Mecz Blach Pruszyński z Budowlanymi Lublin odwołany

Sebastian Kot miał być sprawdzony w reprezentacji Polski, ale mecze zostały odwołane z powodu śmierci Papieża. Teraz miał być sprawdzony w lidze, ale spotkanie też nie dojdzie do skutku. Łodzianie zdobędą punkty walkowerem

Blachy Pruszyński mieli zmierzy się dziś o godz. 15 ze swoim niespodziewanym pogromcą z jesieni. Okazało się jednak, że Budowlani Lublin wczoraj wieczorem odwołali przyjazd. W tej sytuacji gospodarze otrzymają punkty walkowerem i zapewnią sobie przynajmniej drugie miejsce na zakończenie fazy zasadniczej bez gry.

Jako prawy filar młyna w spotkaniu miał wystąpić 24-letni Sebastian Kot, sprowadzony z francuskiego Arras. Rugbista polskiego pochodzenia w czwartek wziął udział w jedynym przedmeczowym treningu. - Na razie dało się zauważyć, że chłopak jest dobrze zbudowany i nieźle się porusza - mówił Ryszard Wiejski, trener Blach Pruszyński. - Całą resztę ocenimy po meczu.

Dla Budowlanych i reprezentacji

Jacek Grabarski: Dlaczego zdecydował się Pan zagrać właśnie w drużynie Blach Pruszyński?

Sebastian Kot: Bez szczególnych powodów. Po prostu działacze z Łodzi zgłosili się do mnie pierwsi, zaproponowali grę i chętnie na to przystałem. Nigdy wcześniej nie grałem z Polakami, choć niedawno miałem propozycję występu w reprezentacji Polski w sparingach we Francji. Z powodu śmierci papieża mecze zostały odwołane i nie miałem okazji poznać polskiego rugby. Kiedy miałem jechać do Polski, trochę popytałem o grę tutaj, no i w drodze wypytałem Marcina Chudzika (menedżera Blach Pruszyński - red.).

A po pierwszym treningu może Pan już ocenić naszą drużynę?

- Wydaje mi się, że poziom ligi, w której ja gram, jest nieco wyższy. Jednak podoba mi się atmosfera w drużynie. Wszyscy się śmieją, żartują na treningu i przede wszystkim każdy chce grać jak najlepiej. To mi się podoba.

Nie obawia się Pan, że w trakcie meczu mogą się pojawić kłopoty ze zgraniem?

- Nie znam jeszcze chłopaków, ale liczę, że w trakcie meczu będziemy potrafili się porozumieć. Błędy na pewno mogą się pojawić, bo one się zdarzają się wszędzie, także we Francji.

Dla Pana sezon w lidze francuskiej już się zakończył. Za jakim wynikiem?

- Arras, to drużyna amatorska grająca w pierwszej lidze, czyli o poziom niżej niż nasza ekstraklasa. Nie był to dla nas najlepszy rok, bo do ostatniego meczu walczyliśmy o utrzymanie w lidze. Na szczęście udało się.

Zaraz po przylocie udał się Pan do Polskiego Związku Rugby, żeby uzgodnić grę w reprezentacji Polski. Co ustaliliście?

- Że chętnie będę przyjeżdżał na mecze kadry. To dobry pomysł. Oczywiście jeśli nie będzie to kolidować z moimi obowiązkami we Francji.

Możemy liczyć, że pomoże Pan Blachom Pruszyński w meczach play off?

- W poniedziałek wracam do Francji, ale jeżeli trener uzna, że przydam się w Łodzi, chętnie przyjadę z powrotem. Jestem gotów porozumieć się również na kolejne lata.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.