Brunatny di Canio

Paolo di Canio znów zaskoczył piłkarski świat. Tym razem pozdrawiając w faszystowski sposób kibiców Lazio

Burzę wywołała fotografia, na której Di Canio z wyciągniętą ręką i wściekłością w oczach pozdrawia sympatyków Lazio po czwartkowych derby Rzymu. To tzw. rzymskie pozdrowienie znane ze starożytnego Rzymu, jednak później przejęte przez Benito Mussoliniego i jednoznacznie kojarzące się z faszyzmem. - Takie pozdrowienie przywołuje bolesne wspomnienia - słowa Rocco Buttiglione, ministra ds. Unii Europejskiej, oddają to, co myśli większość Włochów. Oburzenie jest tym większe, że fani Lazio nigdy nie ukrywają swych faszystowskich poglądów. Na palcach jednej ręki można policzyć ciemnoskórych piłkarzy, którzy grali w błękitnej koszulce Lazio. Swego czasu uczcili pamięć serbskiego zbrodniarza wojennego "Arkana". Sam piłkarz odpiera zarzuty. - Jestem zawodowym piłkarzem i moje sposoby wyrażania radości nie mają nic wspólnego z polityką - powiedział zawodnik, który zawsze podkreślał, że jako nastolatek zawsze chodził na mecze ukochanej drużyny - właśnie "biancocelestes".

Di Canio regularnie szokuje kibiców. Szczególnie dał się zapamiętać, gdy przez kilka lat grał w Anglii. Jako piłkarz Sheffield Wednesday w meczu z Arsenalem popchnął sędziego. Za swój wyczyn został zdyskwalifikowany na 11 meczów i ukarany grzywną 10 tys. funtów. Niedługo później zapisał się w pamięci kibiców bardzo pozytywnie. Jako zawodnik West Ham United w spotkaniu z Evertonem był w doskonałej sytuacji i mógł bez problemu zdobyć gola. Jednak zobaczył zwijającego się z bólu bramkarza rywali, przerwał grę i wziął piłkę w ręce. Postawę fair-play docenił prezydent FIFA Joseph Blatter i napisał do napastnika list z podziękowaniami.

Tym razem di Canio nie ma co liczyć na uznanie. Ze strony włoskiej federacji piłkarskiej może spodziewać się wysokiej kary. Na razie jednak wystąpił we wczorajszym meczu Lazio z Fiorentiną. Jego drużyna wygrała 3:2, a di Canio strzelił jednego gola.

Copyright © Agora SA