Hołka wspinaczka do mety

Po przeszło dwóch tygodniach zmagań ze sprzętem, pustynią i swoimi słabościami kierowcy, piloci i motocykliści dotarli na metę najtrudniejszego rajdu. Do Dakaru dojechali także w komplecie zawodnicy Orlenu Team

O poziomie trudności mogą świadczyć chociażby liczby. Rajd ukończyło 104 z 233 motocykli, 75 z 166 samochodów i 37 z 69 ciężarówek. Ci zawodnicy, którzy dojechali do Dakaru, przejechali prawie dziewięć tysięcy kilometrów.

Motocykliści Orlenu Team: Marek Dąbrowski i Jacek Czachor potwierdzili swoje umiejętności, zajmując kolejno 11. i 12. miejsce. Wygrał Francuz Cyril Depres.

Ze zmiennym szczęściem na trasie Dakaru rywalizowała debiutująca w rajdzie załoga samochodu terenowego Orlenu Team Krzysztof Hołowczyc - Jean Marc Fortin. Pech nie opuścił ich nawet podczas ostatniego odcinka specjalnego w Dakarze, podczas którego awarii uległa pompa paliwowa mitsubishi pajero. Polskiej załodze pomogła na odcinku ciężarówka nissana i w konsekwencji Krzysztof Hołowczyc i Jean Marc Fortin mogli się cieszyć z osiągnięcia upragnionej mety. W końcowej klasyfikacji "Hołek" i Fortin uplasowali się na 60. pozycji. Polsko-belgijska załoga do Stephane Peterhansela, zwycięzcy rajdu, straciła przeszło dwie doby. Zawodników Orlenu Team prześladował pech. Niemalże na każdym etapie mieli kłopoty techniczne ze swoim autem.

Mimo wszystko "Hołek" swój start w Rajdzie Dakar może zaliczyć do udanych. Przypomnijmy, że na 13. i 14. etapie olsztyński kierowca osiągnął 14. czas. Na przedostatnim odcinku pojechał znakomicie i wywalczył ósmą pozycję. Tym samym ustanowił polski rekord w kategorii samochodów terenowych.

- To ogromnie trudny rajd, szczególnie gdy do etapu startuje się z dalekiej pozycji, poza pierwszą setką - mówi Hołowczyc. - Czasem miałem wątpliwości, czy uda mi się wyprzedzić tak dużo pojazdów, które startowały przede mną do danego etapu - ciężarówki, motocyklistów i samochody. Krok po kroku pięliśmy się do góry. Wykonaliśmy straszną pracę, ale w ostatnich etapach startowaliśmy już z lepszych pozycji. Wiem już teraz bardzo dużo o Dakarze. Jeżeli przyjadę tutaj w następnym roku, to będę zupełnie inaczej przygotowany. Będę myślał nie tylko o szybkiej jeździe, nie tylko o tym, by być jak najlepszym na odcinku. W tym rajdzie jest wiele innych elementów, które są bardzo ważne. Jestem bardzo zmęczony. Dziewięć tysięcy kilometrów za nami, w mało komfortowych warunkach, i teraz po prostu się cieszę, że udało mi się pokonać pustynię za pierwszym razem. Traktuję to jako swój i Jean Marca sukces. Ważne, że zrealizowaliśmy główny cel, którym było stawienie się na mecie w Dakarze.

Krzysztof Hołowczyc już dziś wraca do Polski. Na warszawskie Okęcie przyleci samolotem z Paryża ok. godz. 12.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.