Nie wińcie Legii!

Legia Warszawa od 1955 12 razy zdobywała Puchar Polski. Przerwa między triumfami jeszcze nigdy nie trwała tak długo, jak teraz.

Wypowiedzi klika... kilka

Co ciekawe gdy w 2002 roku Legia zdobyła mistrzostwo, to rok później odpadła z II-ligowym RKS Radomsko. Jednak wczorajszy wyczyn ze Stalą Sanok to zdecydowany rekord, który jeszcze długo trudno będzie pobić. Zresztą nie tylko im.

Ale nie denerwujcie się, kibice Legii. Sprawdziliśmy - w tych dziesięciu wypadkach rzadko kiedy (w tym roku, częściowo w 2004 i w 2005) była to wina zawodników samej Legii. Przy pozostałych odpadnięciach zawinęli "sędziowie", "dziennikarze", "rywale", "rywale rywali", "układ meczów", "murawa" i "na pewno nie ja".

1997/98 Amica Wronki - Legia Warszawa 3:0 (1/8 finału)

Trener Mirosław Jabłoński: Pierwszy gol ze spalonego, przy stanie 0:2 arbiter nie podyktował dla nas ewidentnego karnego . Dariusz Czykier: Sędzia Marek Olech przewyższał nas umiejętnościami. O naszej porażce zdecydowała w 90 procentach jego postawa

1998/99 GKS Bełchatów - Legia Warszawa 0:0, karne 3:2 (1/8 finału)

Piotr Mosór: Sędzia jednak podyktował dla gospodarzy sporo rzutów wolnych z 25 metrów. Śmiał się nam w twarz i nas denerwował. A gdy oni kopali Bartka Karwana, nie reagował .

1999/2000 Amica Wronki - Legia Warszawa 2:3, 3:2, karne 3:1 (1/4 finału)

Trener Franciszek Smuda (po drugim meczu): Jeszcze nigdy nie zagrałem w finale Pucharu Polski. Może jeszcze kiedyś? Słaba gra w pierwszej połowie to efekt meczu z Widzewem.

2000/2001 Zagłębie Lubin - Legia Warszawa 4:0 i 0:1 (1/4 finału)

Po spotkaniu Franciszek Smuda nie wytrzymał nerwowo i podczas konferencji prasowej pokłócił się z jednym z warszawskich dziennikarzy. Zapytany, czy poda się do dymisji, odburczał: - Niech się sam pan poda do dymisji . Dziennikarz nie dawał za wygraną i pytał dalej: - Co pan powie kibicom Legii? Smuda się wściekł i zaczął krzyczeć: - Czy pan jest chory? Jak pan chce, to możemy wyjść na podwórko i się z panem rozprawię, jak pan jest taki głupi.

W rewanżu Legię prowadził już Krzysztof Gawara.

2001/2002 Ruch Chorzów - Legia Warszawa 4:2 i 0:1 (1/4 finału)

Jacek Magiera (po pierwszym meczu): Nie zgadzam się, że to wszystko wina obrony. Przecież Masternak przebiegł z piłką z 80 metrów i nikt go nie niepokoił .

2002/2003 Legia Warszawa RKS Radomsko 0:1 (1/8 finału)

Dariusz Dudek: Przeciwnika nie zlekceważyliśmy. Ta drużyna gra w drugiej lidze, lecz ma w składzie wielu zawodników z pierwszoligowym stażem

2003/2004 Lech Poznań - Legia Warszawa 2:0 i 0:1 (finał)

Po tych meczach zawodnicy i trenerzy Legii mówili, że Lech był po prostu lepszy. Z wyjątkiem Piotra Włodarczyka: W pierwszej połowie trafiłem w poprzeczkę, bliski szczęścia był Marek Saganowski. W końcówce z kilku metrów w bramkarza trafił Manuel Garcia. Tak się zdarza, że nic nie wpada.

2004/2005 Groclin Grodzisk Wlkp - Legia 1:1, 1:1, karne 4:1 (1/2 finału)

Artur Boruc: Gdy dostawałem żółtą kartkę, protestowałem przeciwko popchnięciu Wojtka Szali. Powiedziałem do arbitra: Czy tego nie było widać? No, może krzyknąłem, ale chciałem przecież, żeby mnie usłyszał. Nie chciałbym jednak psioczyć na sędziego, chociaż wyprowadził mnie - i nie tylko mnie - z równowagi. Dużo osób narzeka, my musimy grać w piłkę. Gdybyśmy dziś grali dobrze, to nawet sędzia by nam nie przeszkodził.

2005/2006 Korona Kielce - Legia Warszawa 0:2, 3:0 (1/4 finału)

Trener Dariusz Wdowczyk: Przyjechaliśmy na mecz z przyzwoitą zaliczką z Warszawy. Pewnie podświadomie trochę czuliśmy się faworytami. Poza tym na boisku w Kielcach walory zatraciła większość moich zawodników. Brazylijczycy w ogóle nie radzili sobie na tak śliskiej nawierzchni. Nie istnieją buty, które zapewniłyby przyczepność na takim podłożu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.