Na jego temat krążą legendy, podobno potrafi załatwić wszystko, "przewidzieć" każdy wynik i każdą teoretycznie tajną do chwili meczu obsadę sędziowską. Ponoć miał udział w awansie i spadku wielu ekip. Dowody? Jak zwykle brak.
Forbrich przez lata był związany z Amicą Wronki. To prawdopodobnie on był pomysłodawcą powstania tej drużyny z połączenia Czarnych Wróblewo i Błękitnych Wronki. Potem dzielił w niej i rządził. Oficjalnie był menedżerem, ale roztaczał "opiekę" nad wszystkim i wszystkimi. W tym okresie każdy dziennikarz sportowy w Polsce wiedział, że Wronki słyną z "gościnności". Wielu dziennikarzy przyjeżdżało tam na kilka dni przed meczem, sędziowie wpadali tam "prywatnie". Do historii przechodziły też tzw. "wesołe samoloty" Amiki, którymi ta latała na mecze w europejskich pucharach. Meczów i historii o posmaku skandalu z udziałem Amiki w tym czasie nie brakowało. Najsłynniejsze dwie historie to:
- w 1998 r. w Poznaniu w finale Pucharu Polski między Amicą a niedocenianym II-ligowym Aluminium Konin wronczanie dzięki wydatnej pomocy zdyskwalifikowanego potem za ten mecz sędziego Marka Kowalczyka wygrali po dogrywce 5:3; po meczu wybuchł skandal,
- w 1999 r. po wygranej Amiki nad Polonią Warszawa 1:0 ówczesny bramkarz "Czarnych Koszul" Maciej Szczęsny nie zostawił suchej nitki na sędzim Andrzeju Dymku. - Jeżeli pan Dymek będzie mnie straszył sądem, to mam go serdecznie w d... Zasłużył dzisiejszym meczem na miano pomocnika fryzjera. Na przyszły mecz sprezentuję mu fartuch właśnie z takim napisem - powiedział bez pardonu przed kamerami w Canal+. Nikt nie miał wątpliwości, kto jest owym fryzjerem, którego pomocnikiem ma być sędzia Dymek.
Paradoksalnie dziś Szczęsny związany jest z Amicą, a Forbrich - już nie. Jego czas we Wronkach minął wraz z wkroczeniem do klubu Pawła Janasa i Stefana Majewskiego. W ramach "oczyszczania wizerunku klubu" Amica rozstała się z Forbrichem. - Wyhodowałem żmije na własnej piersi - mówił wtedy Forbrich o wronieckich działaczach.
W swoim czasie tygodnik "Nie" zamieścił słynne zdjęcie z jednej z imprez organizowanych przez Forbricha, na którym niektórzy sędziowie i dziennikarze sportowi całują go w rękę na klęczkach. Wybuchł skandal, ale Forbrich był rozbawiony. - To był taki nasz żarcik, z tego wszystkiego co się o mnie mówi - mówił. - Bo ja lubię dowcipy. Jestem bardzo wesołym działaczem.
Takim dowcipem miała być też historia z jesieni 2001 r. Podczas meczu Górnik Polkowice - RKS Radomsko Forbrich rzucił do sędziego Krzysztofa Czajkowskiego "cześć, kurwiarzu". - Nie "kurwiarzu", tylko "kurwiorzu" - prostował wtedy Forbrich - Taki wygłup. My tak do siebie mówimy. Sędzia Czajkowski, gdy dzwoni do mnie, przedstawia się jako "kurwiorz z Legnicy".
W efekcie na wniosek Zbigniewa Bońka Michał Listkiewicz uznał Forbricha za "persona non grata" w PZPN jako pierwszą osobę w dziejach. Oznaczało to zakaz piastowania stanowiska działacza na szczeblu I i II ligi. - Za naruszenie zasad etyczno-moralnych - uzasadniał Marcin Stefański, który dodał, że informacje o takich licznych naruszeniach docierały do niego z "różnych źródeł". - Niczego nie mogą mi zabronić - śmiał się Forbrich. Najwyższa Komisja Odwoławcza ... uchyliła tę decyzję, uznając ją za bezprawną!
Tajemnica poliszynela stało się, że Forbrich stał się w polskiej piłce osobą nietykalną. Nikt mu nic nie zrobi, bo on za dużo o każdym wie. No i tajemnicą poliszynela jest to, że zawsze znajdzie się ktoś, kto go do siebie zaprosi.
W ostatnich latach Forbrich pojawiał się na wielu stadionach w Polsce. Wiązano go z III-ligową Kotwicą Kołobrzeg (ma dom w Kołobrzegu), o której meczach na własnym terenie mówi się jako o "meczach nie do wygrania". Pojawiał się też na meczach Lecha Poznań, na trybunie prasowej, otoczony wianuszkiem zaprzyjaźnionych dziennikarzy, sędziów i innych "ludzi piłki". Nikt z poznańskich działaczy nie potrafił sensownie wytłumaczyć, co tam robi. - Jest moim przyjacielem i ma prawo tu być - tłumaczył ówczesny trener II-ligowego Lecha Poznań Bogusław Baniak, dziś trener ... Kujawiaka Włocławek!