Łomżyniacy winą za rozróbę obarczają kibiców OKS-u 1945 Olsztyn. Olsztyniacy przez większą część spotkania ograniczali się do śpiewów, ich zespół wygrywał 1:0. Ale dziesięć minut przed końcem meczu do sektora kibiców z Olsztyna podszedł masażysta OKS-u i przekazał trzy torby.
- Widzieli to nasi ochroniarze - mówi Maciej Zajkowski z zarządu ŁKS-u. - Zresztą później policja wyłowiła masażystę spośród kibiców. Przyznał się, że przekazał torby. To zdarzenie zapoczątkowało całe zamieszanie, nie mieści nam się w głowie, aby masażysta był w zmowie z kibicami OKS-u. To dla nas prawdziwy szok.
Po otrzymaniu pakunków na murawę lecą race świetlne, zadymiając sektor kibiców OKS-u i boisko. Sędzia przerywa mecz. Zamieszanie wykorzystuje dwóch szalikowców OKS-u. Pokonują metrowy płot i biegną przez całe boisko w kierunku sektora miejscowych fanów. Łomżyńscy kibice dają się sprowokować, wkraczają na murawę i po chwili na stadionie trwa ogólna bijatyka. Porządek zaprowadza policja. Spotkanie udaje się zakończyć (1:1), a bijatyki kontynuowane są poza stadionem. Policja zatrzymuje ośmiu bandytów, po czterech z każdego klubu.
- Sprawy zatrzymanych zakończą się w sądzie grodzkim, tylko wobec miejscowych kibiców toczy się postępowanie prokuratorskie o czynną napaść na policjanta - wyjaśnia Andrzej Suprowicz, naczelnik sztabu Komendy Miejskiej Policji w Łomży.
- Straty szacujemy na około 30 tys. złotych, ale gorsze jest co innego - mówi Zajkowski. - Na wizerunku klubu powstała rysa, chcemy szybko odbudować nasze dobre imię.
Dzień po zamieszkach zarząd ŁKS-u zwołał pilne zebranie. Postanowił nie wpuszczać do końca sezonu kibiców innych drużyn. Miejscowi szalikowcy - którzy za doping na stadion wchodzą za darmo - będą musieli mieć identyfikatory. Władze klubu wystosowały apel do Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej - odpowiedzialnego za rozgrywki - aby konsekwencje za rozróby poniósł OKS, którego pracownik przyczynił się do ich powstania.
Od działania masażysty zdecydowanie odcięły się władze OKS-u.
- To nie było działanie klubu, tylko prywatne tego człowieka - wyjaśnia Marian Świniarski, prezes OKS-u. - Ta osoba od dnia meczu w Łomży nie pracuje już w naszym klubie.