Ignerski pod kroplówką

Michał Ignerski nie poleciał z zespołem do Włoch, bo prosto z meczu w Zgorzelcu po powrocie do Wrocławia udał się do szpitala, gdzie przebywa do dziś. Na razie nie wiadomo, co mu dolega.

- Czuję się już lepiej, ale nie na tyle, aby grać. Na razie leży pod kroplówką i lekarze starają się dojść do tego, co to za wirus go zaatakował - wyjaśnia Waldemar Łuczak. - Nie wiadomo, czy Michał będzie mógł zagrać w piątkowym spotkaniu z Astorią.

Początkowo wydawało się, że zawodnik (ze średnią 11 punktów na mecz drugi strzelec zespołu w Pucharze ULEB) zatruł się czymś dzień przed sobotnim spotkaniem, gdy zespół nocował w okolicach Zgorzelca. - Prawdopodobnie zjadł coś, co mu zaszkodziło - mówił po meczu, w którym Ignerski wystąpił zaledwie przez pięć minut, trener Tomo Mahorić. - Nie spał całą noc, tak źle się czuł, i od rana był osłabiony.

Wiadomo już jednak, że nie było to zatrucie, bo zawodnicy też jedli to samo, a chory jest jedynie Ignerski. - To na pewno nie było zatrucie, lecz wirus. Lekarze starają się teraz to zlokalizować - wyjaśnia Łuczak.

Po meczu w Zgorzelcu źle się poczuł również Tomo Mahorić. Pojawiła się nawet informacja, że i on miałby nie polecieć do Włoch. - Również czuł się nie najlepiej, ale sytuacja nie była aż tak poważna jak w przypadku Ignerskiego i trener poprowadzi zespół w meczu z Napoli - mówi Łuczak.

Copyright © Agora SA