Reżim w Realu, Barcelona bez wzmocnień

Porządek, dyscyplina i praca dla zespołu - to dewizy nowego trenera Realu Madryt. Już na początku Vanderlei Luxemburgo zmusił galaktyczne gwiazdy, by spędzały w klubie po dziewięć godzin dziennie.

Pierwszy trening trwał w poniedziałek aż dwie godziny. Potem piłkarze zamiast wracać do domu, mieli wspólny obiad w klubowej restauracji, odpoczywali, lub pracowali z nowym specjalistą od przygotowania fizycznego Antonio Melo. Galaktyczni byli też proszeni na indywidualne rozmowy z Luxemburgo, który chce wykryć, dlaczego najlepsi piłkarze świata grają tak słabo i przekazać im jak najszybciej, czego oczekuje. O godz. 17 był drugi trening. Piłkarze wyszli z pracy ok. 19.30.

Tak samo ma być we wtorek, a w środę, w dzień meczu z Realem Sociedad San Sebastian, zespół z Madrytu będzie miał poranny trening. Luxemburgo chce, by jego drużyna za wszelką cenę wygrała z Baskami, mimo że do rozegrania zostało tylko 7 min (w grudniu mecz przerwano ze względu na alarm bombowy przy stanie 1:1). Brazylijczyk ogłosił też, że przed każdym meczem ligowym będzie zabierał piłkarzy na zgrupowanie.

Pozostaje tylko pytanie, czy galaktyczne gwiazdy zniosą ten reżim. Dziennikarze już przypominają, że w podobnym stylu chciał pracować Jose Antonio Camacho, ale Zidane, Ronaldo, Roberto Carlos, Beckham i Raul odrzucili jego metody i Hiszpan musiał podać się do dymisji. Jeśli Luxemburgo nie ma mocniejszego wsparcia prezesa Florentino Pereza, skończy być może tak samo. Już przekonał się, że nie będzie łatwo. David Beckham spóźnił się na pierwsze zajęcia pół godziny, bo był w Londynie na prezentacji organizowanej przez firmę swojej żony Victorii Adams. Anglik dostał za to karę finansową.

Ale jest też dobra nowina dla Beckhama. Jego pozycja w drużynie się polepszy. Dotąd występował jako środkowy pomocnik, a Luxemburgo ma go przenieść na prawe skrzydło, gdzie grał w Manchesterze United. Miejsce z prawej strony ma mu zrobić Luis Figo, któremu latem kończy się kontrakt z Realem i klub nie zamierza go przedłużyć. Jest to chwila symboliczna, bo w 2000 roku Perez wygrał wybory na prezesa Realu, dlatego że kupił Figo z Barcelony. Real nie zamierza też przedłużyć umowy z Santiago Solarim, któremu kontrakt także kończy się w czerwcu.

Real traci, ale i wzmacnia się. Jeśli Luxemburgo wytrzyma w klubie, to od nowego sezonu będzie miał okazję pracować ze swoim byłym podopiecznym Robinho, z którym doprowadzili właśnie Santos do mistrzostwa Brazylii. Według gazety "AS" 18-letni Brazylijczyk podpisał już kontrakt z Realem Madryt, ale jako nowy piłkarz klubu zostanie przedstawiony dopiero za miesiąc. Galaktyczny klub wydał na niego 18 mln dol. Być może już w styczniu Real wzmocni argentyński pomocnik Javier Mascherano z River Plate.

Barcelona wyprzedza Real w tabeli aż o 13 pkt., ale na takie transfery, jak Robinho nie może sobie pozwolić. Trener Frank Rijkaard zaplanował na początek roku czterodniowe zgrupowanie, na którym nowi gracze mieli się zintegrować z zespołem. Ale nowych w klubie nie ma, choć wiceprezes ds. ekonomicznych Ferran Soriano stwierdził, że na piłkarza w cenie 6-10 mln euro klub jeszcze stać. Potwierdził też, że Barca zdecyduje się na kontrakt z Betandwin.com i złamie swoją zasadę o nieumieszczaniu na koszulkach logo sponsora.

Zgrupowanie odwiedziła tylko czwórka ciężko kontuzjowanych (Motta, Larsson, Silvinho i Gabri). W klubie wciąż toczy się dyskusja na temat ekipy medycznej i specjalistów od przygotowania fizycznego. W ostatnich czterech miesiącach gracze Barcy mieli 28 kontuzji. To chyba rekord świata.

Copyright © Agora SA