Kibice skarżą się na organizację meczu Cracovia - Górnik Łęczna

Pijaństwo na stadionie i przed nim, bójka na sektorze A, kłopoty z wejściem kibiców, którzy mieli ważne karnety - to tylko niektóre poważne niedociągnięcia organizatorów podczas niedawnego meczu Cracovia - Górnik Łęczna.

A miało być tak pięknie. - Zadbaliśmy o nowe ogrodzenie wokół stadionu, zainstalowaliśmy dziesięć nowych budek kasowych, założyliśmy kołowrotki przy wszystkich wejściach, a wkrótce zamontujemy nowy monitoring - przekonywał przed piątkowym meczem wiceprezes klubu Paweł Misior.

Dużo zrobiliśmy...

Tymczasem kibice Cracovii, po tym właśnie meczu, na internetowym forum wylewają cały potok żalów do klubu za złą organizację. Przykłady: jeden z nich nie był w stanie wejść na sektor B przez bramę nr 8 (była zamknięta, choć na karnecie było napisane, że tą bramą ma wchodzić) ani przez bramę nr 10 (pijana grupa "kibiców" tarasowała wejście). Wszedł dopiero bramą nr 7, ale musiał zostać na sektorze z gorszą widocznością. W trakcie meczu na skądinąd spokojnym sektorze A doszło do bójki między kibicami tego samego klubu!

- Dużo zrobiliśmy, by poprawić bezpieczeństwo na stadionie Cracovii, ale kultura widowiska jest niska i dotyczy to wszystkich obiektów w Polsce - wyjaśnia prezes Cracovii Janusz Filipiak. - Na meczu hokejowym Podhale - Cracovia w Nowym Targu zostałem opluty i obrzucony wyzwiskami, w Łęcznej wszechpotężne chamstwo wołało o pomstę do nieba, poniewierano nas w Gorzycach. Nie mamy dobrych przykładów walki z chuligaństwem poza pałowaniem - uzasadnia prezes.

...jeszcze więcej zrobimy

Podczas piątkowego meczu ochrona nie reagowała na kibiców pijących na stadionie przemycony alhohol, bez mrugnięcia okiem wpuszczała pijanych na obiekt. - Nowe ogrodzenie ma przeciwdziałać skakaniu przez płot i przerzucaniu butelek z alkoholem czy puszek z piwem, a kołowrotki pozwolą porządkować widownię - odpowiada Filipiak. Klub kończy montaż monitoringu cyfrowego wartego milion złotych, który w opinii prezesa pozwoli wykluczyć naruszających normy. Przyczynią się do tego także nowe krzesełka i segmentacja stadionu.

Ale to nie koniec kibicowskich żalów. Tylko w jednej kasie można było nabyć karnet, w pozostałych nic na ten temat nie wiedziano. - Trudno mi za to odpowiadać - rozkłada ręce prezes. A jak właściciel "Pasów" skomentował niekulturalne zachowanie niektórych ochroniarzy przeszukujących wchodzących kibiców? - Nie mam wypracowanych procedur ani podręcznika postępowania z nimi - mówi Filipiak.

Nie macie większych problemów

Prezes Filipiak jest spokojny o zdewastowane chodniki przy wejściu na koronę stadionu, bo "nikt sobie nogi nie złamie, wcześniej sprawdzaliśmy to nie tylko my, ale także policja". I radzi, by kibice uzbroili się w cierpliwość do czasu generalnej przebudowy stadionu.

Ostatnia sprawa tylko z pozoru jest banalna. Część karnetów omyłkowo została przedziurkowana na innych meczach np. na derby z Wisłę, spotkania z Legią i GKS Katowice. Były też karnety w ogóle niedziurkowane i te nieuczciwi kibice przekazywali sobie przez płot z ręki do ręki, by wejść na nie jeszcze raz.

- Czy "Gazeta" nie ma większych problemów społecznych? Przykładamy dużą wagę do sprawdzania służb ochronnych. Walczymy z wejściami na lewo. Po pierwszym meczu nie ma problemu, ważne, by w trakcie rundy zgadzała się liczba dziurek - kończy prezes Cracovii.

Komentarz

Jerzy Chrzanowski

Mecze ryzyka

Doceniamy to, co Cracovia już zrobiła i co zamierza zrobić na swoim stadionie. Postęp jest niewątpliwy. Ale jednocześnie zauważamy, że zmiany idą za wolno, wydaje się nawet, że klub nie zawsze panuje nad sytuacją. A przed nami dwa mecze najwyższego ryzyka - z Legią (9 kwietnia) i Wisłą (7 maja). Nie chcę nawet myśleć, co się może stać, gdy wejdzie wtedy na stadion za dużo pijanych czy nawet tylko mocno wstawionych ludzi... Jeśli zaś nic się nie poprawi w organizacji, to wejdzie ani chybi.

Na Cracovię zwaliło się nagle dużo problemów - sportowych, organizacyjnych - a to dlatego, że w dwa lata drużyna przeskoczyła z trzeciej do pierwszej ligi. Na co można było przymknąć oko jeszcze niedawno, dziś jest nie do przyjęcia. Lepiej sobie to jak najszybciej uświadomić niż marginalizować problem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.