Lech Poznań - FK Moskwa 0:1 w sparingu

Lech Poznań rozegrał swój najlepszy mecz na zgrupowaniu w Turcji, ale tak jak w trzech poprzednich sparingach przegrał 0:1. Dziś poznaniacy wracają do kraju

Sparingu z przedstawicielem rosyjskiej ekstraklasy nieco obawiano się w obozie Lecha. "Kolejorz" przegrywał bowiem w Turcji z rywalami słabszymi od zespołu z Moskwy, a ten na dodatek grał ostatni swój mecz przed wznowieniem rundy wiosennej. Wcześniej Rosjanie trenowali na czterech obozach przygotowawczych. Na początku marca FK gra z CSKA Moskwa w Pucharze Rosji.

Lechici też zaczynają rundę od meczu pucharowego i pojedynek z moskwianami miał być sprawdzianem generalnym przed spotkaniem z Amicą Wronki (4 marca na Bułgarskiej). Ale z tej próby niewiele wyszło. Z powodu niegroźnych urazów na boisko nie mogli wyjść Paweł Bugała i Piotr Reiss - jedyni dziś piłkarze Lecha, którzy potrafią utrzymać się przy piłce i zagrać kreatywnie w ataku. W tej sytuacji trener Czesław Michniewicz zdecydował się na grę dwójką defensywnych pomocników i ataki skrzydłami. I dość nieoczekiwanie przez pierwsze 45 min oglądaliśmy najlepszą grę Lecha podczas całego pobytu w Turcji. Zdecydowana większość akcji Rosjan kończyła się spalonymi, bo obrońcy świetnie zastawiali pułapki ofsajdowe, a i gra defensywna całego zespołu mogła się podobać. Przechwycone piłki szybko trafiały do napastników, którzy przed przerwą mieli sporo okazji do zdobycia bramek.

Najpierw w 9. min po dobrym prostopadłym podaniu Macieja Scherfchena bramkarz FK odbił piłkę na róg po strzale Damiana Nawrocika. Osiem minut później poznański napastnik przegrał wyścig o piłkę z rosyjskim golkiperem dosłownie o ułamek sekundy. Prawdziwy festiwal okazji bramkowych "Kolejorz" miał w ostatnich fragmentach pierwszej części. W 43. min Nawrocik znów był sam przed bramkarzem (po zagraniu głową Scherfchena), przerzucił nawet piłkę nad bramkarzem, ale obrońca wybił ją z linii bramkowej. Po chwili poznański zawodnik znów uderzał z ostrego kąta, ale trafił piłką w słupek. Jego wyczyn w ostatniej minucie powtórzył jeszcze Krzysztof Gajtkowski. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od nóg polskiego obrońcy FK Mariusza Jopa, z którym "Gajtek" przepychał się niemal przez całe spotkanie. Drugi z Polaków w ekipie z Moskwy Damian Gorawski narzeka na ból ścięgien Achillesa i wszedł na ostatnie 30 min pojedynku z Lechem.

- Mieliśmy przewagę, nasza gra wyglądała już dobrze, ale zabrakło szczęścia przy tych sytuacjach. Cieszy to, że zagraliśmy tak z bardzo dobrym zespołem - mówił trener Michniewicz. - Martwią mnie za to momenty rozluźnienia w zespole, gdy piłka wychodzi za boisko. We wcześniejszych meczach traciliśmy gole z rzutu wolnego, rzutu rożnego, teraz z autu. Na szczęście nie ma już więcej stałych fragmentów gry - dodał.

Po zmianie stron padł jedyny gol. Rosjanie szybko wznowili grę z autu ("zaspał" Paweł Sasin) i po dośrodkowaniu z lewej strony gola uderzeniem głową zdobył wysoki Argentyńczyk Hector Andres Bracamonte. Gra Lecha w środku pola posypała się. Jeszcze przed przerwą czerwoną kartkę za zbyt ostrą grę dostał Piotr Świerczewski, z sił opadł Scherfchen, a ich następcy nie grali już tak skutecznie. Zmiennik Scherfchena David Topolski zaimponował ogromną ambicją i tym, że podrywał kolegów do walki o wyrównanie.

Trzy minuty przed końcem Lechowi należał się rzut karny. Przed rzutem rożnym pod bramką Rosjan powstało spore zamieszanie, w walce o piłkę Marcin Kuś uderzył rywala w twarz. Ten zrewanżował się ciosem w brzuch, a potem jeszcze kopnął leżącego poznaniaka w plecy. Turecki sędzia najpierw podyktował "jedenastkę", ale potem kazał lechitom wykonać korner. Po krótkim zamieszaniu z udziałem prawie wszystkich zawodników, wznowiono grę.

Z pięciu spotkań w Turcji cztery kolejne Lech przegrał po 0:1, ale jego postawa w dwóch ostatnich meczach pozwala mieć nadzieję na skuteczną grę już na początku rundy wiosennej. - Znowu 0:1? Spoko, odzyskacie świeżość, to będzie dobrze, a wyniki przyjdą w lidze - pocieszał lechitów Marcin Bojarski z Cracovii, która trenowała niedaleko boiska, na którym toczył się mecz z FK.

LECH POZNAŃ - FK MOSKWA 0:1 (0:0)

Bramka: Hector Bracamonte (53. min)

Lech: Piątek - Kuś, Wójcik (64. Telichowski), Mowlik, Lasocki - Sasin, Świerczewski Ż CZ (40. Favano), Scherfchen (54. Magdziarz), Wachowicz (66. Savaneh Ż) - Gajtkowski Ż, Nawrocik (46. Topolski)

dla "Gazety"

Mariusz Jop

obrońca FK Moskwa

Toczyłem pojedynki z "Gajtkiem", który lubi się rozpychać, a ja nie mogłem pozostać mu dłużny [śmiech]. Przy stałych fragmentach gry zawsze są przepychanki i tak się nieszczęśliwie złożyło, że jeden z naszych dostał w okolice kości jarzmowej, ma przeciętą skórę. W nerwach niepotrzebnie go poniosło. Szkoda, że do tego doszło, ale tak się gra w okresie przygotowawczym.

Nam boisko utrudniało grę po ziemi, tak jak najbardziej lubimy. Lechitom mogę powiedzieć, że we wszystkich sparingach, które graliśmy, a było ich w sumie osiem, straciliśmy tylko jedną bramkę i to po stałym fragmencie gry.

Damian Gorawski

pomocnik FK Moskwa

Nie chciałbym analizować meczu i gry Lecha, bo to spotkanie bardziej przypominało pojedynek rugby niż piłki nożnej. Tyle było w nim walki.

not. pele

FK Moskwa: Kozko (73. Żewnow) - Stoica (67. Orłow), Tczujsie, Godunok (76. Džaukštas), Jop, Mieleszyn (59. Kuźmin), Bieelecki (59. Gorawski), Rebeja (76. Fredericks), Bałtijew (59. Iwanow), Budunow, Bracamonte (67. Kiriczenko).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.