Rozmowa o Ojcu Świętym z Olgierdem Moskalewiczem

Były kapitan Pogoni Szczecin w rundzie jesiennej grał w koszulce z numerem 78. - Tym gestem chciałem uczcić datę wyboru Karola Wojtyły na Papieża - tłumaczył.

Po raz pierwszy Moskalewicz zagrał z nowym numerem (w II lidze nosił na plecach numer 35) podczas ostatniego sparingu przed inauguracją sezonu ekstraklasy 2004-2005 z Herthą Berlin. Nowy, niespotykany numer wzbudził sensację. Kibice różnie to komentowali, ale zdecydowana większość pochwaliła pomysłowość "Ola".

Po zimowym rozstaniu z Pogonią, Moskalewicz postanowił odpocząć od polskiej ligi i przed miesiącem podpisał kontrakt do końca sezonu z cypryjskim AEL Limassol.

Jakub Lisowski: Jaka jest atmosfera na Cyprze po odejściu Jana Pawła II?

Olgierd Moskalewicz, były kapitan Pogoni, obecnie gracz AEL Limassol: Widać żałobę, szczególnie w gronie Polaków. Jest spokojniej, ciszej. Mieszkamy w greckiej części Cypru i większość mieszkańców jest prawosławna, ale wszyscy ciepło wypowiadają się o naszym rodaku. Szanują go jako człowieka i to, co zrobił dla świata. Polacy? Dużo oglądamy telewizji. Przykre, że nie możemy być w Rzymie lub w Polsce. Śmierć Papieża jest bardzo smutnym wydarzeniem, ale jako katolicy wierzymy w to, że Jan Paweł II jest już z Panem Bogiem w raju i jest szczęśliwy. Wierzę, że z nieba będzie nas obserwował i za Polakami nadal będzie się wstawiał.

Szybko dotarły do Ciebie smutne wiadomości o pogorszeniu stanu zdrowia Papieża?

- Natychmiast. Mamy tu polską telewizję i na bieżąco ją oglądaliśmy. W polskim gronie oglądaliśmy wiadomości. Był to ciężki okres. Do końca wierzyłem, że Papież wygra i tę walkę. A gdy przyszła najsmutniejsza informacja, zapanowała ogromna cisza. Milczenie trwało przez godzinę. To było wielkie przeżycie, choć byliśmy na to przygotowani. Wierzę, że Papież nadal będzie się nami opiekował.

W weekend liga cypryjska grała...

- My swój mecz [z Arisem Limassol - red.] rozegraliśmy już sobotę przed odejściem. Był to dziwny mecz, ciężko o koncentrację. Myślami byłem gdzieś indziej. W niedzielę również rozgrywane były spotkania ligowe, także z udziałem Polaków.

Jesienią grałeś z 78. numerem na koszulce Pogoni. Różne były reakcje: większość kibiców zaakceptowała pomysł, były i krytyczne komentarze.

- Tym, co docenili - dziękuję. A te jednostkowe przypadki - to wyszła taka zwykła złośliwość i zawiść. Zupełnie nie zrozumieli moich szczerych intencji. A chciałem w ten sposób uczcić wybór Karola Wojtyły na Papieża i pokazać, jak bardzo go kocham. Jeszcze jako piłkarz Wisły Kraków byłem na audiencji u Jana Pawła II. Miałem możliwość dotknąć go, ucałować pierścień, zamienić parę słów. To było dla mnie wielkie przeżycie, jedno z najważniejszych. Gdy zaczynałem grać w koszulce z 78. numerem, bardzo liczyłem, że uda mi się strzelić bramkę i ją dedykować Papieżowi. Nie udało się i teraz mogę jedynie dedykować mu większość wcześniejszych bramek strzelonych w ekstraklasie.

Czy w AEL Limassol też grasz z 78. numerem?

- Bardzo chciałem, ale nie udało się. Rozmawiałem z dyrektorem klubu, myślałem, że załatwiliśmy sprawę, bo w drużynie nikt nie miał tego numeru. A przed pierwszym moim występem dostałem "20" i tak pozostało. Później rozmawiałem z jednym z tutejszych zawodników, który również chciał mieć ten numer. Bez powodzenia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.