Crashed Ice - ekstremalny wyścig łyżwiarski

Na pierwszy rzut oka jest to połączenie hokeja, łyżwiarstwa szybkiego i saneczkarstwa - zawodnicy wyglądający jak hokeiści ścigają się w lodowej rynnie. Sprawa się jednak komplikuje, bo ta lodowa rynna nie jest tak niewinna i gładka, jak ta dla saneczkarzy, czy bobsleistów. Dołki, skocznie, muldy, ostre zakręty, szykany z chorągiewek. Brakuje tylko niedźwiedzi polarnych pożerających hokeistów.

W ubiegły weekend Red Bull Crashed Ice - taka jest pełna nazwa wyścigu - został rozegrany w kanadyjskim Québec City. Na starcie eliminacji około stu łyżwiarzy z całego świata, wokół półkilometrowego toru, nafaszerowanego przeszkodami, biegnącego przez centrum miasta, kilkadziesiąt tysięcy widzów. 5 tysięcy dolarów dla zwycięzcy, wyłanianego najpierw w eliminacjach (na czas), później podczas czteroosobowych wyścigów (dwóch pierwszych na mecie kwalifikuje się do dalszej fazy), aż do finału, w którym spotyka się czterech najlepszych. Podobno nie da się wyjść z tej zabawy bez poważnej kontuzji. Prawda, że fajnie?.

Crashed Ice organizowany przez Red Bulla odbył się po raz 11. Wszystko zaczęło się w Sztokholmie w 2000 roku. Później impreza zawitała m.in. do Moskwy i Pragi. W Québec City zawody rozegrano po raz trzeci. Wygrał Arttu Pihlainen z Finlandii detronizując poprzedniego, dwukrotnego zwycięzcę, Kanadyjczyka Kevina Olsona.

Może Crashed Ice zawita kiedyś do naszego kraju? Zczuba.pl chętnie by się poślizgało. Jeśli wy również chcielibyście się poślizgać, możecie to zrobić już dzisiaj, niestety wirtualnie , ale lepszy rydz niż nic.

Na koniec jeszcze parę widoczków z Crashed Ice:

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.