Rozmowa z Dawidem Cyganem Kosteckim

Colonna mi pomógł

Czy Dawid Kostecki rok temu liczył na to, że w styczniu 2005 zaboksuje jako mistrz świata w USA, kolebce zawodowego boksu?

Dawid Cygan Kostecki, młodzieżowy mistrz świata WBC w wadze półciężkiej, który 21 stycznia w Chicago pokonał przez ko Tuckera Lamberta. Był to 17 zwycięski pojedynek w zawodowym boksie Dawida Kosteckiego: - Czy liczyłem? Nie. Zawsze marzyłem żeby zostać zawodowcem i mistrzem świata, to były moje cele, które zrealizowałem. Ale że stanie się to tak szybko nigdy nie liczyłem. To co zrobiliśmy w jeden rok to, jak mówi mój promotor Andrzej Wasilewski, rzeczyście rzecz niespotykana. Tym bardziej się cieszę.

18 stycznia wyleciałeś do USA, 21 już stoczyłeś walkę. Nie było czasu na aklimatyzację.

- Mało tego, mój organizm w ogóle nie zdążył się przestawić przez ten tydzień. Wróciłem do Polski i zasypiam i budzę się o swojej normalnej porze. Na treningach w Chicago czułem się źle. Byłem senny i nieskoncentrowany. Podczas walki też nie byłem w swojej najlepszej dyspozycji, ale najważniejsze jest zwycięstwo.

Podczas walki Sam Colonna w narożniku, Andrzej Gołota na trybunie. Byłeś wśród najlepszych. Skorzystałeś na tym?

- Sam Colonna odwiedził nas na treningu, ale zajęcia prowadził mój trener Fiodor Łapin. Z Samem Colonną w tak krótkim czasie nie udałoby się nam porozumieć. Nie ze względów językowych bo angielski rozumiem, ale trener i zawodnik potrzebują sporo czasu by ich współpraca dała dobre efekty. Muszą poznać się bardzo dobrze. Colonna za to sporo pomógł mi w narożniku. Najpierw opatrzył mój łuk brwiowy mocno rozbity w I rundzie przez Tuckera Lamberta, a w III trzeciej rundzie poradził mi bym atakował przeciwnika na korpus. I po prawym prostym na wątrobę powaliłem go na deski.

Andrzej Gołota był w szatni przed walką. Nie rozmawialiśmy bo akurat ćwiczyłem tarczę z trenerem Łapinem. Później podaliśmy sobie dłonie. Było mi miło, że zasiadł na trybunach.

Po raz drugi w karierze walczyłeś z zawodnikiem leworęcznym. Jak oceniasz ten występ?

- Najważniejsze, że wygrałem i to przed czasem. Choć to była tylko walka rankingowa to jest to dla mnie bardzo ważne. Przeciwnik wbrew pozorom był dla mnie niewygodny nie tylko dlatego, że leworęczny, ale także dlatego, że niższy i boksujący po amerykańsku czyli często przytrzymujący, uderzający głową. Wolę boksować z lepszymi technicznie przeciwnikami. W pierwszej rundzie było trochę nerwowo bo uderzył mnie głową i pękł mi łuk brwiowy. Potem już kontrolowałem walkę i w III rundzie Lambert był na deskach. Miałem świetny doping i to mi bardzo pomogło. Sam Artur Binkowski mi gratulował. Mówił, że nigdy nie miał takiego dopingu jak ja. Kibice skandowali: "Rzeszów, Rzeszów", a spodziwano się, że publiczności będzie znacznie mniej bo w Chciago i całym stanie była śnieżyca. Mimo to przyjechali.

Miałeś czas by zobaczyć Chicago?

- Na początku Ameryka nie wywarła na mnie większego wrażenia bo mieszkaliśmy 30 mil od centrum Chicago więc widziałem tylko szerokie ulice i autostrady. Dopiero gdy pojechałem do Downtown i zobaczyłem drapacze chmur słynnego chicagowskiego centrum byłem pod wrażeniem. Fantastyczny jest też klimat tamtejszych salek bokserskich. Taki jaki pamiętam z filmów z Rockym. Wtedy poczułem Stany choć Polak w Chicago czuje się swojsko bo wszędzie słychać naszą mowę.

Na razie Twoja kariera przebiega w zawrotnym tempie. Masz już na koncie 17 wygranych walk, 12 przez ko. To imponujący dorobek. Co dalej? Jak długo wytrzymasz takie tempo?

- Dwa tygodnie spędzę w Rzeszowie. Trochę odpocznę, ale będę lekko trenował. Na najbliższej gali w lutym nie wystapię bo czuję już jednak przemęczenie. To było widać podczas walki w Chicago. Rzeczywiście ostatnie pięć miesięcy to był dla mnie maraton. W marcu najprawdopodobniej jeszcze raz zawalczę w obronie tytułu młodzieżowego mistrza świata bo okazało się, że do ośmiu miesięcy po skończeniu wieku młodzieżowca można jeszcze taką walkę stoczyć. Byłaby to główna walka gali, ale jeszcze nie wiem gdzie i z kim. W perspektywie jest także kolejny wyjazd na galę do USA. Też jeszcze nie wiem kiedy i dokąd. Być może znowu do Chicago bo mój promotor i Andrzej Wasilewski i Mike Falcione z Chicago chcą częściej organizować walki polskich bokserów.

Dziękuję za rozmowę

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.