Piłka jest jajowata a Puchar Świata dobiegł końca. 10 powodów dla których będziemy za nim tęsknić

Ostatnich sześć tygodni minęło nam pod znakiem rugby. W sobotę Puchar Świata trafił w ręce reprezentacji RPA, która pokonała 15:6 broniących tytułu Anglików. Po ponad miesiącu spędzonym w towarzystwie jajowatej piłki i bandy wpadających na siebie wielkoludów, mamy kilka wniosków.

1. Rugby to taki wynalazek, którego zasad nie jest się w stanie pojąć bez oglądania go z komentarzem. Jeśli coś Was naszło, aby próbować oglądać mecze w pubie, gdzie spikerów zagłuszały tysiące krzyczących nad uchem ludzi lub widzieliście transmisję prowadzoną w swahili, to idziemy o zakład, że jesteście pewni, że rugby to nudny sport, gdzie 30 facetów próbuje się pozabijać.

2. My jednak mieliśmy komentarz i zaczęliśmy ten sport rozumieć. Uważamy, że jest całkiem fajny, chociaż w finale liczyliśmy na coś więcej, czyli punkty z przyłożeń (najlepiej dużo). Niestety, nie doczekaliśmy się ich, zobaczyliśmy za to 7 bramek i gdyby była to piłka nożna to nikt by nie marudził. W każdym razie za cztery lata z pewnością znów damy się porwać czarowi trzeciej pod względem oglądalności imprezy sportowej świata. Zachęcamy i Was.

3. Niby standardowy rugbista wygląda jak poobijany klon Pudzianowskiego, ale gwiazdy tegorocznego finału przypominały raczej kalifornijskich gogusiów siłą oderwanych od desek surfingowych. Najlepiej punktujący zawodnik w historii Pucharu Świata - Anglik Johnny Wilkinson wygląda tak a zdobywca 12 punktów w decydującym spotkaniu - Percy Montgomery tak . Istnieje teoria, że jego włosy mogłyby same zdobyć Puchar Świata, gdyby tylko chciały.

4. Rugbyści, niezależnie od wyglądu, zachowują się, jakby byli zrobieni z tytanu. Podejrzewamy, że przed powołaniem do reprezentacji zawodnicy muszą udowodnić, że są w stanie wytrzymać zderzenie z pociągiem, postrzał z czołgu i łaskotanie piórkiem.

5. RPA to Springboks, Australia Wallabies, Nowa Zelandia All Blacks, a Anglia... Anglia. Trochę im współczujemy bo nie dość, że przegrali w finale, to nie mają alternatywnej nazwy reprezentacji. Chociaż jakby się głębiej zastanowić, to drużynowe pseudo zazwyczaj jest nawiązaniem do emblematu. Anglicy mają taki i wolimy nie spekulować co z tego mogłoby wyjść.

6. Pod koniec spotkania pokazywano jubilera grawerującego na Pucharze Webba Ellisa nazwę kolejnego tryumfatora. Bardzo nas ciekawi, co byłoby gdyby zrobił literówkę lub Anglicy odmienili losy meczu, gdy byłby już przy "S". RPA dostało puchar bez jego dolnej części, gdzie wymienieni są jego zdobywcy, więc może całego "South Africa" napisać nie zdążył, a może...może...

7. Wiemy, że już o tym pisaliśmy, ale cały czas nie możemy wyjść z podziwu patrząc na to, co robią Nowozelandczycy, którzy od 1987 regularnie są faworytami i równie regularnie zawodzą. To tak jakby kanadyjscy hokeiści lub koszykarze USA przez 20 lat nie byli w stanie wywalczyć złotych medali na Igrzyskach Olimpijskich.

8. A a propos All Blacks, to ich haka i kailao wykonywane przez graczy Tonga, to jedne z najfajniejszych sportowych zwyczajów.

Wprawdzie banda podrygujących mięśniaków zdaje się dość komiczna, ale gdyby naprzeciw nas zatańczyła armia pacyficznych wielkoludów o twarzach psychopatów, to zapewne poważnie rozważalibyśmy przerzucenie się na bierki. Swoją drogą proponujemy, aby polscy hokeiści przed meczami tańczyli krakowiaka. Nie wiemy czy to pomoże, ale na pewno będzie ciekawie.

9. Moda na wbieganie kibiców na boisko trwa. Wyczyn fana Celtiku został powtórzony podczas sobotniego finału. Tym razem jednak obyło się bez kontaktu fizycznego z zawodnikami. Intruz sprawiał za to wrażenie, jakby chciał wziąć udział w grze. Podejrzewamy, że gdyby ktoś podał mu piłkę, a przeciwnicy postanowili ją odebrać, niesforny kibic wyglądałby tak:

10. Przez niemal całe mistrzostwa komentatorzy przypominali, że jeszcze niedawno Polacy ogrywali Portugalczyków, a teraz oni grają w Pucharze Świata. Oczywiście wolelibyśmy, aby to biało-czerwoni wzięli udział w tej imprezie, ale możemy powiedzieć, iż jeszcze niedawno portugalscy piłkarze ogrywali naszych, a teraz...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.