Jagiellonia wygrała w Radomsku

Muszę przyznać, że ten wynik nie był pewny do ostatnich minut - przyznał w środę trener Jagiellonii po zwycięstwie 2:1 na boisku zdecydowanego outsidera drugiej ligi. - Najważniejsze, że wygraliśmy - dodawali zgodnie białostoczanie

Trener Adam Nawałka w porównaniu do zwycięskiego poprzedniego meczu musiał dokonać w składzie Jagiellonii kilku zmian. Na lewą stronę obrony, w miejsce pauzującego za nadmiar żółtych kartek Jacka Chańki, postanowił przesunąć z prawej pomocy Dariusza Łatkę. Na jego miejsce z kolei przestawiony został z przeciwnej strony drugiej linii Paweł Sobolewski i w ten sposób od początku mógł zagrać Dzidosław Żuberek. Jacka Markiewicza (podobnie jak Chańko odrabiał karę za kartki) zastąpił za to wracający na dobre do gry po kontuzji Robert Speichler. Ponadto w ataku zamiast Tomasza Pawlaka wystąpił tym razem Tales Schutz.

- Widać, że każda zmiana w składzie (czy to z powodu kartek, czy z powodu kontuzji) powoduje, że nie ma płynności w naszej grze, jej jakość jest gorsza - podsumował Nawałka.

Senne spotkanie

Pierwsza połowa spotkania w Radomsku stała na słabiutkim poziomie. Szybko okazało się, że gospodarzom trudno byłoby utrzymać się w trzeciej lidze. Białostoczanie nie potrafili jednak udowodnić swojej wyższości. Najgorsze, że nie kwapili się do bardziej zdecydowanych ataków. Długo pojedynek toczył się w sennej atmosferze. Jedni nie potrafili, innym jakby się nie chciało.

- Jagiellonia mnie zaskoczyła, bo długimi okresami toczyliśmy z nią wyrównaną walkę - powiedział nam Rafał Dopierała, pomocnik RKS-u. - Może fakt, że byli osłabieni, tak negatywnie na nich wpłynął. Z drugiej strony trzeba też pochwalić nas. Z każdym meczem prezentujemy się lepiej, młodzi zawodnicy adaptują się powoli do warunków w drugiej lidze. Szkoda tylko, że punktów nie zdobywamy.

Dopiero po 25 minutach gry goście zmusili rywali do błędów. Najpierw, po przejęciu piłki przez Przemysława Kuliga na środku boiska, nie wykorzystali okazji do skutecznego wykończenia kontrataku. Zbyt długo z oddaniem strzału zwlekali Sobolewski i Ernest Konon, a próba uderzenia Piotra Matysa okazała się nieudana. Po chwili jednak Sobolewski dośrodkował piłkę z lewej strony boiska, a Kulig głową pokonał Marcina Mańkę.

W 37. min Jagiellonia mogła mieć doskonałą szansą na podwyższenie prowadzenia. Po prostopadłym podaniu Speichlera Żuberek minął już Grzegorza Słupeckiego i wychodził sam na sam z Mańką. Białostoczanin nie zdołał nawet wbiec w pole karne, bo ściął go od tyłu radomszczański obrońca, za co ujrzał tylko żółtą kartkę. Łukasz Nawotczyński ładnie uderzył z rzutu wolnego, ale minimalnie niecelnie.

Reprymenda w szatni

Chwilę później pasywna postawa podopiecznych trenera Nawałki została skarcona. Gospodarze krótko rozegrali rzut rożny. Piotr Bajdziak minął z prawej strony boiska Krzysztofa Zalewskiego i zagrał piłkę w pole karne gości, gdzie niepewnie interweniował Łatka. Futbolówka trafiła do Damiana Marciocha, a ten mocnym uderzeniem z pola karnego pokonał Andrzeja Olszewskigo. Białostocki bramkarz nie krył zażenowania postawą swoich kolegów, którzy pozwolili na ten strzał.

Strata prowadzenia nie wpłynęła jakoś mobilizująco na postawę Jagiellonii. Chociaż jeszcze przed zejściem na przerwę, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Speichlera, minimalnie głową przestrzelił Schutz. Dopiero na drugą część spotkania białostoczanie wyszli z większą chęcią do gry. Ostrej reprymendy w szatni udzielił im Adam Nawałka.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 47. min Łatka zagrał prostopadłe podanie do Konona i ten pewnym uderzeniem pokonał wybiegającego z bramki Mańkę. To trzeci gol napastnika Jagiellonii w trzecim kolejnym meczu.

- Otrzymałem kapitalne podanie od Darka Łatki - stwierdził Konon. - Ale nie będą skromny i powiem, że spojrzałem jeszcze, jak reaguje bramkarz. Zobaczyłem, że kładzie się na prawą stronę, więc strzeliłem w przeciwległą.

Nerwowa końcówka

Przy stanie 2:1 białostoczanie znowu odpuścili dążenie do zmiany wyniku. Nie kwapili się do ataków. Co gorsza, często tracili piłki, narażając się na kontrataki ze strony RKS-u Radomsko. Nawałka starał się ich mobilizować, dokonywał zmian. Szybko posadził na ławce Schutza i Żuberka. Trochę ożywienia do gry wprowadził Mariusz Dzienis, któremu brakowało jednak wykończenia akcji.

W ostatnich dziesięciu minutach gospodarze ambitnie dążyli do wyrównania. Przed polem karnym Jagiellonii kilkakrotnie robiło się gorąco. Najbliżej zdobycia bramki był Bajdziak, którego uderzenie w 80. min, po kolejnym rzucie rożnym, okazało się minimalnie niecelne.

Dużo łatwiej do dogodnych pozycji strzeleckich dochodzili po kontratakach białostoczanie, ale oni również nie potrafili już więcej pokonać bramkarza rywali. W 85. min Marcin Mańka uprzedził wybiegającego przed niego z piłką Konona, a po chwili intuicyjnie zbił na poprzeczkę mocne uderzenie Tomasza Pawlaka. Ponadto w ostatnich minutach Kononowi zabrakło już sił, by z połowy boiska posłać piłkę do opuszczonej przez Mańkę (pobiegł w pole karne Jagiellonii) bramki RKS-u.

STRZELCY BRAMEK

Jagiellonia: Przemysław Kulig (26. - głową po dośrodkowaniu Pawła Sobolewskiego); Ernest Konon (47. - po podaniu Dariusza Łatki).

RKS: Damian Marcioch (39. - po podaniu Piotra Bajdziaka).

SKŁADY

RKS: Mańka - Moliński, Majak Ż, Kowalski, Słupecki Ż - Walioszczyk (77. Makowski), Marcioch, Dopierała Ż, Szymański (73. Wróbel) - Kowalczyk, Bajdziak (80. Siwczyk).

Jagiellonia: Olszewski - Kulig, Nawotczyński, Zalewski Ż, Łatka - Sobolewski, Matys (90. Juzwa), Speichler, Żuberek (58. Dzienis) - Konon, Schutz (52. Pawlak).

Sędziował (jako główny): Marek Kowal (Śląski ZPN). Widzów: ok. 400.

Zdaniem trenerów

Adam Nawałka

trener Jagiellonii

To było bardzo trudne spotkanie. Byliśmy przygotowani na to, że gospodarze spróbują za wszelką cenę przełamać serię swoich porażek. Muszę przyznać, że ten wynik nie był pewny do ostatnich minut. Między innymi dlatego, że kilka dogodnych sytuacji strzeleckich nie zostało wykorzystanych. Brakowało spokojnego rozegrania. Przy wyniku 1:0 katastrofalny błąd kosztował nas stratę bramki. Szybko po przerwie zdobyliśmy drugiego gola, ale brakowało kropki nad i. Drużyna, która jest gospodarzem, zawsze stara się do końca odmienić losy spotkania. Stąd tyle nerwowości w końcówce. Trzy punkty są jednak najważniejsze.

Czesław Palik

trener RKS-u Radomsko

Ostatnio wciąż otrzymujemy ciepłe słowa za postawę na boisku. To był trzeci taki trudny mecz w ciągu tygodnia i dlatego mieliśmy przed nim obawy. Z pierwszej połowy w naszym wykonaniu jestem zadowolony. Strzeliliśmy bramkę, mieliśmy jeszcze inne sytuacje. Stracona bramka po przerwie podłamała mój zespół. Staraliśmy się grać najlepiej, jak nas na to stać w obecnej sytuacji. Do naszych zawodników nie można mieć pretensji, bo grają, ile mogą. Jagiellonia jest przecież dobrym zespołem. Jesienią w dużo lepszym składzie przegraliśmy w Białymstoku 1:4. Parę meczów nam jeszcze zostało. Będziemy szukali okazji, by jednak zdobyć jakieś punkty, co będzie bardzo trudne.

Dla Gazety

Paweł Sobolewski

pomocnik Jagiellonii

Spodziewaliśmy się, że nie będzie łatwo. Ciężko z takimi zespołami się walczy - Radomsko jest pogodzone ze spadkiem i może grać na luzie. My rywalizujemy o coś, odczuwamy w związku z tym presję. Ponadto wystąpiliśmy bez Jacka Chańki i Jacka Markiewicza. Można powiedzieć, że w ten sposób skład został bardzo osłabiony. Najważniejsze, że wygraliśmy, trzy punkty są zainkasowane. Tragedia byłaby, jakbyśmy przegrali.

Rafał Dopierała

pomocnik RKS-u

W każdym meczu jest blisko, by tę niechlubną serię przegranych spotkań zakończyć. Należy się to nam za pracę, jaką staramy się wykonywać i trud włożony w mecze. Szkoda, że nie mogliśmy dowieźć remisu do końca, bo Jagiellonia nic wielkiego nie pokazała. Długimi okresami toczyliśmy z nią wyrównaną walkę. Może fakt, że byli osłabieni, tak negatywnie na nich wpłynął. Z drugiej strony trzeba też pochwalić nas. Z każdym meczem prezentujemy się lepiej, młodzi zawodnicy adaptują się powoli do warunków w drugiej lidze. Szkoda tylko, że punktów nie zdobywamy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.