Dobry pomysł, zły pomysł: Lepiej z USA, niż z Niemcami

Lepiej wiedzieć co jest nie tak, czy może lepiej jeszcze przez chwilę śnić i przykre przebudzenie zachować na czerwiec? Po meczu z USA pozostają nam głównie takie niewesołe dylematy. Dobra wiadomość - wiemy już nad czym trzeba jeszcze pracować. Zła - trzeba pracować nad wszystkim.

Dobry pomysł: Zagrać tak z USA, a nie z Niemcami. Po wcześniejszych sparingach reprezentacji robiło nam się raczej błogo, piłkarzom zapewne też. Dlatego może i dobrze, że zimny prysznic przyszedł teraz, a nie na Euro. Przynajmniej wiadomo, nad czym trzeba pracować.

Zły pomysł: Grać tak z USA, skoro na Euro gramy z Niemcami. Niestety okazuje się, że pracować trzeba nad wszystkim. Niektórzy zawodnicy wyglądali w Krakowie tak, jakby edukację piłkarską powinni powtarzać od poziomu trampkarza. Może nawet od podwórka. O Miroslavie Klose napisaliśmy już z tysiąc głupich dowcipów i pewnie drugie tyle napiszemy, ale jedno jest pewne - on nie będzie marnował takich prezentów, jakie w środę rozdawała polska obrona. Zresztą, czemu mówimy tylko o Niemcach? Austriacy wprawdzie przegrali dwa ostatnie mecze, ale najpierw napędzili stracha Niemcom (wynik 0:3 był zdecydowanie gorszy niż gra), a w środę prowadzili już z Holandią 3:0. To, że przegrali 3:4 nie jest pocieszeniem. Polacy, jak Holendrzy, w środę też przegrywali 0:3 i 0:3 się skończyło.

Dobry pomysł: Popaść w zadumę. Znowu to samo - przed wielkim turniejem połowa drużyny nie gra, a im do niego bliżej, tym lepiej widać destrukcyjny wpływ ławki na formę zawodników. Jacek Krzynówek to jeden z najlepszych przykładów - gaśnie w oczach z meczu na mecz. Z USA zagrożenie z jego strony było niemal zerowe, a mówimy o jednej z największych strzelb naszej kadry.

Zły pomysł: Wpadać w panikę. Tej metody przygotowań próbował już Paweł Janas i nie pomogło. Nerwowe zmiany w składzie i taktyce tylko podcięły skrzydła drużynie. Przed Euro kadrowiczów czeka jeszcze dwutygodniowe zgrupowanie, podczas którego będzie szansa, żeby przywrócić ich do stanu fizycznej i mentalnej używalności. Nie mamy pewności, że pomoże, ale wiemy, że panika i nerwowe ruchy zaszkodzą na pewno.

Dobry pomysł: Martwić się polskim atakiem. W przerwie Beenhakker zmienił całą ofensywną czwórkę, z której co najmniej połowa (Żurawski i Krzynówek) to niemal pewniacy do pierwszego składu na Euro. Nie pomogło, zmiennicy zagrali na podobnym poziomie, czyli fatalnie, a mówimy między innymi o naszej największej gwieździe, czyli Smolarku. Od meczu z Czechami, w którym gra napastników wyglądała źle, reprezentacja zrobiła wielki krok wstecz. Zmuszeni do ataku pozycyjnego polscy napastnicy są nadzy - w grze w piłkę nożną piłka zdecydowanie im przeszkadza.

Zły pomysł: Nie martwić się obroną. Po meczu z Czechami pisaliśmy, że mamy klasowych stoperów i co najmniej solidnych bocznych obrońców. Po meczu z USA nie wypada nam tego, przynajmniej częściowo nie odszczekać. Boczni obrońcy zagrali w środę katastrofalnie. Wasilewski zawalił drugiego gola, Bronowicki mecz mógł rozstrzygnąć w pojedynkę, bo każde jego zagranie kończyło się katastrofą. Środkowi obrońcy solidarnie zawalili pierwszego gola i chociaż starali się łatać błędy kolegów, kilka razy mylili się tak, jak nawet juniorom nie wypada. Jedyne pocieszenie jest takie, że zabrakło Żewłakowa, który kilka razy pokazał, że jest zawodnikiem dla kadry kluczowym. Tylko co będzie, jeśli przed Euro złapie kontuzję?

Dobry pomysł: Raz na zawsze zapomnieć o Pawle Brożku. Matusiak, który przez rok nie grał w piłkę, jest po kontuzji, bez okresu przygotowawczego zagrał milion razy lepiej, mimo iż zagrał słabo. Gdybyśmy nie obserwowali napastnika Wisły szczególnie uważnie - nie wiedzielibyśmy, że był w środę na boisku. Grał tak, jakby przede wszystkim chciał się schować za obrońców, żeby broń Boże nikt mu nie podał i żeby broń Boże nie trzeba było strzelać. Wichniarek z Czechami może nie zachwycił, ale pokazał czym się różni piłkarz grający w poważnej lidze od gwiazdki na poziomie Orange Ekstraklasy.

Zły pomysł: Wierzyć jeszcze w Bronowickiego. O jego błędach moglibyśmy pisać długo Więc napiszemy. Bronowicki to dla nas jedno z największych rozczarowań tej kadry. Konkurencję ma praktycznie zerową, przez co w każdym meczu udowadnia, jak bardzo się do kadry nie nadaje. Już z Czechami siał popłoch pod swoją bramką. Z USA robił za bombę, której każde zagranie nie tyle groziło, co kończyło się wybuchem. Po jego kiksach z naszej obrony nie zostawały nawet zgliszcza - każde podanie trafiało do przeciwnika, każda próba interwencji kończyła się pudłem albo bezmyślnym faulem. Zmusił Krzynówka do wracania pod bramkę, a i tak co najmniej raz próbując mu pomóc odebrał mu piłkę tylko po to, żeby natychmiast oddać ja rywalowi. O jego błędzie z drugiej połowy, kiedy Donovan przez pół boiska biegł na naszą bramkę mając przed sobą tylko Boruca nie zapomnimy nawet jeśli w meczu Niemcami strzeli hat tricka. Jesteśmy już pewni - lewy obrońca, który zatrzymał Cristino Ronaldo był zbiorową halucynacją.

Dobry pomysł: Zaufać Beenhakkerowi. Co nam innego pozostało? Leo widział jak zagrali jego piłkarze i na pewno wyciągnie wnioski. Kilku zawodników o grze na Euro może definitywnie zapomnieć, a wszyscy mogą być pewni, że na zgrupowaniu przed turniejem czeka ich ciężka harówa nad formą. Także mentalną, bo w środę kilku zawodników grało tak, jakby już teraz presja związała im nogi. A ona w meczu z Niemcami mniejsza nie będzie.

Zły pomysł: Wierzyć, że Leo wystarczy za wszystko. Żeby wszystko było jasne - do Beenhakkera pretensji nie mamy żadnych. Jednak środowy mecz przypomniał nam starą piłkarską prawdę o Salomonie i pustym. Tak grającego zespołu od klęski nie uratowałby nawet trenerski czwórumwirat złożony z Alexa Fergusona, Jose Mourinho, Arsene'a Wengera i Franka Rijkaarda. Wierzymy, że Beenhakker wybierze na Euro najlepszych polskich piłkarzy i przygotuje ich najlepiej jak się da. Niestety, jeśli ci wybrańcy będą zachowywać się jak analfabeci, klęska na Euro jest nieunikniona.

Copyright © Agora SA