Paryż bez Ligue 1?

Primera Division bez Realu i Atletico? Serie A bez Romy i Lazio? Premiership bez drużyn z Londynu? Brzmi niewiarygodnie, prawda? Tymczasem we francuskiej Ligue 1 niebawem może zabraknąć przedstawiciela stolicy.

Paris Saint-Germain przeżywa najgorszy sezon od momentu założenia klubu. Drużyna z Parc des Princes gra w najwyższej lidze Francji od 1974 roku. W tym czasie dwukrotnie zdobywała tytuł mistrza Francji, siedmiokrotnie Puchar Francji, dwukrotnie Puchar Ligi i, last but not least, Puchar Zdobywców Pucharów. Choć naszym zdaniem relegacja z ligi to duży wyczyn, kiedy ma się w składzie takich graczy jak Marcello Gallardo, Bonaventure Kalou, Jerome Rothen czy Pedro Pauleta, obecnie PSG zajmuje 19 miejsce w lidze. I mimo że do końca rozgrywek pozostało jeszcze dziesięć kolejek, los paryżan wisi na włosku. Dodatkowo mają oni kłopoty ze względu na pseudokibiców. Antysemickie zamieszki podczas meczu pucharu UEFA z Hapoelem Tel Awiw spowodowały, że część stadionu została zamknięta, a klub obłożony karami. Historię tegorocznych występów PSG można prześledzić tu:

Liga francuska bez drużyny z Paryża byłaby ewenementem na skalę europejską. W większości lig krajów zrzeszonych w UEFA stolica jest reprezentowana przez więcej niż jedną drużynę. W niektórych krajach odsetek stołecznych ekip jest szczególnie wysoki. Na Islandii, w Armenii i w Andorze stanowią one połowę stawki. Przykładem mniej egzotycznym jest oczywiście Premiership, w której aż 6 z 20 drużyn to drużyny z Londynu.

Ekip ze stolicy nie ma w ligach Walii i San Marino. Tu trzeba wziąć jednak poprawkę na to, że walijskie Cardiff grywa w Championship, a w samym mieście San Marino zwyczajnie nie bardzo jest gdzie grać w piłkę. Stołecznej drużyny może wkrótce zabraknąć w lidze Słowenii. Faktor Ljubljana, podobnie jak PSG, jest na najlepszej drodze do spadku z ligi.

Niezależnie od wszystkiego, trudne do pobicia są osiągnięcia drużyn z Montevideo. Stolica Urugwaju jest reprezentowana w tamtejszej pierwszej lidze przez 16 spośród 18 występujących w niej klubów. To i tak regres w stosunku do połowy lat 90., kiedy bywało, że 100% pierwszoligowych drużyn stanowiły ekipy z Montevideo. Nie zazdrościmy Urugwajczykom natężenia, z jakim muszą znosić mecze derbowe. Zazdrościmy natomiast niektórych klubów. Bo kto by nie chciał mieć w lidze takiego trio jak Liverpool , River Plate i Espanol ?

Tabela ligi urugwajskiej

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.