Gołaś w ubiegłym sezonie zdobył z AZS brązowy medal mistrzostw Polski. Po trzech latach gry w Częstochowie opuścił drużynę - chciał spróbować sił w lidze włoskiej. Znalazł miejsce w Edilbasso Partners Padwa, gdzie gra z Krzysztofem Stelmachem - przed laty również siatkarzem AZS. Gołaś od początku sezonu ma pewne miejsce w składzie i radzi sobie nieźle. Pomógł drużynie m.in. w sensacyjnym zwycięstwie nad Sisley Treviso. W 10. kolejce w obecności 3200 widzów Padwa wygrała 3:0 (21,14,25), a "Goły" zdobył dziewięć punktów: siedem w ataku, jeden po asowej zagrywce i jeden blokiem. W ostatnim meczu zespół Gołasia pokonał 3:0 sąsiada z tabeli Serie A - Perugię i awansował na siódme miejsce.
We Włoszech, tak jak Polsce, w drugiej części sezonu rozgrywane będą mecze systemem play-off. Awansuje do nich osiem najlepszych drużyn. Planem minimum dla Gołasia i jego kolegów z Padwy jest znalezienie się właśnie w tej stawce.
Arkadiusz Gołaś: Nie, teraz na pewno nie. Już dzień po świętach spotkaliśmy się na treningu. Nie było więc czasu na wyjazd do Polski.
- Nie narzekam, bardzo dobrze. Już w sparingach grałem w podstawowym składzie i mam w nim miejsce cały czas. Czy rozgrywający ma do mnie zaufanie? Myślę, że tak. To, ile dostaję piłek, zależy od tego, jak się układa mecz, czy trzeba grać środkiem, czy nie. Generalnie stara się w miarę często do mnie wystawiać.
- Perugia zagrała z nami słabszy mecz i między innymi dlatego wygraliśmy łatwo 3:0. Wynik meczu z Sisley rzeczywiście był zaskoczeniem. Wypadliśmy w nim bardzo dobrze i 3:0 było zasłużone.
- To było dla mnie spore zaskoczenie, ale bardzo cieszyłem się, że już w pierwszym sezonie gry we Włoszech dostałem powołanie. W tym meczu nie zagrało wielu bardziej utytułowanych zawodników ode mnie.
- Mogę powiedzieć, że to inny świat i cieszę się, że się w nim znalazłem. W klubie i drużynie atmosfera jest bardzo dobra. Nie miałem problemów z zaaklimatyzowaniem się.
- Jeśli chodzi o sprawy pozasportowe to tak. Na początku trudno mi się było porozumieć. Staram się uczyć języka. Wziąłem ze sobą książki, ale wiadomo, że to musi potrwać.
- Wiem i trzymałem kciuki za chłopaków. Zresztą za inne polskie zespoły, które grały w pucharach też. Szkoda, że nie udało im się awansować, bo chętnie pojechałbym do Polski. A tak będę musiał chyba czekać aż do przełomu kwietnia i maja. Zależy, jak nam się ułoży liga. Teraz jesteśmy na siódmym miejscu, a osiem awansuje do play-off.