Komentarz Jacka Bednarczyka

Hala MOSiR-u w Radomiu tuż przed godz. 19. Siatkarze Jadaru kończą kolejny trening. Chwilę później schodzą do szatni. Są wyraźnie zmęczeni, może nawet znużeni. Odnoszę wrażenie, że nikt nie ma ochoty na jakiekolwiek zwierzenia. - Może zagaję - myślę. W końcu odpuszczam. Może innym razem, jak nastrój będzie lepszy. Ot, siatkarska codzienność - przechodzi przez głowę.

- Nawet w I lidze nie trenowałem tak intensywnie - rzuca wreszcie Krzysztof Staniec. Ktoś z rezygnacją macha dłonią i szybko pomyka do szatni. "Dyżurujący" tego dnia Grzegorz Szumielewicz z grymasem na twarzy odnosi piłki do kantorka. - Co się stało? - pytam. - Lewa ręka. Boli mnie dalej nadgarstek - ceduje. - Trenuję, ale każdy kontakt z piłką wciąż odczuwam. "Zapisuję" w pamięci dostrzeżone obrazy, krótką rozmowę i wychodzę z hali....

Zawodnicy Jadaru trenują ostatnio bardzo ciężko i dużo. Nawet siedem razy w tygodniu. Trener Jacek Skrok nie od dziś znany jest przecież z ostrego reżimu treningowego. Założył sobie, że szczyt formy powinien przyjść na połowę lutego, kiedy to rozpocznie się seria spotkań "o wszystko". Ważne, by się nie pomylić w przygotowaniach, bo skutki mogą wiele, bardzo wiele kosztować.

Na razie widać, że siatkarze mają szczerze dość. Ale ten okres jest trudny dla wszystkich. Wierzę jednak, że trener Skrok wie, co robi. To przecież fachowiec, który jadał chleb z niejednego pieca...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.