Brak pola manewru

Ze Zbigniewem Studzińskim, trenerem TŻ Sipma rozmawia Piotr Pawłat

Wysoka porażka z Marmą Rzeszów poniesiona przed własną publicznością wywoła spory niepokój w lubelskim środowisku żużlowym. Trener Zbigniew Studziński nie ukrywa, że niektórzy zawodnicy zawiedli jego oczekiwania, ale wierzy, że w następnych spotkaniach będzie już lepiej

Piotr Pawłat: Czy spodziewał się Pan tak wysokiej porażki z Marmą Rzeszów?

Zbigniew Studziński: - Nie oszukujmy się - w tym meczu wygrał faworyt. Jeśli chodzi o rozmiary tej porażki, to wystarczy spojrzeć do programu. Tomasz Piszcz zrobił pięć punktów, Mariusz Franków jeden... . Właśnie punktów tych zawodników nam zabrakło i oni zawalili. Jedynie Adam Pietraszko i Daniel Jeleniewski byli w stanie nawiązać walkę z rywalem.

Co zadecydowało o przegranej - słabszy sprzęt czy umiejętności?

- Na pewno odstawaliśmy sprzętowo, ale brakowało także umiejętności. Do tego dochodzi postawa naszych juniorów. Zarówno Dawid Stachyra, jak i Paweł Miesiąc byli w stanie wygrać z naszymi najlepszymi zawodnikami.

Poza tym Marma i Intar Ostrów to w tym sezonie zdecydowanie najsilniejsze zespoły w całej lidze i moim zdaniem one odegrają decydującą rolę w walce o awans.

A jak by pan ocenił postawę Jespera Jensena?

- Bardzo słabo, krytycznie...

Czy jest zatem sens sprowadzać tego zawodnika na inne mecze?

- To był jego pierwszy mecz, więc nie spisujmy go od razu na straty. Zobaczymy co pokaże w Krośnie i jeżeli tam również zawiedzie, trzeba będzie poszukać kogoś innego. Tylko zastanawiam się kogo mielibyśmy ściągnąć na jego miejsce? Klub nie ma pieniędzy i mamy takiego obcokrajowca na jakiego nas stać. Podobnie jest z zawodnikami krajowymi.

Czy nie dziwi Pana fakt, że najskuteczniejszym zawodnikiem w TŻ był Pietraszko, który w poprzednim sezonie jeździł w II lidze?

- Jak wiadomo Pietraszko był najlepszym zawodnikiem w tej klasie rozgrywek i uważam go za bardzo dobrego jeźdźca. W ostatnim meczu w lidze angielskiej zdobył 12 punktów, więc widać, że ma papiery na jazdę. W swoim debiucie na I-ligowych torach zdobył 10 punktów i można to uznać za wynik satysfakcjonujący.

Czy jest Pan zadowolony z postawy Jeleniewskiego?

- Siedem punktów w sześciu startach, to trochę mało. Moim zdaniem stać go na więcej.

Czemu tak słabo pojechali Piszcz i Franków?

- Obaj na pewno zawiedli. Teraz zwalają całą winę na tor, który ich zdaniem był twardy i śliski, jednak czasy poniżej 70 sekund uzyskiwane przez zawodników mówią co innego. Świadczą o tym, że tor był miękki i przyczepny. Na pewno odstawaliśmy sprzętowo i to miało wpływ także na ich wynik.

Czy jest szansa, że w następnych spotkaniach z KSŻ Krosno i GTŻ Grudziądz coś się zmieni?

- Prawdopodobnie pojedziemy w tym samym składzie. W Krośnie miejsce Frankówa miał zająć Jerzy Mordel, ale nie ma jeszcze gotowego motocykla, więc drugą szansę dostanie Franków. Reszta zostaje bez zmian, bo w tej chwili nie mamy praktycznie żadnego pola manewru.

Czy liczy Pan na dobry wynik w Krośnie?

- Cały czas wierzę w zwycięstwo.

Czy TŻ utrzyma się w lidze?

- Myślę, że 5-6 miejsce jest w naszym zasięgu. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie nam szło lepiej. Meczu z Marmą nam nie wyszedł, ale jak to mówią ,,pierwsze śliwki robaczywki".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.