Hokeiści GKS-u Tychy powtórzyli największy sukces w klubowej historii

Obecna drużyna GKS-u Tychy powtórzyła największy sukces w historii klubu. Po półfinałowym zwycięstwie nad TKH Toruń tyszanie już zapewnili sobie srebrne medale. Dotychczas GKS cieszył się z wicemistrzostwa tylko raz - w 1988 r. Gdzie są chłopcy z tamtych lat?

17 lat temu GKS awansował do finału, ale gładko - w dwóch meczach - przegrał z Polonią Bytom. Jerzy Pawłowski, trener, który poprowadził GKS do wicemistrzostwa: - Po awansie do finału hokeiści uznali, że srebro to już tak wielki sukces, że mecze o złoto oddali właściwie bez walki...

Decydujące spotkanie w Tychach oglądało ponad 4 tys. kibiców. Fani z Bytomia i Tychów darzyli się wtedy przyjaźnią, więc na trybunach było spokojnie. Trener Pawłowski do dziś pamięta widok kibiców, którzy po końcowej syrenie niczym lawa spłynęli z wysokich trybun i zajęli całe lodowisko. - Pierwszy raz w życiu widziałem tak spontaniczną radość - uśmiecha się.

Jesienią 1987 r. hokeiści GKS-u nie byli wymieniani w gronie drużyn, które powalczą o złoto. Obok silnej Polonii o mistrzostwo miały też rywalizować drużyny Podhala Nowy Targ, Zagłębia Sosnowiec i Naprzodu Janów.

- Nasz zespół dzielił się na "Polaków" i "Niemców". "Niemcy" to byli oczywiście Ślązacy, a "Polacy" to głównie górale, których też w Tychach nie brakowało. Nawet jak graliśmy w piłkę, to przeciwko sobie - uśmiecha się Wojciech Matczak, dziś trener GKS-u.

Pawłowski wspomina, że gdy objął zespół, nakazał przemeblować szatnię. - Zawodnicy trzymali się w grupach i podgrupkach. W szatni często odgradzali się nawet szafkami!

Mieszka z Niemczech, pracuje w Luksemburgu

Na szczęście na lodzie zespół był już jeden. Zawodnicy, którzy w 1988 r. walczyli o złoto w hokeja już nie grają.

Cześć hokeistów wyjechała za granicę, inni pozakładali własne firmy, zajęli się handlem. Niektórzy pozostali przy ukochanej dyscyplinie jako trenerzy.

Matczak, skrzydłowy trzeciego ataku, wspólnie z bramkarzem Dariuszem Wieczorkiem odpowiada za wyniki obecnego GKS-u. Wieczorek pracę trenera łączy z prowadzeniem salonu fitness Aero-sun, który działa przy tyskim ZEG-u. Ma również firmę zajmującą się sprzedażą okien.

Trenerem jest również Henryk Gruth, który od ośmiu lat mieszka w Szwajcarii i pracuje w ZSC Zurich. Zespół, który prowadzi wspólnie z Christianem Weberem, awansował w poniedziałek do półfinałów play-off o mistrzostwo Szwajcarii.

Grzegorz Wilk, który grał w jednej parze z Gruthem, mieszka w Niemczech. Katowiczanin ma kilka samochodów, które wykorzystuje do rozwożenia przesyłek kurierskich.

W Niemczech mieszka też Ludwik Synowiec. Wychowanek Naprzodu Janów pracuje już jednak w Luksemburgu, gdzie jest dyspozytorem w firmie spedycyjnej. Jego partner Zbigniew Fryźlewicz po zakończeniu kariery wrócił do Nowego Targu, na życie zarabia jednak we Włoszech, gdzie jest trenerem grup młodzieżowych.

Marek Rejszel krótko po zdobyciu srebrnego medalu przestał grać w hokeja. Obecnie jest dyrektorem regionalnym dużej firmy tytoniowej z Wielkopolski. Jacek Wójcik zajął się prowadzeniem baru piwnego.

Z tyskim klubem nadal jest związany pochodzący z Krynicy Stanisław Gawęcki, który jest członkiem zarządu GKS-u. Gawęcki ma firmę zajmującą się sprzedażą drobiu, zarządza też hotelem.

Najstarszym zawodnikiem srebrnej drużyny był Krystian Woźnica. Skrzydłowy GKS-u karierę zakończył na Węgrzech, obecnie wiedzie żywot górniczego emeryta. Mirosław Drasyk, środkowy pierwszego ataku, mieszka w Wolfsburgu, pracuje w Volkswagenie.

Na lodowisku w Tychach często można za to spotkać Adama Worwę, który jest trenerem grup młodzieżowych, a także "tyskich atomówek" - kobiecej drużyny GKS-u.

Janusz Gurazda miał największe szanse, by połączyć pokolenia i zagrać o złoto tak jak przed 17 laty. Wychowanek tyskiego klubu zakończył karierę przed rozpoczęciem obecnego sezonu. Obecnie prowadzi komis samochodowy.

Ciekawie potoczyły się losy Mirosława Copiji. Środkowy GKS-u przez całą karierę marzył o zawodzie marynarza i dalekich podróżach. Teraz ma taką szansę. Copija pracuje w ekipie remontowej, która naprawia statki w stoczniach całego świata, ostatnio podobno pracował w jednej ze stoczni Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Roman Zaborowski wrócił do Gdańska, był trenerem Stoczniowca, a obecnie prowadzi bar w hali Olivii. Mirosław Stawowczyk został listonoszem w Oświęcimu, a bydgoszczanin Stanisław Szpręglewski jest współwłaścicielem firmy budowlanej.

Mało wiadomo o napastnikach, którzy wyjeżdżali na lód najczęściej w czwartej piątce. Adam Pawełczyk wyjechał do Niemiec, Janusz Drab odpoczywa na emeryturze, a Marceli Podsiedlik po zakończeniu kariery był taksówkarzem.

Tomasz Więckowski, który wtedy wchodził do zespołu, pracuje w firmie budowlanej i uczy jeździć na łyżwach hokeistów tyskich Panter. Jedynym zawodnikiem tamtej drużyny, który już nie żyje, jest bramkarz Andrzej Jarosz. Oświęcimianin zmarł trzy lata temu na zawał serca.

Oni zdobyli wicemistrzostwo

Zawodników GKS-u Tychy ocenia trener Jerzy Pawłowski*

Bramkarze

Dariusz Wieczorek (dziś 43 lata): - Gdyby nie Wieczorek, tego sukcesu by nie było. Im trudniejszy rywal, tym bronił lepiej.

Andrzej Jarosz (nie żyje): - Niechciane dziecko Unii. Bardzo ambitny.

Obrońcy

Grzegorz Wilk (47 lat): - Hokejowy rzemieślnik. Zawsze można było na nim polegać.

Henryk Gruth (48 lat): - Niezwykle utalentowany i pracowity zawodnik. Gdy napastnicy nie mogli wprowadzić krążka do tercji rywala, zawsze można było liczyć na niego. Świetny technik.

Ludwik Synowiec (47 lat): - "Lucek" - podpora klubu i reprezentacji - dobra śląska firma.

Zbigniew Fryźlewicz ( 43 lata): - Wtedy dopiero się rozwijał. Gra z doświadczonymi zawodnikami dużo mu dała.

Marek Rejszel (41 lat): - Obrońca na dorobku. Szkoda, że tak szybko przestał grać w hokeja.

Jacek Wójcik (44 lata): - Przyjechał do nas z Krynicy i bardzo pomógł. Miał mocny strzał.

Stanisław Gawęcki (45 lat): - Podpora drużyny. Lubił grać do przodu.

Napastnicy

Krystian Woźnica (51 lat): - Jego syn Michał kontynuuje rodzinne tradycje. Bardzo solidny napastnik.

Marian Drasyk (48 lat): - Niewysoki, ale bardzo ambitny. Moim zdaniem jeden z lepszych środkowych w Polsce.

Adam Worwa (46 lat): - Snajper. Bardzo mocno polował na bramki, ale potrafił się też podporządkować drużynie.

Janusz Gurazda (36 lat): - Wchodził wtedy do zespołu. Dobrze się zapowiadał.

Mirosław Copija (40 lat): - Silny fizycznie. To był początek jego wielkiej kariery.

Roman Zaborowski (43 lata): - Nie bał się nikogo. Potrafił namieszać w każdej obronie.

Mirosław Stawowczyk (44 lata): - Bardzo przydatny.

Stanisław Szpręglewski (44 lata): - Miał zmysł do gry kombinacyjnej.

Wojciech Matczak (41 lat): - Krzepł razem z tym zespołem. Przykład modelowej kariery - od utalentowanego juniora po dobrego trenera.

Rezerwowi: Krzysztof Włodarczyk (37 lat), Adam Bialik (39 lat), Adam Pawełczyk (37 lat), Janusz Drab (47 lat), Marceli Podsiedlik (44 lata), Edward Słysz (41 lat), Tomasz Jurczyński (35 lat), Tomasz Więckowski (35 lat).

Jerzy Pawłowski (55 lat) - hokeista Gwardii i Odry Opole oraz Unii Oświęcim; II trener Zagłębia Sosnowiec (1979-86 - pięć tytułów mistrza Polski); szkoleniowiec GKS-u Tychy, trener Szkoły Mistrzostwa Sportowego PZHL w Sosnowcu, a ostatnio Orlika Opole.

Kartka z kalendarza

26 kwietnia 1988 r. (mecz, który zadecydował o mistrzostwie dla Polonii Bytom)

GKS Tychy - Polonia 0:4 (0:2, 0:1, 0:1). Bramki: Goliński (10.), Janikowski (20.), Puzio (23.), Stebnicki (50.).

Skład GKS-u: Wieczorek - Wilk, Gruth, Woźnica, Drasyk, Worwa - Wójcik, Gawęcki, Stawowczyk, Drab, Zaborowski - Synowiec, Fryźlewicz, Gurazda, Copija, Matczak.

Podpis pod foto: Trzy filary srebrnej drużyny z 1988 r.: od lewej - Krystian Woźnica, Mirosław Copija, Wojciech Matczak

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.