Co ciekawe gdy w 2002 roku Legia zdobyła mistrzostwo, to rok później odpadła z II-ligowym RKS Radomsko. Jednak wczorajszy wyczyn ze Stalą Sanok to zdecydowany rekord, który jeszcze długo trudno będzie pobić. Zresztą nie tylko im.
Ale nie denerwujcie się, kibice Legii. Sprawdziliśmy - w tych dziesięciu wypadkach rzadko kiedy (w tym roku, częściowo w 2004 i w 2005) była to wina zawodników samej Legii. Przy pozostałych odpadnięciach zawinęli "sędziowie", "dziennikarze", "rywale", "rywale rywali", "układ meczów", "murawa" i "na pewno nie ja".
Trener Mirosław Jabłoński: Pierwszy gol ze spalonego, przy stanie 0:2 arbiter nie podyktował dla nas ewidentnego karnego . Dariusz Czykier: Sędzia Marek Olech przewyższał nas umiejętnościami. O naszej porażce zdecydowała w 90 procentach jego postawa
Piotr Mosór: Sędzia jednak podyktował dla gospodarzy sporo rzutów wolnych z 25 metrów. Śmiał się nam w twarz i nas denerwował. A gdy oni kopali Bartka Karwana, nie reagował .
Trener Franciszek Smuda (po drugim meczu): Jeszcze nigdy nie zagrałem w finale Pucharu Polski. Może jeszcze kiedyś? Słaba gra w pierwszej połowie to efekt meczu z Widzewem.
Po spotkaniu Franciszek Smuda nie wytrzymał nerwowo i podczas konferencji prasowej pokłócił się z jednym z warszawskich dziennikarzy. Zapytany, czy poda się do dymisji, odburczał: - Niech się sam pan poda do dymisji . Dziennikarz nie dawał za wygraną i pytał dalej: - Co pan powie kibicom Legii? Smuda się wściekł i zaczął krzyczeć: - Czy pan jest chory? Jak pan chce, to możemy wyjść na podwórko i się z panem rozprawię, jak pan jest taki głupi.
W rewanżu Legię prowadził już Krzysztof Gawara.
Jacek Magiera (po pierwszym meczu): Nie zgadzam się, że to wszystko wina obrony. Przecież Masternak przebiegł z piłką z 80 metrów i nikt go nie niepokoił .
Dariusz Dudek: Przeciwnika nie zlekceważyliśmy. Ta drużyna gra w drugiej lidze, lecz ma w składzie wielu zawodników z pierwszoligowym stażem
Po tych meczach zawodnicy i trenerzy Legii mówili, że Lech był po prostu lepszy. Z wyjątkiem Piotra Włodarczyka: W pierwszej połowie trafiłem w poprzeczkę, bliski szczęścia był Marek Saganowski. W końcówce z kilku metrów w bramkarza trafił Manuel Garcia. Tak się zdarza, że nic nie wpada.
Artur Boruc: Gdy dostawałem żółtą kartkę, protestowałem przeciwko popchnięciu Wojtka Szali. Powiedziałem do arbitra: Czy tego nie było widać? No, może krzyknąłem, ale chciałem przecież, żeby mnie usłyszał. Nie chciałbym jednak psioczyć na sędziego, chociaż wyprowadził mnie - i nie tylko mnie - z równowagi. Dużo osób narzeka, my musimy grać w piłkę. Gdybyśmy dziś grali dobrze, to nawet sędzia by nam nie przeszkodził.
Trener Dariusz Wdowczyk: Przyjechaliśmy na mecz z przyzwoitą zaliczką z Warszawy. Pewnie podświadomie trochę czuliśmy się faworytami. Poza tym na boisku w Kielcach walory zatraciła większość moich zawodników. Brazylijczycy w ogóle nie radzili sobie na tak śliskiej nawierzchni. Nie istnieją buty, które zapewniłyby przyczepność na takim podłożu.