Smutek w Bielsku: BKS - Cannes 1:3 w siatkarskiej Lidze Mistrzyń

Nie udało się: bielszczanki nie sprostały gwiazdom z Lazurowego Wybrzeża. Najciekawiej było po meczu. Nikt nie wiedział, czy siatkarki BKS-u wywalczyły awans do ćwierćfinałów Ligi Mistrzyń. Dopiero nocny telefon ze Stambułu rozwiał nadzieje.

Mecz bielszczanek z francuskim RC Cannes miał dla gospodyń wielką wagę - decydował o awansie BKS-u do najlepszej szóstki na kontynencie. Wygrana nad mistrzem Francji miała zapewnić to historyczne osiągnięcie.

Kibice kalkulowali, że skoro francuski zespół już wcześniej zapewnił sobie kwalifikację, to pewnie niespecjalnie się przyłoży i nie będzie przeszkadzał naszym na parkiecie. Ci, którzy tak myśleli, chyba nie znali trenera gości Yana Fanga. Chińczyk o tajemniczym wyrazie twarzy i przydomku Czarodziej (bo wyczarował dla Cannes dziesiątki tytułów i medali) nigdy nie odpuszcza, zawsze gra o całą pulę. Podobnie większość jego zawodniczek z Gruzinką Victorią Rawwą na czele. 30-letnia siatkarka z Tbilisi, urodzona wojowniczka, mimo błahej stawki meczu dla swojej drużyny i polskiej odrobiny krwi w żyłach, nie zastosowała dla naszych żadnej taryfy ulgowej. Dzielnie sekundowała jej koleżanka z byłego ZSRR Łotyszka Olga Tocko. Ten duet rozkręcał się powoli, ale bardzo skutecznie. Pierwszego seta efektownym atakiem zakończyła Rawwa, w drugim, mimo wielkich starań Tocko, po dramatycznym finiszu lepsze były Polki. Jednak sety trzeci i czarty to popis zespołu z Cannes, a zwłaszcza walecznej Rawwy i skutecznej Tocko. - Mecz transmitowano we francuskiej telewizji. Nie mogliśmy zawieść naszych fanów - przepraszająco wyjaśniła potem Rawwa.

Najciekawiej było jednak po zakończeniu spotkania. Bielszczanki zajęły czwarte miejsce w grupie i teoretycznie miały spore szanse na awans, bo czwarty zespół w drugiej grupie (Besiktas Stambuł) miał gorszy bilans. Nikt jednak nic nie wiedział na sto procent i zawodniczki rozeszły się do domów w niepewności. Najmniej zorientowaną osobą w klubie był supervisor z Austrii Harald Rotter, który co chwila tylko bezradnie rozkładał ręce, tłumacząc się lukami w regulaminie rozgrywek. Czas mijał, a wciąż nie było jasne, czy bielski zespół awansował do dalszych rozgrywek. Dopiero po godz. 21 połączyliśmy się ze Stambułem. Tam przebywał polski supervisor Krzysztof Turowski, który nadzorował mecz Besiktasu z hiszpańską Teneryfą Marichal. - Awans z czwartego miejsca wywalczyły Turczynki. Przegrały z Teneryfą, ale bardzo się cieszyły. Zarezerwowały sobie nawet bilety na kolejny mecz play-off do włoskiego Bergamo. Wszystko przez to, że Konfederacja zdecydowała, że Final Four zorganizuje Teneryfa, a więc do dalszych gier przejdzie czwarty zespół z tej właśnie grupy - wyjaśnił nam Turowski.

Dziś w siedzibie CEV mają zapaść ostateczne decyzje w tej sprawie. Przekonamy się, czy słowa polskiego obserwatora się potwierdzą i BKS straci historyczną szansę...

BKS Stal Bielsko 1 (23 31 18 25)

RC Cannes 3 (25 29 25 25) BKS: Staniucha, Sadurek, Podolec, Jagodina, Mróz, Biel, Barszcz (libero) oraz Niedźwiecka, Szeszko, Śrutowska, Rzenno. Cannes: Rawwa, Salinas, Buckova, Tocko, Nikolic, De Godoy, Querard (libero) oraz Sano, Sieglova.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.