Piłkarska III liga: 23. kolejka

Śląsk tylko zremisował u siebie z Górnikiem Jastrzębie, ale punkty straciły także Ruch Radzionków oraz Polonia Bytom, które zagrają ze sobą już w środę. Wrocławianie nadal pewnie prowadzą w tabeli

Dobrą serię radzionkowian (cztery zwycięstwa i dwa remisy) przerwał w sobotę wrocławski Polar, który wyjazdowym zwycięstwem nad Ruchem potwierdził, że nadal będzie się liczył w walce o awans. Już piąty raz (na osiem meczów) wiosną - tym razem w Zabrzu - spotkanie bytomskiej Polonii zakończyło się wynikiem bezbramkowym. Cenny punkt w Żarach wywalczył Rozwój Katowice.

Ruch - Polar 0:2

Ruch Radzionków zaprezentował się bardzo słabo. Katastrofalnie zagrali radzionkowscy obrońcy. W 28. min Sławomir Kołodziej minął defensorów Ruchu jak slalomowiec tyczki i mając przed sobą tylko bramkarza Andrzeja Urbańczyka, nie zmarnował stuprocentowej sytuacji. Niedługo potem nieudana pułapka ofsajdowa spowodowała, że tym razem Erwin Kuszyk znalazł się sam przed golkiperem Ruchu. Urbańczyk nie miał szans i wrocławianie podwyższyli prowadzenie. Na początku II połowy miejscowi obrońcy ponownie pogubili się i w ciągu kilku sekund najpierw Paweł Lis, a później Artur Anioł sprawdzali bramkarza Ruchu. Tym razem Urbańczyk wybronił strzały wrocławian. Defensorzy Ruchu grali jak w lidze osiedlowej. - Byliśmy dla nich za szybcy - mówił strzelec pierwszej bramki dla gości.

Niewiele lepiej spisywał się atak drużyny z Radzionkowa, który zmarnował bardzo dużo sytuacji. Trzykrotnie po strzałach Ruchu piłka znalazła się w siatce. Jednak sędzia nie uznał bramek Łukasza Weseckiego, Damiana Galei i i Sebastiana Gielzy, bo miejscowi zawodnicy byli na pozycjach spalonych. - Uważam, że przy bramce, którą zdobyłem, sędzia się pomylił - przekonywał kapitan Ruchu Galeja. Po uderzeniu głową Weseckiego w 79. min piłka trafiła w poprzeczkę, a trzy minuty później napastnik z Radzionkowa przelobował bramkarza, ale trafił w słupek. - Mieliśmy rzeczywiście sporo sytuacji, ale jesienią w meczu z Polonią Bytom, który przegraliśmy 0:1, było ich więcej - twierdził Galeja. - Zagraliśmy słaby mecz. Trzeba jednak patrzeć do przodu i jak najlepiej przygotować się do środowego meczu z Polonią Bytom - mówił bardzo spokojnie trener Ruchu Jan Pietryga. - Zrealizowaliśmy cel, jakim było zdobycie trzech punktów. Remis nie zadowalał nas, bo walczymy o awans do II ligi - cieszył się ze zwycięstwa trener Polaru Artur Nahajło.

Strzelcy bramek

Kołodziej (28.), Kuszyk (34.).

Składy

Ruch: Urbańczyk - Wrześniewski (7. Rudyk Ż, 71. Tokarz), Klaczka, Mitura Ż - Banaś, T. Krzęciesa, Galeja Ż, Bonk (67. A. Krzęciesa), Sobala - Wesecki, Gielza.

Polar: Hryńczuk - Imanowski, Gajowy, Hirsz, Boltd - Kuszyk (88. Bielski), Kołodziej, Piwowar (90. Balicki), Lis, Ogórek (90. Kulas) - Anioł (56. Augustyniak).

Walka - Polonia B. 0:0

Fatalne widowisko zafundowały garstce publiczności oba zespoły. Bytomianie, którzy marzą w tym sezonie o awansie do II ligi, próbowali w sobotę pobić rekord świata w liczbie podań. Może i pobili, ale bramki im to nie dało. Prostszą drogę obrali gospodarze, którzy jednym, zwykle prostopadłym, zagraniem starali się przedostać pod bramkę Marcina Suchańskiego. Już w 32. s taka taktyka o mało nie przyniosła im bramki. Błąd popełnili obrońcy Polonii, ale Dawid Frąckowiak nie potrafił wykorzystać prezentu i trafił w boczną siatkę. Parę minut później ponownie próbkę swych umiejętności pokazał Frąckowiak. Jednak tym razem po strzale młodego snajpera zabrzan piłka trafiła w słupek, a dobitkę Krystiana Sosny zablokowali obrońcy - Szkoda, że nie udało mi się strzelić już na początku bramki. Wtedy grałoby się nam swobodniej - kręcił po meczu głową niepocieszony Frąckowiak. W 40. min gospodarze zmarnowali kolejną szanse na zdobycie gola. Robert Musiał zagrał przed pole karne do Sosny, który zamiast od razu strzelać, wdał się w niepotrzebny drybling. Efekt był taki, że piłka po raz kolejny minęła bramkę. - Żałuję, że moi piłkarze nie wykorzystali żadnej ze stworzonych sytuacji. To już trzeci mecz, w którym uciekają nam punkty - mówił trener Walki Marek Mandla.

Zdenerwowany nieporadnością swoich piłkarzy trener Polonii wprowadził na boisko w II połowie Artura Cybulskiego. Od tego momentu taktyka przyjezdnych uległa diametralnej zmianie. - Na "Cybula"! Wszystko gramy na "Cybula"! - krzyczał z ławki rezerwowych trener Marcin Brosz. Piłkarze pokornie go słuchali i starali się zagrywać do wysokiego rezerwowego. Mimo wielu starań zbyt wiele z tego nie wynikało. Należy jednak odnotować, że to właśnie Cybulski oddał pierwszy i jedyny strzał w tym meczu, po którym Daniel Piechota musiał interweniować. - Czy jest w ogóle o czym mówić po takim spotkaniu? O tym meczu nie ma co mówić! Mam nadzieję, że szczęście nadal nas nie opuści - podsumował grę swoich podopiecznych bytomski trener.

Składy

Walka: Piechota - Gałecki, Kocyba, Zawadzki (78. Stemplewski) - K. Sosna, Maj, Musiał, Gontarewicz (54. Waniek), Szmieszek - Kocur (16. Rzepka Ż), Frąckowiak Ż (74. Rączka).

Polonia B.: Suchański - Broniewicz, Jurczyk, Brehmer Ż - Kondzielnik, T. Sosna, Trzeciak, Rejmanowski Ż (56. Cybulski), Wania - Lindner (46. Smolec), Zuga Ż (66. Tukaj).

Śląsk - Górnik 1:1

Jastrzębianie nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę wrocławian, a mimo to udało im się wywieźć z Oporowskiej bramkowy remis!

Górnik koncentrował się głównie na obronie i zmuszony do ataku pozycyjnego Śląsk męczył się niemiłosiernie, aby wypracować sobie dogodną okazję bramkową. W I połowie tylko dwa razy pod bramką Górnika było groźnie. Najpierw po prostopadłym podaniu Dariusza Sztylki z ostrego kąta strzelał Marcin Wielgus, ale trafił w słupek. Znacznie lepszą okazję miał Krzysztof Ostrowski. Pod dograniu Wielgusa był sam na linii pola karnego. Strzelił jednak bardzo słabo i w środek bramki.

- Atak pozycyjny to najtrudniejsza sztuka w piłce nożnej. Trzeba atakować w urozmaicony sposób. Raz długie podanie, raz krótkie, wygrywać pojedynki jeden na jednego. Trzeba być bardzo dobrze zorganizowanym. W naszym kraju każdemu to sprawia trudność - mówił po spotkaniu trener Ryszard Tarasiewicz.

Górnik umiejętnie zagęszczał środek pola i Śląsk nie mógł się przebić pod bramkę. Wrocławianie jednak sami ułatwiali zadanie rywalom, bo atakowali środkiem. Ataków skrzydłami było zaledwie kilka.

Po przerwie Górnik odsunął strefę od własnej bramki i momentami spychał Śląsk do obrony. Tak obraz gry wyglądał do 64. min. Wówczas po przechwycie piłki w środku pola goście wyprowadzili kontratak: Robert Żbikowski dośrodkował na pole karne, gdzie Patryk Lipiński ubiegł Mariusza Miąsko, ale zdołał piłkę sięgnąć tylko czubkiem buta i zamiast ją wybić, wepchnął do własnej bramki. Po zakończeniu meczu pechowy strzelec załamany samotnie długo siedział na ławce rezerwowych.

Śląsk rzucił się do ataków, ale nie potrafił przedrzeć się na pole karne rywali, którzy ograniczali swoje poczynania do wybijania piłki i gry na czas. Kiedy padali na murawę, długo na niej leżeli. Sędzia nie reagował na ewidentną grę na czas Górnika i na boisku zrobiło się nerwowo, bo piłkarze Śląska sami chcieli pomagać opuścić boisko cierpiącym rywalom.

Niemoc Śląska przerwało fantastyczne uderzenie Roberta Rosińskiego. Po kolejnej centrze obrońcy gości wybili piłkę. Ta trafiła pod nogi pomocnika gospodarzy, który zdecydował się na potężne uderzenie z woleja, a bramkarz Górnika Piotr Paś odprowadził tylko wzrokiem piłkę, która wylądowała pod poprzeczką w prawym rogu bramki.

Do końca pozostawał kwadrans. I był to najlepszy kwadrans Śląska w tym spotkaniu. Wrocławianie atakowali pomysłowo i stworzyli trzy idealne sytuacje do zdobycia zwycięskiego gola. Najpierw jednak Krzysztof Ulatowski za mocno podał do Wielgusa i ten nie sięgnął piłki. Przed szansą stanął także Tomasz Kosztowniak, ale Paś nie dał się zaskoczyć. Już w doliczonym czasie gry z bliska bardzo niecelnie strzelił Grzegorz Wan.

- Uważam, że zasłużyliśmy na zwycięstwo. Ale jeden punkt to zawsze punkt. Może się później okazać, że ten jeden punkt będzie miał kolosalne znaczenie. Może się okazać zwycięski - stwierdził na konferencji prasowej trener Tarasiewicz.

- Przyjechaliśmy do Wrocławia z defensywnym nastawieniem. Mieliśmy się bronić i kontratakować. Po jednej z takich akcji udało się zdobyć gola. Trochę nam pomógł w tym bramkarz Śląska - oceniał po meczu trener Górnika Andrzej Myśliwiec.

Śląsk: Rosiński (75.).

Górnik: Lipiński (64., samobójcza).

Składy

Śląsk: Janukiewicz - Lipiński (73. Kasprzycki), Ignasiak, Lis - Wołczek, Sztylka Ż, Ulatowski, Ostrowski (62. Kosztowniak), Wan - Kowalczyk (70. Rosiński), Wielgus Ż.

Górnik: Paś - Żukowski Ż, Ciemięga, Grabczyński, Wrześniak - Piksa (60. Miśkowiec), Hajduczek, Ćmich Ż (46. Miąsko), Małkowski - Adaszek (86. Staniek), Żbikowski (85. Veljović).

Mariusz Wiśniewski

Promień - Rozwój 1:1

Agresywna, twarda gra na pograniczu faulu z obu stron - tak wyglądało spotkanie w Żarach, w którym naprzeciwko siebie stanęły dwa wyrównane zespoły. - To mogło się podobać, bo moim zdaniem tak teraz powinno się grać w piłkę nożną - mówił trener katowiczan Czesław Mika.

W I połowie z ostrymi starciami trochę lepiej radzili sobie gospodarze, którzy mieli po swojej stronie przede wszystkim dwa atuty: solidną obronę i Sebastiana Dudka, który siał strach wśród rywali przy stałych fragmentach gry. To właśnie po jego świetnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego Promień uzyskał prowadzenie. W 15. min piłkarz gospodarzy zagrał na pole bramkowe gości, gdzie Andrzej Tychowski przechytrzył bramkarza Rozwoju i głową strzelił gola. - Wiedzieliśmy, że Dudek znakomicie bije rzuty rożne, a i tak nas zaskoczył - dziwił się potem Mika. - To bardzo dobry piłkarz, który z powodzeniem mógłby grać przynajmniej w II lidze - dodał katowicki trener. Słowa szkoleniowca Rozwoju Dudek w I połowie potwierdził jeszcze dwukrotnie. W 24. min popisał się mocnym uderzeniem prawie z 30 m, po którym Marek Kolonko z wielkim trudem wybił piłkę poza boisko. Chwilę później zawodnik gospodarzy był bliski szczęścia, uderzając piłkę z rzutu rożnego. Na drodze do bramki stanęła jednak poprzeczka.

Po zmianie stron miejscowi stracili jeden ze swoich atutów. Obrona Promienia zaczęła grać po prostu źle. I już jedna z pierwszych akcji przyjezdnych zakończyła się ich sukcesem. W 51. min Tomasz Wróbel ograł jednego z obrońców Promienia i znakomicie dograł piłkę do wchodzącego właśnie na pole karne Grzegorza Rajmana. Ten bardzo zaskoczył defensywę miejscowych, bo znalazł się w sytuacji sam na sam z Tomaszem Kowalczykiem. Takiej okazji nie mógł zmarnować. - Nasi piłkarze na II połowę wyszli mocno rozkojarzeni - stwierdził drugi trener Promienia Wojciech Drożdż. - Byli chyba usatysfakcjonowani wynikiem, jaki osiągnęli w I części meczu, bo grali tak, jakby nie chcieli osiągnąć nic więcej. To bezlitośnie wykorzystali katowiczanie - dodał Dróżdż.

Rozwój szedł za ciosem i raz za razem groźnie atakował. W 67. min znowu błąd popełnili żarscy obrońcy i ponownie pozwolili Rajmanowi znaleźć się przed swoim bramkarzem. Tym razem piłkarz Rozwoju nie trafił jednak do bramki.

Dopiero w końcówce spotkania gospodarze zorientowali się, że remis bardziej satysfakcjonuje gości i zaczęli stwarzać zagrożenie pod bramką przyjezdnych. W grze Promienia brakowało jednak solidnego piłkarza w ataku, który mógłby wykazać się skutecznym wykończeniem akcji. W 84. min bohaterem Żar mógł zostać Grzegorz Kopernicki, ale gdy wychodził na czystą pozycję, został nieprzepisowo zatrzymany przez Jarosława Bonczka. Piłkarz Rozwoju został ukarany czerwoną kartką. Po chwili Marcin Świrlik z rzutu wolnego uderzył piłkę z 20 m. Bramkarz gości ponownie wykazał się znakomitym refleksem i mecz zakończył się remisem.

Strzelcy bramek

Promień: Tychowski (15.).

Rozwój: Rajman (51.).

Składy

Promień: Kowalczyk - Jędrzejewski Ż, Kowalski, Tychowski, Kozioła - Kopernicki, Kosman, Dudek, Świrlik, Łabul (46. Siemiński) - Robaszek Ż.

Rozwój: Kolonko - Will, Polarz Ż, Lis - Bauer, A. Bosowski, Bonczek CZ (84.), Sudoł, Rajman - Wróbel (90. Buffi), Szarek.

Cezary Konarski

W pozostałych meczach

Strzelcy bramek

Chrobry: Niedźwiedź (21.).

Motobi: Nakielski (48., karny), Kuropatwa (64.).

Strzelcy bramek

Lechia: Świtaj (11.), Pochylski (20.), Sawicki (36.).

Polonia S.: Jarecki (63.).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.