Kadrowicze Wisły wrócili w glorii chwały

- W dwóch meczach mieliśmy zdobyć sześć punktów i to jest najważniejsze, a nie styl gry - powiedział kapitan Wisły Maciej Żurawski - bohater meczu Polska - Irlandia Północna. Wczoraj kadrowicze ćwiczyli przy ul. Reymonta. W kadrze spełnili zdania - byli jej liderami. Teraz muszą wygrać w Łęcznej.

- Po ośmiu bramkach z Azerbejdżanem kibice spodziewali się czegoś więcej, ale Irlandia była innym przeciwnikiem. Z wygranej z nią też trzeba być zadowolonym, bo drużyna pokazała charakter - twierdzi Marcin Baszczyński, który w obu meczach zagrał świetnie. - Pokazaliśmy, że potrafimy grać do końca i strzelać gole nawet w ostatnich minutach. To cechuje dobry zespół.

W meczach reprezentacji Baszczyński pokazał nowe zalety: potrafi posłać dokładne prostopadłe podanie, poprawił też dośrodkowania z prawego skrzydła. - Cieszę się z tych podań, ale na pewno nie z tego, że Maćkowi zabrakło szczęścia. Gdyby nie to, mógłbym mieć na swoim koncie kilka asyst - mówi "Baszczu". - Również dzięki tym podaniom były to dla mnie udane występy, na czym mi bardzo zależało. Czekałem na mecze eliminacyjne u siebie, bo nie miałem okazji zagrać jeszcze w Polsce w spotkaniu o punkty.

Według Baszczyńskiego wiślacy dominują w reprezentacji dzięki temu, że są od kilku lat "mocni taktycznie". - W Wiśle w tym kierunku wiele robimy. To jest nasza mocna strona: przychodzimy na zgrupowanie i od razu wiemy, o co chodzi - podkreśla.

Również Tomasz Kłos, który był najlepszym stoperem Polski, nie jest zadowolony ze stylu gry z Irlandią ("Dominowała walka, gra nie była porywająca"), ale podkreśla, że najważniejszy jest wynik i trzy punkty na koncie biało-czerwonych.

Wiślacy nie chcieli krytykować za występ swego byłego kolegę z zespołu Radosława Kałużnego. - Nie lubię oceniać kolegów. Byłoby nie fair, gdybym to ja robił - tłumaczy "Żuraw". - Od tego jest trener.

Kapitan Wisły niecierpliwił się już na boisku w meczu z Irlandią: - Długo było 0:0, czas uciekał, więc przychodziły takie myśli, że może się nie uda strzelić bramki - opowiada. - A taki wynik by nas nie zadowolił. W oczach kibiców na pewno sporo zyskaliśmy po tych meczach.

Pytany o największy mankament, "Żuraw" zawsze odpowiadał: "gra głową". Tymczasem bramkarza Irlandczyków pokonał właśnie główką. - Czy to efekt pracy nad tym elementem? Tak, tak - odpowiada bez przekonania i wywołuje tym salwę śmiechu kolegów. - Z Marcinem [Baszczyńskim - przyp. red.] po treningu często zostajemy i trenujemy dośrodkowania i strzały głową.

Pan Maciej często narzeka, że po tylu latach gry w Polsce odczuwa monotonię ligową. Zapytaliśmy go zatem, jak po meczach w reprezentacji, które wyzwoliły u niego sporo adrenaliny, przeżyje zderzenie z ligową rzeczywistością? - Mam w dalszym ciągu depresję, a tak na poważnie, to jestem trochę zmęczony psychicznie i fizycznie - nie kryje kapitan mistrzów Polski, lecz jednocześnie zapewnia: - Dojdę do siebie na niedzielę. Czeka nas fajny mecz w Łęcznej z Górnikiem. Będę przygotowany równie dobrze jak inni koledzy.

Nieco rozczarowany jest natomiast Radosław Sobolewski. Po dobrym występie w meczu z Azerami na pewno się spodziewał, że wybiegnie na boisko również przeciwko Irlandii Północnej. Tymczasem cały mecz przesiedział na ławce. - Wszyscy chcieliby grać w wyjściowej jedenastce, dla każdego zawodnika siedzenie na ławce jest rozczarowaniem. Tak samo jest ze mną - nie kryje.

Copyright © Agora SA