Dobry pomysł, zły pomysł: Pucharu UEFA nie uratuje już nic

Zenit wygrał Puchar UEFA, bo sobie na to po prostu zasłużył. Za dwa lata jednak nikt nie będzie o tym pamiętał, a już na pewno nikt nie będzie pamiętał o Rangersach, bo taki jest los finalistów drugorzędnych rozgrywek. Rozgrywek na drugorzędność skazanych, skoro za rok żadnego z tegorocznych półfinalistów w nich nie zobaczymy.

Dobry pomysł: Być jak Zenit. Pokonali Villarreal, Olympique Marsylia i Bayer Leverkusen. W półfinale rozbili Bayern, który miał wygrać Puchar UEFA lewą nogą. W finale nie dali Rangersom żadnych szans. Krótko mówiąc - wygrali najlepsi.

Zły pomysł: Być jak Rangers. Ostatni raz drużynę z takim obrzydzeniem podchodzącą do gry w piłkę w finale jakiegokolwiek turnieju widzieliśmy osiemnaście lat temu na mundialu we Włoszech. Argentyna doszła wtedy do finału grając systemem bramkarz Goycochea - ośmiu przeszkadzaczy - Maradona - Caniggia. Rangersi nie mieli w składzie Maradony i Cannigii, więc system jeszcze rozwinęli, przeszkadzając w zasadzie całym zespołem. Dzięki temu udało im się nie stracić bramki przez 494 minuty. Udało im się też oddać w całym finale dwa celne strzały.

Dobry pomysł: Umieć grać w piłkę. Zenit pokazał fajną, ofensywną grę, na którą aż przyjemnie było patrzeć, choć w finale grał bez swojego najlepszego strzelca, Pawla Pogrebniaka. Araszwin udowodnił, że jest piłkarzem i liderem pełną gębą, a jego podanie przy pierwszej bramce dla Zenitu - palce lizać. Na zawojowanie Ligi Mistrzów to jeszcze pewnie za mało, ale od czego bogaty sponsor. A jeśli będą grać tak, jak choćby w półfinale z Bayernem, to szanse na wyjście z grupy są już teraz naprawdę duże.

Zły pomysł: Nie umieć grać w piłkę. W doliczonym czasie gry Rangers mieli dwie idealne, choć przypadkowe, okazje do wyrównania, ale strzelali panu Bogu w okno. I to najlepiej świadczy o ich ofensywnej indolencji. Wcześniej mieli poważne problemy z przedarciem się na połowę przeciwnika. Ich plan gry wyglądał tak: wybijamy przez dwie godziny w trybuny, a potem liczymy na karne. Rangers grali tak nawet kiedy już przegrywali. Z bardzo prostej przyczyny - lepiej nie potrafią.

Dobry pomysł: Nie mieć złudzeń. Puchar UEFA to nijakie trofeum, o które walczą nijakie zespoły. O ostatnich trzech finalistach nie da się powiedzieć nic więcej ponad to, że byli. Ktoś jeszcze pamięta jak w finale grały Espanyol i Middlesbrough? Kogokolwiek to obchodzi? To nie przypadek, że z tegorocznych półfinalistów w przyszłym roku niemal na pewno żadnego nie zobaczymy w Pucharze UEFA ,bo wszyscy zagrają w Lidze Mistrzów. Może poza Fiorentiną, dla której jednak brak awansu będzie jednocześnie klęską i ciężkim frajerstwem.

Zły pomysł: Majstrować przy Lidze Mistrzów. Pomysł na uratowanie Pucharu UEFA jest bardzo prosty. Ograniczyć Ligę Mistrzów. Gdybyśmy w Pucharze UEFA mogli zobaczyć na przykład Arsenal, Liverpool, Barcelonę i Juventus (Milan niemal na pewno i tak tam zagra) - rozgrywki wreszcie stałyby się ciekawe. Jednocześnie jednak byłby to pomysł bardzo zły. Liga Mistrzów dlatego jest tak fascynująca, że poza pojedynczymi przypadkami grają w niej wszyscy najlepsi. Możliwe, że coś takiego nas czeka, bo Michel Platini jakoś musi zapłacić za wybór na fotel szefa UEFA. Ale wtedy wszyscy zatęsknimy za obrzydliwie elitarnymi rozgrywkami dla obrzydliwie bogatych.

Jednak wątpimy w takie rozwiązanie. Z kury znoszącej złote jajka nie robi się rosołu.

Dobry pomysł: Milczeć nad polską trumną. W tym sezonie Puchar UEFA przestał nas interesować 4 października ubiegłego roku. Wtedy w I rundzie Crvena Zvezda Belgrad wyleczyła Groclin z marzeń o fazie grupowej. Wcześniej w II rundzie eliminacji Dnipro Dniepropietrowsk wyleczył Bełchatów. Był jeszcze mistrz Polski A nie, Zagłębie odpadło w II rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów i nie awansowało do Pucharu UEFA. Korci nas, żeby powiedzieć co o tym sądzimy i byłyby to słowa dosadne i dla polskich klubów bolesne. Ale obiecaliśmy milczeć, więc milczymy.

Zły pomysł: Lekceważyć Puchar UEFA. Przynajmniej gdy się jest drużyną z polskiej ligi. W tym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów zobaczymy z automatu mistrza Rumunii. Nie to, żeby jakoś szczególnie nam na tym zależało, ale to słuszna nagroda za dobrą grę w Pucharze UEFA. Dwa lata temu Rumuni mieli w ćwierćfinale dwie drużyny, w półfinale jedną. Polacy mieli tyle, co zawsze - czyli nikogo w fazie grupowej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.