Colin powraca

Po blisko dwóch latach przerwy na trasach rajdowych mistrzostw świata znów zobaczymy jednego z najbardziej rozpoznawalnych kierowców świata - Colina McRae

Był mistrzem świata w 1995 r. Wygrywał wszystkie najsłynniejsze rajdy samochodowe. Na koncie ma 25 wygranych imprez z cyklu World Rally Championships, za co odznaczony został Orderem Imperium Brytyjskiego. Jednak pod koniec 2003 r. jego ówczesny team Citroën rozwiązał z nim kontrakt. Colin ogłosił, że robi sobie roczny urlop. Zapowiedział, że wróci wypoczęty i znów będzie otwierał butelki szampana po zwycięskich rajdach. Jednak powrót odwlekał się i wszystko wskazywało na to, że za kierownicą rajdówki WRC będzie można go zobaczyć już tylko na ekranie monitora w którejś z wersji gry komputerowej sygnowanej jego nazwiskiem. Ale przed McRae ponownie otworzyły się drzwi do rajdowego świata. A wszystko przez fatalne wyniki Skody.

Kierowcy czeskiego zespołu w tym sezonie zawodzą na całej linii. Po tegorocznych dziesięciu startach Skoda z dorobkiem zaledwie ośmiu punktów wlecze się w ogonie klasyfikacji konstruktorów. Szef Skoda Motorsport Martin Muehlmeier, szukając ratunku, zatelefonował do mistrza świata z 1995 r. Obaj panowie nie rozmawiali długo i podczas niedawnego Rajdu Finlandii dograli wszystkie szczegóły - McRae wspólnie ze swym długoletnim pilotem Nickym Gristem wystartują w Rajdzie Wielkiej Brytanii. Lepszego terminu nie mogli znaleźć. McRae zna doskonale walijskie drogi i trzykrotnie na nich zwyciężał. Jaki wynik interesuje Szkota w tym roku? - Oczywiście zwycięstwo - powiedział zaraz po podpisaniu kontraktu. Kibice wierzą mu na słowo, bo trudno znaleźć drugiego tak ambitnego kierowcę. Na odcinkach specjalnych McRae zwykle dociskał pedał gazu w miejscach, gdzie inni już hamowali. Często płacił za to wypadkami, aż fani zaczęli nazywać go Rollin McCrash. Jeden z poważniejszych "dzwonów" zaliczył w 2002 r. na Rajdzie Francji. Prowadzony przez niego Ford Focus został kompletnie rozbity, a Szkot był ranny w dłoń. Lekarze odradzili mu start w następnej imprezie - Rajdzie Hiszpanii. McRae nawet nie chciał o tym słyszeć. - Jeśli to pomoże, obetnijcie mi chory palec - miał odpowiedzieć.

Nieobecność Szkota na trasach rajdowych mistrzostw świata nie oznaczała, że nie miał on kontaktu ze sportem motorowym. Gdy tylko oznajmił, że robi sobie przerwę, zgłosił się do niego Nissan, proponując start w Rajdzie Paryż - Dakar. McRae nie zastanawiał się ani chwili. Kilka miesięcy później do stolicy Senegalu dojechał na 20. miejscu. Wystartował także w tym roku, znów w swoim stylu, na granicy ryzyka. Niestety przygodę z Dakarem zakończył już na szóstym etapie. Jego nissan kilkakrotnie koziołkował, a on sam został zabrany helikopterem do szpitala.

Teraz McRae wraca na klasyczne rajdowe trasy. Na razie kontrakt ma podpisany na jeden start. - Niczego nie wykluczam - odpowiedział zapytany, czy będą kolejne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.