Jagiellonia przegrała w Bełchatowie

Piłkarze Jagiellonii potwierdzili w niedzielę, że mogą rywalizować jak równy z równym z najlepszymi w drugiej lidze. Gdyby Dariusz Łatka wykorzystał rzut karny na początku drugiej połowy, byliby o włos od zwycięstwa. A tak kolejne niepotrzebne błędy sprawiły, że białostoczanie podarowali trzy punkty liderowi rozgrywek

W wyjściowym składzie naszego zespołu dość nieoczekiwanie zabrakło sprowadzonego przed rundą Łukasza Nawotczyńskiego. Zawodnik był w Bełchatowie i bardzo chciał zagrać, ale trener Adam Nawałka uznał, że nie warto ryzykować jego zdrowia. Nowy obrońca Jagiellonii po powrocie ze zgrupowania w Turcji musiał poddać się operacji kości jarzmowej. Początkowo była nadzieja, że będzie mógł zagrać w specjalnej masce ochronnej.

- Maska bardzo przeszkadzałaby w grze. Czułem się w niej, jakbym miał czapkę na oczach - tłumaczył przed spotkaniem zmartwiony piłkarz. Zastąpił go Adrian Napierała, który również ostatnio miał trochę problemów zdrowotnych (ze stawem skokowym). Z tego powodu nie zagrał zresztą w ostatnim sparingu białostoczan.

Zmarnowane sytuacje

W pierwszej połowie spotkanie było ogólnie wyrównane. Przez pierwsze 20 minut lepiej prezentowali się goście. Częściej byli przy piłce i starali się atakować. A po stracie piłki aktywnie walczyli na całym boisku, starając się jak najszybciej ją odzyskać.

- Jagiellonia bardzo mi się podoba - podsumował w przerwie obecny na spotkaniu prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz. - Białostoczanie grają odważnie, atakują, wcale nie zamierzają się bronić.

W 8. min nasi piłkarze mogli prowadzić. Faulowany z prawej strony boiska Dariusz Łatka dośrodkował piłkę w pole karne rywali. Adrian Napierała zbił ją głową pod nogi drugiego środkowego obrońcy Jagiellonii. Robert Kolasa kopnął futbolówkę wzdłuż bramki i szkoda tylko, że w całej sytuacji nie zorientował się stojący samotnie przed bramką Piotr Matys, któremu wystarczyło dołożyć nogę. Białostocki napastnik pobiegł jeszcze za piłką i dośrodkował ją dokładnie do Jacka Chańki, ale temu strzał głową też nie wyszedł.

Po półgodzinie gry lepiej zaczęli prezentować się gospodarze. Po przejęciu piłki starali się jak najszybciej posłać ją w kierunku swoich napastników. Najlepiej wychodziło to Jackowi Kurantemu. W 32. min zagrał prostopadłe podanie do wbiegającego w pole karne Radosława Matusiaka, ale ten na szczęście pogubił się i nie zdołał oddać strzału. Siedem minut później prostopadłe kolejne podanie Kurantego trafiło do wbiegającego z prawej strony boiska Dariusza Pawlusińskiego, który urwał się Chańce. Pomocnik GKS-u znalazł się sam przed Andrzejem Olszewskim, ale bramkarz Jagiellonii nie dał się pokonać.

Karny za trzy punkty

Długimi momentami bełchatowianie nie radzili sobie z pressingiem naszych zawodników, którzy jeszcze przed przerwą na nowo uporządkowali swoją grę w środku boiska. W 44. min Chańko z lewej strony pola karnego dośrodkował piłkę przed bramkę bełchatowian. Matys przyjął ją spokojnie na szóstym metrze i potężnym uderzeniem starał się umieścić ją w siatce. Ofiarnie strzał zablokować zdołał Edward Cecot.

Wyjątkowo pechowo rozpoczęła się dla białostoczan druga odsłona pojedynku. Zaraz na początku głowami zderzyli się Artur Kościuk i Matys. Napastnik Jagiellonii nie był w stanie kontynuować gry. Na chwilę stracił chyba nawet przytomność i został na noszach zniesiony do karetki.

To nie był koniec nieszczęścia gości. Najpierw nasi piłkarze mieli dwie wyśmienite okazje, by zdobyć upragnioną bramkę, na którą jak najbardziej zasłużyli. W 52. min Dariusz Łatka z prawej strony boiska zagrał mocno piłkę przed bramkę rywali, ale samotny Tomasz Pawlak nie zdołał skierować jej do siatki. Po chwili Robert Speichler zagrał krótko piłkę w pole karne do Ernesta Konona, który ledwie zdążył wejść na boisko za Matysa. Napastnik przyjezdnych miał trudną sytuację do oddania uderzenia, ale sfaulował go Jacek Popek. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł bezbłędny zwykle w tym elemencie gry Łatka. Niestety, tym razem strzelił bardzo źle. Oddał sygnalizowane słabe uderzenie w prawą stronę bramki i Aleksander Ptak pewnie obronił.

- Nie mogę mieć pretensji do Darka - powiedział Nawałka. - Nie tacy zawodnicy, jak on, nie wykorzystywali rzutów karnych. Platini i wielu innych znakomitych również. Prawda panie prezesie? - trener Jagiellonii zwrócił się do Listkiewicza.

- Nawałka... - kontynuował wywołany szef PZPN i usłyszał szybką ripostę szkoleniowca białostoczan:

- Nawałka zawsze strzelał.

Jagiellonia w dziesiątkę

- O tym, że nie przegraliśmy zadecydował niewykorzystany przez Jagiellonię rzut karny - Dariusz Pawlusiński z GKS-u nie był jedynym, który tak się wypowiadał. - Było nam ciężko, ale zdołaliśmy zdobyć trzy punkty, kiedy graliśmy w przewadze.

To nie był bowiem koniec błędów Jagiellonii. W 61. min Krzysztof Zalewski sfaulował przed polem karnym Marcina Chmiesta i ujrzał drugą żółtą kartkę. Białostoczanie musieli grać w dziesiątkę. Bronili się jednak bardzo umiejętnie i wydawało się, że gospodarze są bezradni. Niestety, w 85. min Łatka nie trafił w polu karnym w piłkę, która trafiła wprost pod nogi Dariusza Pietrasiaka, którego powalił na ziemię Napierała.

- Nie widziałem piłki - tłumaczy obrońca. - Trzymaliśmy się obaj, Pietrasiak wywrócił się sprytnie i stało się.

Doświadczony Chmiest nie miał żadnych problemów z wykorzystaniem "jedenastki". Pewnie położył Olszewskiego na ziemi i umieścił piłkę w siatce. Wynik był rozstrzygnięty. Białostoczanie nie mieli już możliwości się odgryźć, chociaż próbowali. W ten sposób w doliczonym czasie gry bełchatowianie (Pawlusiński dograł piłkę do Łukasza Garguły) dopełnili formalności.

GKS BEŁCHATÓW - JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 2:0 (0:0)

Bramki: Marcin Chmiest (86. - rzut karny), Łukasz Garguła (90.+3 - głową po dośrodkowaniu Dariusza Pawlusińskiego).

GKS: Ptak - Pietrasiak, Kościuk, Cecot Ż, Popek (79. Gierczak) - Pawlusiński Ż, Kuranty Ż, Hinc, Górski (55. Garguła) - Chmiest, Matusiak (69. Król).

Jagiellonia: Olszewski - Zalewski Ż-CZ, Napierała, Kolasa, Chańko Ż - Łatka, Speichler, Markiewicz, Sobolewski - Pawlak (77. Żuberek), Matys (50. Konon, 89. Kulig).

Sędziował: Marek Mikołajewski (Ciechanów). Widzów: ok. 3000.

- Grać na całego i walczyć do upadłego!!! - przywitali białostockich piłkarzy na rozgrzewce ich kibice. Fani Jagiellonii w liczbie około 400 przyjechali do Bełchatowa i w ten sposób pobili rekord z tego sezonu w spotkaniu wyjazdowym.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.