Andreas Jonsson trenuje na torze

Drugi tydzień stycznia to za wcześnie na trening na torze? Nie! Udowodnił to w niedzielę i wczoraj najlepszy żużlowiec poprzedniego sezonu jeżdżąc w Bydgoszczy chyba jako pierwszy zawodnik w Europie

9 i 10 stycznia - w tym czasie zwykle na żużlowych torach zalega śnieg a nawierzchnia z granitowej mączki jest zmrożona. Ale w tym roku zima jest wyjątkowo łagodna. - Pamiętam kiedyś, w latach 90 pierwszy trening był w lutym, ale żeby w styczniu, to się chyba nigdy nie zdarzyło - mówił wczoraj klubowy mechanik Witold Gromowski. Hałas żużlowego motocykla od razu przyciągnął na stadion kilku kibiców. Zjawiła się też telewizyjna ekipa. - Brakowało mi tego charakterystycznego zapachu, ale nie żużla - obruszył się żartobliwie operator kamery, który stojąc blisko bandy został obsypany szprycą spod koła. Jonsson bardzo płynnie pokonywał kolejne okrążenia toru, który dzięki dobremu ułożeniu jesienią, nadawałby się do rozegrania zawodów. Po południu do trenującego Szweda dołączył Piotr Protasiewicz.

- To jest dopiero profesjonalista. Już ma gotowy motor i może taką sprzyjającą pogodę wykorzystać - nie krył uznania trener Zdzisław Rutecki. - Większość naszych zawodników ma po prostu rozmontowany sprzęt a stare silniki posprzedawali. A przecież na taką okazję można było sobie zostawić nawet najgorszy motor. Taki trening na torze daje więcej niż 10 treningów na hali. Działają zupełnie inne partie mięśni - dodawał.

Najskuteczniejszy żużlowiec polskiej ekstraligi przyleciał do Bydgoszczy w czwartek, bo przyjął zaproszenie na piłkarski Carlsberg Cup do Łuczniczki. Wystąpił w reprezentacji Gwiazd Sportu. W meczu z triumfatorami imprezy Teamem da Grasso nie udało mu się strzelić karnego. W sobotę z całym teamem - był nawet menedżer Mikael Teurnberg - odbyli naradę w sprawie zbliżającego się sezonu. Przygotowania są zaawansowane - nawet w trakcie wczorajszego treningu Jonsson kontaktował się z producentem sprzęgieł. Chciał, by zestaw części był dostarczony z Australii bezpośrednio do Polski, gdzie od tego sezonu będzie baza żużlowca, a nie do Anglii, jak w poprzednich latach.

Mówi Andreas Jonsson

Spać nie mogłem

Maciej Łopatto: Jeszcze w piątek podczas turnieju Carlsberg Cup mówiłeś, że w niedzielę wracasz do Szwecji.

Andreas Jonsson: Zmieniłem plany. Dwie godziny przed wylotem. Przebukowałem bilety. Była taka piękna pogoda i spytałem Dudiego (mechanika Mirosława Dudę), czy myśli, że mógłbym pojeździć na torze. No i okazało się, że można. Wracam do Szwecji w czwartek, bo tam są moi sponsorzy, z którymi muszę się spotkać. Przydałby się sponsor z Polski. Ale wracam do Bydgoszczy w następny weekend. Potem pojadę z drużyną na obóz.

W sobotę nie trafiłeś na zbyt wyrównany mecz koszykarzy. Nasz zespół wysoko przegrał, bo grał z mistrzem Polski.

- Ale mecz mi się naprawdę podobał. Nie nudziłem się. Chętnie wybiorę się na kolejny.

Jak forma?

- Świetnie. Mógłbym przejechać 100 okrążeń. W ogóle nie męczą mi się ręce. Efekty daje jazda na motocrossie. Jestem w tym naprawdę dobry. W zeszłym roku wystartowałem w oficjalnym wyścigu w Szwecji. Byłem ósmy na 300 startujących. Po południu jadę do Torunia, bo chcę kupić motor crossowy. Jeden mam w Szwecji, ale chciałbym mieć i tutaj.

A znasz trasy?

- Nie potrzebuję ich znać. Poradzę sobie wszędzie.

Na razie widać, że świetnie radzisz sobie na torze.

- Jest dobrze, ale to też efekt tego, że nawierzchnia jest w świetnym stanie. Poza tym super jest ta nowa kierownica. Całą noc z tego powodu nie spałem. Wiesz jak to jest: myślisz o nowym sprzęcie, ekscytujesz się. Rano zadzwoniłem do Sławka (Derdzińskiego, mechanika - red.) i mówię: kup, przywieź. Już wiem, że wstawię taką do wszystkich motocykli. Nawet jak jadąc trafiłem na jakąś nierówność, to łatwiej było utrzymać motor, niż przy poprzednim modelu.

Rozmawiał Maciej Łopatto

Cytat treningu

"Chyba na miotłach" - trener żużlowców Zdzisław Rutecki zapytany, czy w środę pozostali zawodnicy Polonii mogliby wyjechać na tor.

Model McGrath Replica

W kierownicy o takiej nazwie firmy Renthal dosłownie zakochał się wczoraj Jonsson. Od razu dzwonił do Szwecji, by zorientować się w cenach. - Od tradycyjnej kierownicy różni się tym, że jest mniej zaokrąglona. Jadąc czuje się na torze pewniej. Lepiej prowadzi się motor - cieszył się Jonsson. Najważniejsza różnica to ta, że jest to kierownica do motocykla crossowego a nie tradycyjna do żużlowej maszyny. - Nie potrzeba żadnej homologacji. Można mieć kierownicę nawet z pręta - uspokajał mechanik Szweda Sławek Derdziński. Z crossowej kierownicy korzysta m. in. Leigh Adams i Tony Rickardsson. Nowy sprzęt spowodował też zmianę sylwetki zawodnika na motorze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.