Hokeiści Stoczniowca Gdańsk po porażce z TKH Toruń

- Nie widzę szans na pozyskanie nowych sponsorów, ciężko będzie więc myśleć o rewolucji kadrowej. Czy zostanie trener Marian Pysz? Sezon jeszcze się nie skończył, na razie nie poruszamy w ogóle tego tematu - mówi dzień po przegranej w play off z TKH Toruń dyrektor Stoczniowca Jerzy Gotalski

Dwa lata temu był brązowy medal, przed rokiem już tylko czwarte miejsce. Regres Stoczniowca nadal trwa. We wtorek hokeiści z Gdańska przegrali po raz trzeci w pierwszej rundzie play off z TKH Toruń i wiadomo już, że zajmą najwyżej piąte miejsce w słabiutkiej lidze.

Prezes PZHL Zenon Hajduga mówił niedawno, że Stoczniowiec to wzorowo zorganizowany klub. Niedługo po tych słowach Gdańsk opuściło aż ośmiu ważnych hokeistów. Cześć z nich domagała się podwyżek, na które klub nie chciał się zgodzić. - Odmładzamy skład, stawiamy na wychowanków - prezes Marek Kostecki uspokajał latem kibiców, którzy protestowali przeciwko polityce klubu. Tymczasem nie skończyło się tylko na eksodusie doświadczonych graczy. Stoczniowiec opuściło także sześciu młodych hokeistów - Bartosz Stepokura i Arkadiusz Marmurowicz grają na Słowacji, Piotr Koseda i Mikołaj Łopuski w Czechach, Paweł Benasiewicz w Szwecji, a Szymon Paruszewski w Niemczech. Z nowych młodych hokeistów dobre recenzje w lidze zbierał tylko Filip Drzewiecki, ale i on nie ukrywa, że jak nadarzy się okazja, to spróbuje grać za granicą. - Jaki budżet, taka drużyna. Niektórzy zawodnicy zbyt pochopnie od nas odchodzą. Inne kluby mogą im zaoferować maksymalnie 10-15 proc. większe wynagrodzenie, ale nie zawsze wywiązują się z obietnic - uważa Gotalski.

Nikt ich nie zastąpił

Argumenty działaczy nie zmieniają faktu, że takich zawodników, jak bramkarz Tomasz Wawrzkiewicz, obrońca Łukasz Sokół oraz napastnicy Mariusz Justka i Rafał Twardy, zabrakło Stoczniowcowi, żeby pokonać TKH Toruń. Młodzi bramkarze Paweł Jakubowski i Przemysław Odrobny popełniają zbyt wiele błędów, formacji obronnych nie uzupełnił żaden zawodnik. Nowi napastnicy - Roman Skutchan, Vaclav Balat, Robert Grobarczyk i Marcin Słodczyk grali słabiej od Justki czy Twardego. - Z zawodników, którzy odeszli, żal najbardziej Sokoła. Wawrzkiewicz to dobry bramkarz, ale co chwilę ma kłopoty ze zdrowiem. Justka z pierwszego ataku spadł już do trzeciej formacji GKS Tychy. Jak pokazał sezon, nie były to osłabienia, które eliminowały nas z gry o czwórkę - uważa Gotalski.

Czy oznacza to, że winę za brak awansu ponosi w głównej mierze trener Marian Pysz? - Trener decyduje o obliczu drużyny, ponosi odpowiedzialność za wyniki, ale analizując na spokojnie, nie były przecież one takie złe. W zeszłym roku w play off przegraliśmy wszystkie mecze, teraz walczyliśmy jak równy z równym z TKH. Trener Pysz jest już w Gdańsku prawie cztery lata. Jak na nasze warunki to bardzo długo. Na razie nie rozmawialiśmy jeszcze o dalszej współpracy. Do końca sezonu, który jeszcze się nie skończył, zostaje na pewno w Gdańsku - mówi Gotalski.

W niedzielę Stoczniowiec rozegra pierwszy mecz z KH Sanok. Zwycięzca tej rywalizacji (gra się do trzech wygranych) zagra o piąte miejsce z lepszą drużyną z pary Podhale - GKS Katowice.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.