Siatkarze Pamapolu zagrają z Jastrzębskim Węglem

Siatkarze Pamapolu Domex AZS Częstochowa nie zagrają w finale mistrzostw Polski. Tak jak przed rokiem walczyć będą o brązowy medal. Ich rywalem będzie zespół z Jastrzębia

PZU AZS okazał się za silny dla częstochowian, którzy w półfinałach nie grali już tak dobrze i widowiskowo jak w pierwszej części sezonu. Po części nie pozwolili im na to świetnie dysponowani olsztynianie, ale do tego, że nie wyeliminowali wicemistrzów Polski, sami również dołożyli cegiełkę. Zespół Grzegorza Rysia czaił się na na początku sezonu. Gubił punkty, rozczarowywał grą. Łudziliśmy się, że w najważniejszym momencie sezonu będzie podobnie. Grubo się jednak pomyliliśmy. Wielką formę złapał Paweł Papke, który zwłaszcza w Częstochowie, przyłożył rękę do porażek Pamapolu. To samo można powiedzieć o Marcinie Nowaku (znakomita zagrywka), czy Marku Siebecku, który z powodzeniem zastąpił Michała Bąkiewicza. Te atuty były bardzo widoczne we wszystkich trzech meczach. Poza tym rywale mieli w składzie rozgrywającego bez wielkiej finezji, ale dokładnie i równo Pawła Zagumnego.

Olsztynianie prezentowali nieco lepszą zagrywkę niż nasz zespół. W najważniejszych momentach z powodzeniem ryzykowali trudny serwis. W przyjęciu również mylili się rzadziej, a w ataku za sprawą Papkego, Siebecka, Wojciecha Grzyba i Michała Ruciaka na pewno nie byli słabsi od naszych siatkarzy.

Ocenę naszej drużyny należałoby zacząć od rozgrywających. Zaskoczeniem była słabsza niż oczekiwano postawa Pawła Woickiego. Co się stało z "Małym"? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Problem jest złożony. Woicki imponował grą w pierwszej części sezonu i trafił do szerokiej kadry Raula Lozano. To na nim skupiona była uwaga kibiców i mediów. Teraz chyba nie nie wytrzymał napięcia. Może też zwyczajnie dopadł go przejściowy kryzys ? W meczach z PZU AZS starał się grać odważnie i różnorodnie, ale w parze z tym nie szła niestety dokładność. Paweł w tej sytuacji sporo czasu spędził na ławce rezerwowych, a jego miejsce zajmował Jakub Oczko. Do Kuby, który pół sezonu był zmiennikiem trudno mieć pretensje. Przy dokładnym przyjęciu radził sobie bardzo dobrze. Gorzej było, gdy piłka trafiała w okolice trzeciego metra, bądź jeszcze dalej od siatki. Wtedy było już gorzej i w konsekwencji pojawiały się problemy w ataku. A w przyjęciu, niestety bywało różnie. Sporo było tzw. punktowych błędów. Przytrafiały się one naszemu libero Piotrowi Gackowi, Krzysztofowi Gierczyńskiemu, rzadziej Michałowi Winiarskiemu. Niedokładności zdarzały się w decydujących o wyniku końcówkach setów, co było kluczem do sukcesu rywali zwłaszcza w drugim meczu w Częstochowie. Problemy naszych siatkarzy w przyjęciu miały bardzo duże przełożenie na wynik całej rywalizacji. Co jeszcze? W szeregach Pamapolu zabrakło lidera. Siatkarza, który tak jak Papke w PZU wziąłby na siebie odpowiedzialność za cały zespół. "Gierek", "Winiar" czy Grzegorz Szymański grali zrywami. Jak szło, to szło. Gdy "przestawało", spuszczali głowy. Zresztą ta uwaga dotyczy całej drużyny. Nasi siatkarze, tak jak my wszyscy, chyba zbyt długo żyli zwycięstwami z pierwszej części sezonu. Tak bardzo wierzyli w końcowy sukces, że nim się obejrzeli, znaleźli się za burtą. Miejmy nadzieję, że kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy zadziała bardzo szybko.Trudno, trzeba zapomnieć o złocie. Teraz liczy się tylko brąz, a wywalczyć go wcale nie musi być łatwo.

Pierwsze mecze o brązowy medal z Jastrzębskim Węglem Pamapol rozegra już w piątek (godz. 19.) i sobotę (18.) w Częstochowie. Drużyny walczyć będą do trzech zwycięstw.

Copyright © Agora SA