Przed meczem Lech Poznań - Wisła Kraków

Lechici mogą zapewnić sobie dziś pozostanie w ekstraklasie. Żeby jednak nie oglądać się na wyniki innych spotkań, muszą pokonać mistrzów Polski, którzy przyjechali do Poznania bez sześciu podstawowych graczy.

Osłabienie Wisły dotyczy przede wszystkim linii obrony. Z piłkarzy, którzy na co dzień występują w obronie krakowian, na Bułgarskiej będzie mógł zagrać tylko Maciej Stolarczyk. Reprezentanci Polski Tomasz Kłos i Arkadiusz Głowacki oraz Serb Nikola Mijailović są kontuzjowani, a inny kadrowicz Marcin Baszczyński musi pauzować za żółte kartki. Podobnie jak lider drugiej linii Wisły Mauro Cantoro. Ponadto niezdolny do gry w Poznaniu jest jej snajper Maciej Żurawski.

- Nie liczę na taryfę ulgową ze strony graczy Wisły - na ich zmęczenie, rozprężenie, lekceważenie, Oni nie po to tu przyjeżdżają, aby po meczu spotkała ich fala krytyki. Wielu z obecnych graczy Wisły chce odejść po tym sezonie i wolą to zrobić w chwale - przestrzega trener Lecha Czesław Michniewicz. I chyba ma rację, bo wiślacy nie zamierzają podarować Lechowi bezcennych dla niego punktów. - Mimo trudności ze skompletowaniem najsilniejszego składu powalczymy o korzystny wynik. A dublerzy będą mieć swoją szansę, by pokazać się z dobrej strony i potwierdzić swą przydatność dla drużyny - twierdzi szkoleniowiec mistrzów Polski Werner Liczka. Czech przywiózł do Wielkopolski tylko 16 zawodników (do protokołu może wpisać osiemnastu). Są wśród nich gracze rezerw: stoper Radosław Jacek i napastnik Kelechi Iheanacho.

Przed rokiem pojedynek z Wisłą był dla Lecha wyjątkowo radosny - po remisie 2:2 i wygranych rzutach karnych poznaniacy świętowali zdobycie Superpucharu Polski. Dziś drużyna Michniewicza ma zupełnie inny cel. W ostatnim meczu sezonu przed swoją publicznością może sobie zapewnić uniknięcie baraży. Do tego potrzebne jest zwycięstwo nad Wisłą. Przy innym rozwiązaniu, o losie Lecha może decydować dopiero niedzielny bój w Warszawie z Polonią, też zresztą zagrożoną barażami.

Jednak nawet punkt zdobyty na mistrzach Polski może zadowolić Lecha. Stanie się tak, jeżeli jutro Pogoń Szczecin przegra na wyjeździe z walczącą o europejskie puchary Cracovią. W niedzielę szczecinianie zmierzą się bowiem z przedostatnią dziś Odrą Wodzisław. - W kwestii utrzymania się możliwych jest tyle scenariuszy, że wolę ich nawet nie rozważać. Matematyka wskazuje na to, że trzy zdobyte przez nas punkty załatwiają sprawę i tego się trzeba trzymać - podkreśla Michniewicz. Czy jest na to szansa? - Wiemy, jak grała Wisła jesienią za trenera Kasperczaka [Lech przegrał w Krakowie 1:4 - przyp. red.], gdy odprawiała wszystkich trzema, czterema bramkami. I wiemy, jak gra teraz. Różnica jest kolosalna.

W Lechu na pewno nie zagra Damian Nawrocik, który znów ma kłopoty ze zdrowiem i czeka go zabieg kontuzjowanej nogi. Z tego powodu Nawrocik nie wystąpi też w Pucharze Intertoto. W tej rywalizacji, w barwach Lecha zabraknie też raczej Senegalczyka Samby Ba. Jest on bowiem związany kontraktem z FK Karvan z Azerbejdżanu (rywalem Lecha w Intertoto) i trzeba za niego zapłacić. - Nie wiem, czy nas na niego stać. Ba nie przyjechał do Polski dla Lecha, został sprowadzony przez Dyskobolię Grodzisk - wyjaśnił Michniewicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.