Baseballowy WC kwadrans (x3)

Stara sportowa prawda mówi, że gospodarzom pomagają nawet ściany. Jednak to co wydarzyło się w meczu baseballu w jednej z niższych lig amerykańskich, pokazuje, że nie tylko one.

Na boisku Riverwalk Stadium gospodarze, drużyna Montgomery Biscuits, pokonała 5-4 baseballistów Mobile BayBears. Mecz był wyrównany, a szalę zwycięstwa na stronę Biscuits przechylił właśnie własny stadion i wcale nie chodzi tu o gorący doping kibiców. Przy stanie 4-4, miotacz zespołu BayBears, Matt Elliott musiał w trybie natychmiastowym udać się do ubikacji. Podążył więc przyspieszonym krokiem do toalety znajdującej się tuż za ławką swojej drużyny. Niestety zamknął za sobą drzwi nieco zbyt gorliwie i te zatrzasnęły się. Elliott był zakładnikiem stadionu Riverwalk przez 47 minut. Zaraz po zdarzeniu mecz wstrzymano, ale po 8 minutach wznowiono rozgrywkę. Obsługa stadionu walczyła z felernymi drzwiami na wszelkie znane sposoby (podobno ładunki wybuchowe były już w drodze), wezwano nawet straż pożarną. Gdy na boisku przyszła kolej na zagranie Elliotta, musiał zastąpić go Mark Rosen, który nie zdołał jednak pomóc drużynie z Mobile w odniesieniu zwycięstwa. Drzwi stadionowej toalety spasowały dopiero 20 minut po zakończeniu meczu. "Po prostu zamknąłem drzwi, a te się zatrzasnęły" - wspomina pechowy miotacz. - "Oni w nie ciągle uderzali, ale nie wiem co konkretnie robili".

Wypowiedź Elliotta kojarzy nam się z pewnym rysunkiem Garego Larsona , przedstawiającym neandertalczyka, który po odmrożeniu z bryły lodu, podpisywał w księgarni swą książkę, zawierającą wspomnienia z 10 000 lat hibernacji. Jej tytuł, a jednocześnie jedyne zdanie, brzmiał: "Było bardzo zimno i nie mogłem się ruszać".

Zamknięcie w toalecie przez 47 minut, podchodzi już pod biała plamę w życiorysie. Straszne nudy, chyba, że mamy w pobliżu taki pisuar:

Dostępny także w wersji Made in Poland

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.