząłem śledzić karierę jego syna. Jeszcze w ubiegłym sezonie zdarzały mu się złe, nerwowe mecze. Niepotrzebne faule i nieprzemyślane zagrania. Dziś to inny, pewny swojej wartości piłkarz - taką drogę przeszło większość chorzowskich zawodników.

Przez Cichą przetaczają się co mecz tabuny menedżerów. Kiedy zobaczymy kolejnego zawodnika Ruchu we Francji?

- Przed laty zapisaliśmy piękną kartę we francuskiej lidze. Faber, Bula, Nieroba to byli liderzy swoich drużyn. Sam wciąż pracuję jako skaut Racingu Lens, więc o chorzowskich talentach wiedzą i nad Sekwaną. Sadlok ma 21 lat, Artur Sobiech - 20 lat. Jedni powiedzą, że za młodzi na wyjazd, inni będą przekonywać, że już powinni kopać piłkę w silnej lidze. Jednej odpowiedzi nie ma. Zaręczam jednak, że we Francji zyskają takie warunki do treningu i rozwoju, które na pewno zaważą na ich przyszłości. Nie tak dawno Lens było zainteresowane Robertem Lewandowskim. Cóż jednak z tego, skoro kwota, jakiej żądał za swojego piłkarza Lech, odstraszyła czołowe francuskie kluby.

Zawodnicy Ruchu od kilku tygodni powtarzają: "Nie chwalcie nas. Jeszcze nic nie osiągnęliśmy". Wpadka w Pucharze Polski potwierdza ich słowa.

- Są na ostatniej prostej, a z doświadczenia wiem, że teraz będzie najtrudniej. Na pewno nie czują się zbyt pewni, bo na tym poziomie wielu z tych piłkarzy nigdy w życiu nie grało. Zanim w połowie lat 70. powstał wielki Ruch trenera Michala Vicana, my też musieliśmy wylać wiadra potu. Pierwszy rok był przejściowy, nie mogliśmy sobie poradzić z niezwykle ciężkimi treningami. A potem dziękowaliśmy Vicanowi, że mamy taką krzepę, że możemy grać i dwa mecze pod rząd. Ale spokojnie. Ruch da radę. Zwycięstwo z Legią to nie był przypadek. Szkoda tylko, że do tej Wisły podchodzą jak do jeża. Mają jakieś kompleksy czy co?

Wyeliminowanie z Pucharu Polski może zachwiać wiarą drużyny?

- Nie powinno. Trzeba pamiętać, że Puchar Polski nigdy nie był dla nas tak szczęśliwy, jak rozgrywki o mistrzostwo Polski. Sam zdobyłem to trofeum tylko raz, gdy w 1974 wygraliśmy z moim byłym klubem, Gwardią Warszawa, 2:0. Na dodatek strzeliłem oba gole, i to w dwie minuty (śmiech). Taki był z nas mocarz, a już rok później potknęliśmy się na pierwszym rywalu. Mistrz Polski i zdobywca Pucharu przegrał z trzecioligowym Zagłębiem Lubin 2:3. Pamiętam, że specjalnie na nasz przyjazd wymalowano szatnie. Wszystko się kleiło, śmierdziało, a na środku stał jakiś okropny piec. Wielkich sukcesów w Pucharze to za moich czasów nie było.

Ruch obchodzi jubileusz 90-lecia. Przyjedzie Pan na uroczystości?

- Rozmawiałem już na ten temat z dyrektorem klubu Mirkiem Mosórem. W pierwszym terminie akademia nie odbyła się ze względu na żałobę narodową. Teraz słyszę, że mamy się spotkać 21 maja. Wygląda na to, że nie przyjadę [na spotkaniu ma też zabraknąć Krzysztofa Warzychy, który w tym terminie wybiera się do Kanady - przyp. red.]. Najwcześniej pojawię się w Chorzowie w czerwcu.

Niebiescy będą wtedy mistrzem Polski?

- Bardzo bym chciał! Gdyby nie ta porażka z Zagłębiem Lubin, to mieliby olbrzymie szanse, a tak Myślę, że złoto zgarnie Lech. Ruch może być tuż za nim, bo to dwie najrówniej grające drużyny. Legia i Wisła są bardzo chimeryczne.

Joachim Marx

Urodzony: 31 sierpnia 1944 r. w Gliwicach

Kluby: GKS Sośnica, GKS Gliwice, Gwardia Warszawa, Ruch Chorzów (162 mecze, 66 goli), RC Lens, US Noeux-les-Mines

Sukcesy: mistrz olimpijski z Monachium (1972), dwukrotny mistrz Polski z Ruchem (1974, 1975), zdobywca Pucharu Polski z Ruchem (1974)

Reprezentacja: 23 mecze, 10 goli

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.