Grali piłkarze trzecioligowi

Zwycięstwa 3:1 przed własną publicznością ŁKS-u Łomża i Mlekovity Wysokie Mazowieckie oraz wyjazdowa porażka na boisku lidera Warmii Grajewo - to krótki bilans trzecioligowców z Podlasia

Piłkarze ŁKS-u Łomża, grając niemal 80 minut w dziesiątkę, potrafili 3:1 pokonać przed własną publicznością Mazowsze Grójec.

- W dziewiątkę potrafilibyśmy stawić czoła rywalom, tak byliśmy dziś dysponowani - twierdzi Jerzy Engel junior. - Śmiem twierdzić, że w pełnym składzie pokonalibyśmy rywali bardzo wysoko.

W ciągu ledwie 13 minut gry dwie żółte kartki zdążył zarobić Mariusz Marczak. Drugą otrzymał za dyskusję z arbitrem, po tym jak sędzia nie widział faulu na nim. Marczaka to oburzyło, bo długo wracał do zdrowia po wcześniejszej kontuzji, a ten mecz był jego pierwszym po przerwie.

- Będziemy starali się o anulowanie drugiej kartki dla Marczaka, bo była naszym zdaniem niesprawiedliwa - dodaje trener Engel. - Brak Marczaka nie wpłynął na naszą grę. A zagraliśmy dziś fantastycznie, piłkarze co do joty wypełnili zadania taktyczne. Kibice po spotkaniu mówili, że było to najlepsze spotkanie ŁKS-u od dłuższego czasu. Staram się zmienić styl oraz system gry zespołu. Efekty są widoczne, bo piłkarze lepiej ze sobą współpracują. Ale to początek drogi. Długo potrwa, zanim zespół będzie grać tak, jak bym sobie tego życzył.

Dziewięć minut po zejściu Marczaka z boiska silnym strzałem z dystansu popisał się aktywny w meczu Rafał Boguski. Bramkarz wybił piłkę przed siebie, a będący w pełnym biegu Chioma Chimezie z jedenastu metrów atomowym strzałem zdobył pierwszego gola. Przy drugiej bramce dla ŁKS-u swój udział też miał Boguski, przedłużył głową dośrodkowanie, które trafiło do Rafała Bałeckiego.

- Napastnik w trudnej sytuacji z półobrotu nożycami zdobył kapitalnego gola - dodaje trener ŁKS-u. - Wprawdzie przeciwnicy z kontry zdobyli kontaktową bramkę przed przerwą, ale w drugiej połowie my znowu przeważaliśmy. Dwa razy zmarnował okazje na podwyższenie Karol Bortnik, a dobrych sytuacji nie wykorzystali: Chimezie oraz Łukasz Tyczkowski. Ten ostatni w końcowych minutach meczu wykorzystał prostopadłe podanie i w pełnym biegu ustalił wynik na 3:1, zniechęcając ekipę Mazowsza do dalszej gry.

- Przegraliśmy mecz przez błędy w obronie - wyjaśnia Jerzy Skrzypczak, kierownik Mazowsza. - Łomżanie pomimo gry w osłabieniu strzelili nam szybko dwie bramki, co ustawiło resztę spotkania.

W środę łomżanie rozegrają zaległe spotkanie z Pelikanem Łowicz.

STRZELCY BRAMEK

n ŁKS: Chioma Chimezie (25.), Rafał Bałecki (41.), Łukasz Tyczkowski (80.).

n Mazowsze: Andrzej Stretowicz (45.).

SKŁADY

n ŁKS: Ulman - Kamiński, Kowalski, Grabowski, Galiński (46. Wołczyk) - Łukaczyński (75. Łuba), Bortnik, Marczak Ż - CZ, Chimezie (70. Maćkowski) - Boguski, Bałecki (60. Tyczkowski).

n Mazowsze: Osiński - Sztobryn Ż, Kupiec, Gołowicz Ż, Korkuć - Solecki, Cieśla (83. Chmielewski), Więckowski (85. Starczewski), Stretowicz - Czpak, Tataj (83. Petasz).

Sędziował (jako główny): Adam Szubielski z Łodzi. Widzów: około 1000.

Na tle lidera

Zaledwie jedną bramkę obejrzeli kibice w Nowym Mieście Lubawskim, a liderująca Drwęca pokonała trzecią w tabeli Warmię Grajewo.

- Byliśmy zdecydowanie lepsi - ocenia Tadeusz Chudziński, dyrektor Drwęcy. - Zwłaszcza w drugiej połowie cisnęliśmy grajewian. Dla mnie wynik 1:0 jest sprawiedliwy, poza tym to udany rewanż za identyczną porażkę w Grajewie. Te punkty były nam bardzo potrzebne, chcemy awansować do drugiej ligi, jesteśmy przygotowani organizacyjnie do tego zadania.

Odmiennego zdania był trener gości.

- Zagraliśmy dobre spotkanie, nie zasłużyliśmy na porażkę - mówi Piotr Zajączkowski, trener Warmii. - W pierwszej połowie w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Wojciech Figurski, ale strzelił zbyt słabo i golkiper obronił.

To była najlepsza okazja grajewian na zdobycie gola w tej części meczu. Po przerwie Warmia też groźnie atakowała. Po podaniu Mariusza Soski w idealnej sytuacji był Łukasz Giermasiński.

- Miał przed sobą tylko bramkarza Drwęcy, ale źle przymierzył i piłka przeszła obok słupka - dodał trener Zajączkowski. - Blisko zdobycia gola byliśmy po akcji Pawła Strózika. Idealne dośrodkowanie jakimś cudem końcówkami palców z głowy Philipa Umukoro zdjął Norbert Witkowski. Mimo porażki wypadliśmy korzystnie na tle lidera i głównego kandydata do drugoligowego awansu.

Jedyna bramka padła w zamieszaniu w 77. min meczu. Obrońcy Warmii nie upilnowali Macieja Wojtasia, który po rajdzie lewą stroną wszedł w pole karne gości i podał do Tomasza Włodarczyka. Zawodnik minął się z futbolówką, dopadł do niej Grzegorz Domżalski, który silnym strzałem pokonał Sylwestra Janowskiego.

Pięć minut po straconej bramce Strózik otrzymał drugą żółtą kartkę, a Warmia w dziesiątkę musiała grać przez ostatnie dziesięć minut. Mimo rozpaczliwych ataków goście nie zdołali wyrównać.

Smutną wiadomością dla kibiców Warmii jest odejście z drużyny Marcina Kłosowskiego. Zawodnik złożył podanie o rozwiązanie kontraktu, a zarząd przychylił się do tej prośby.

- Powodem odejścia są sprawy osobiste - wyjaśnia Janusz Szumowski, dyrektor Warmii. - Szkoda, to wartościowy zawodnik. Oprócz Marcina w zaplanowanym na kolejny weekend meczu derbowym z Mlekovitą z powodu kartek nie będą mogli zagrać: Janowski, Strózik i Giermasiński. Z osłabieniami sobie jakoś poradzimy, bo do zdrowia wrócić powinien Maksym Mirva, poza tym do gry gotowy jest Grzegorz Jóźwiak.

STRZELEC BRAMKI

Grzegorz Domżalski (77.)

SKŁADY

Drwęca: Witkowski - Pietrasik, Zakierski, Święcki, Różycki Ż (75. Piceluk) - Morawski (65. Rybkiewicz), Bazler, Adamczyk, Domżalski (87. Wróbel) - Bała (65. Włodarczyk), Wojtaś.

Warmia: Janowski Ż - Koźlik, Wincel, Kołłątaj - Pacholczyk (78. Jóźwiak), Soska, Radziński, Strózik Ż - CZ, Giermasiński Ż - Umukoro (85. Guzowski), Figurski.

Sędziował (jako główny): Przemysław Przesmycki z Łodzi. Widzów: około 400.

Zabierają bogatym

Piłkarze Mlekovity wygrali drugi raz z rzędu, co zdarzyło im się po raz pierwszy w sezonie. Podopieczni Grzegorza Lewandowskiego pokonali wicelidera - Znicza Pruszków 3:1. Co ciekawe, takim samym stosunkiem wysokomazowiecka ekipa pokonała przed dwoma tygodniami - nomen omen także na swoim boisku - lidera Drwęcę.

- Jesteśmy jak Janosik, zabieramy bogatym z czołówki tabeli i dajemy tym, co potrzebują punktów, czyli sobie - żartuje Seweryn Sapiński, dyrektor Mlekovity. - W padającym deszczu podjęliśmy walkę, i to mimo braku czterech podstawowych piłkarzy. Okazję do gry mieli dublerzy i wypadli nieźle.

Gospodarze świetnie zaczęli. W 30. sekundzie po wejściu w pole karne i silnym strzale Sebastiana Marca Mlekovita objęła prowadzenie. Później dryblingiem popisał się Mariusz Siara - minął dwóch piłkarzy Znicza, ale trzeci zablokował strzał.

Znicz częściej był przy piłce, miał przewagę optyczną, ale nic z jego akcji nie wynikało. Najlepszą sytuację miał Michał Pulkowski, jednak strzał obronił Daniel Iwanowski. Częściej w światło bramki trafiała Mlekovita. Po strzałach Tomasza Jakuszewskiego i Siary gości przed stratą bramek obroniła interwencja golkipera - Pawła Pazdana.

Pruszkowianie zrewanżowali się Mlekovicie za szybko straconą bramkę. Na początku drugiej połowy Pulkowski wykorzystał błąd defensorów i zdobył wyrównującą bramką. Ale Znicz z remisu cieszył się krótko. Trzy minuty później znakomitą akcją popisał się Jakuszewski. Wszedł między dwóch obrońców i strzelił. Pazdan sparował uderzenie, ale już dobitki Łukasza Czyżyka nie był w stanie. Trzecia bramka dla Mlekovity padła po akcji Jakuszewskiego - rozgrywającego świetny mecz. Wychowanek Mlekovity minął dwóch obrońców i strzałem w długi róg ustalił wynik meczu.

W środę w Warszawie Mlekovita zagra z rezerwami Legii.

STRZELCY BRAMEK

n Mlekovita: Sebastian Marzec (1.), Łukasz Czyżyk (49.), Tomasz Jakuszewski (60.).

n Znicz: Michał Pulkowski (46.).

SKŁADY

n Mlekovita: Iwanowski Ż - Bucholc Ż, Kowalewski, Lewandowski, Pracz - Siara (89. Plewko), Kocur, Waleszczyk, Marzec, Jakuszewski Ż (88. Wilczewski), Gołębiewski (46. Czyżyk).

n Znicz: Pazdan - Kokosiński, Stawicki, Piotrowski Ż, Herman, Zubrzycki (55. Majewski), Kułkiewicz, Pulkowski, Wiśniewski (46. Chałas), Kapela, Chi-Fon.

Sędziował (jako główny): Mariusz Śledź z Białej Podlaskiej. Widzów: około 300.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.